Rozdział 44

537 45 20
                                    

- Jesteś Robinem?! - po parkingu rozniósł się podekscytowany krzyk Gara.

Na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech, przypominający ten kiedy dziecko dostanie wymarzony prezent pod choinkę. Leila słysząc go oderwała się od Graysona i rozglądając się wokół dopiero zdała sobie sprawę, że nie są sami. Byli otoczeni przez tą sztuczną rodzinkę. Ostentacyjnie pokazując swoje bronie, z do bólu szczęśliwymi minami powoli zbliżali się do nich. Niebieskowłosa z trudem przełknęła ślinę widząc twarz kobiety, która jeszcze moment temu zrzuciła ją z dachu. Dick odsunął ją lekko ręką, wychodząc na przód. Nie czuła się najlepiej, ale nie chciała też stać z boku i biernie przyglądać się jak inni walczą. Jednak wbrew sobie cofnęła się kilka kroków, tylko obserwując przyjaciół. Wciąż czując wpływ alkoholu, postanowiła spróbować czegoś nowego. Skupiając się praktycznie do granic możliwości przy użyciu swojej mocy, próbowała wyczuć cząsteczki trucizny w swoim organizmie. Gdy już je znalazła przystąpiła do próby zmienienia ich gęstości na tyle, żeby same opuściły jej ciało. Po czterech próbach udało jej się. Nie zobaczyła widocznej zmiany jednak poczuła opuszczające ją cząsteczki oraz rozjaśniający się umysł.

- Udało mi się usunąć ten alkohol chyba tylko dlatego, że miałam go w sobie. Cóż za ironia.

Jej oddech przyśpieszył. Nie przewidziała, że ją to tak zmęczy.

W tym samym czasie Grayson szybko wpadł w rytm walki. Wszystko działo się bardzo chaotycznie jednak miało w sobie jakiś schemat. Nawet bronie, które zdawały się latać w wszystkie strony zawsze trafiały do celu. Walka była zbyt wyrównana, jednak po chwili dołączył zielony tygrys zmieniając jej obrót na ich korzyść. Rachel wypuściła swoją demoniczną stronę, powalając jednego z przeciwników. Widząc to mama rodzinki przyszykowała się do ucieczki. Na ostrzegawczy ryk Gara drgnęła, zatrzymując się.

- Spójrzcie, jakiego narobiliście bałaganu - nie wychodząc ze swojej roli rodzicielki, upuściła broń tym samym się poddając.

•••


Leila skończyła wiązać linę i po sprawdzeniu czy się trzyma podejrzanie spojrzała na dwie osoby uwięzione na krzesłach.

- Naprawdę musimy ich przesłuchiwać? Jestem pewna, że nic nie powiedzą - rzuciła wywracając oczami.

Ci ludzie zachowywali się jak roboty, więc dla niebieskowłosej było to oczywiste, że niczego się od nich nie dowiedzą.

- Nie bądź znowu taka pesymistyczna. Zawsze warto spróbować - powiedziała zirytowana Kory.

- Nie marudź.

- Ja marudzę?! - różowowłosa niedowierzając opuściła ręce.

- Ej uspokójcie się, bo nam gości wystraszycie, a myślę, że tortury w niczym nie pomogą. Przynajmniej w ich przypadku - odezwał się Dick z zamyśleniem wpatrując się w "rodziców".

- No dobrze. Więc...kim jesteście i czemu szukacie Rachel? - zapytała Leila, pochylając się do przodu, aby lepiej widzieć ich twarze.

- Masz rację, skarbie. Nieuprzejmie, że się nie przedstawiliśmy - stwierdziła szatynka przesłodzonym głosem, zwracając się do swojego męża.

- Jestem Tata, a to jest Mama. Miło cię poznać detektywie Grayson.

- Piękny ptasi kostium jeśli mogę...

Przerwał jej czyiś but.

- Leila! - warknęła Kory, widząc jak przez niebieskowłosą kobieta upadła na podłogę z krzesłem.

- Co? Irytuje mnie jej gatka. Przejdźmy do rzeczy. O modzie pogadamy innym razem - powiedziała przez zęby, jednocześnie dociskając bardziej podeszwę do twarzy Mamy.

Density | TitansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz