Rozdział 4

1K 55 0
                                    

Tym razem obudziła się na łóżku. Wstała wypoczęta i po porannej toalecie, ruszyła do kuchni na śniadanie. Nikogo nie widząc, zajrzała do lodówki. Wzięła kilka jajek i patelnie z zamiarem zrobienia sobie i ewentualnie Robinowi jajecznicy w podziękowaniu za kawę. Chociaż go nie lubiła, chciała mu się odwdzięczyć też za zabranie do wieży i w jakimś tam stopniu zaufanie jej. Może śniadanie nie dorównywało temu co on zrobił dla niej, ale według niej taki mały gest na początku wystarcza. Nie była wylewna z uczuciami czy uczynkami. Gdy skończyła nałożyła jajecznicę na dwa talerze i nie zamierzając czekać na Robina, zaczęła jeść. Po chwili mogła stwierdzić, że była dość smaczna, pomijając lekkie przesolenie. Wyjęła telefon i spojrzała na godzinę. Była 7, nie wiedziała do której śpi Robin, ale postanowiła na niego poczekać. Po 10 minutach pojawił się szatyn. Niebieskowłosa podsunęła do niego talerz z jajecznicą.

- Dla mnie? - zapytał zaskoczony.

Dziewczyna kiwnęła głową i obserwowała jedzącego Robina. Miała ochotę zapytać go o to czy smakuje mu, ale nie musiała, ponieważ szatyn chyba się tego domyślił.

- Trochę przesolona, ale w porządku. Nie jadłaś jajecznicy Hanka, to dopiero jest nie dobre - skrzywił się na wspomnienie jej.

Hank? Kim był Hank? Zastanawiała się dziewczyna. Przynajmniej wiedziała, że szatyn nie ma tak na imię. Widząc, że chłopak kończy już jedzenie, wróciła do pokoju i przebrała się w sportowe ubranie. Gdy przechodziła koło kuchni, szatyna już nie było, a talerze, w tym także jej, były pozmywane. Ruszyła szybkim krokiem do sali treningowej i zaczęła robić to samo co wczoraj. Rozciąganie, rozgrzewka i worek treningowy. I tak przez godzinę. Lekko zdyszana usiadła na podłodze i poprawiła swoje niebieskie włosy. Wstała i ruszyła do miejsca sparingów. Przesunęła palcami po drewnianych pałkach imitujących katany. Po namyśle wzięła jedną i zaczęła przecinać nią powietrze. W pewnym momencie natrafiła na opór. Był to Robin, który pojawił się znikąd z takim samym patykiem kontrujący jej atak.

- Może jakiś sparing z tymi...patykami? - zapytał nie oczekując odpowiedzi.

Niebieskowłosa ustawiła się w pozycji do ataku, dając tym znać szatynowi, że przyjmuje jego propozycję. Robin kiwnął głową i też przybrał podobną pozę. Zaczęli krążyć wokół siebie, każde czekało na ruch drugiego. W końcu chłopak zaatakował. Został szybko skontrowany, a po sali rozniósł się głuchy stuk drewna. Tym razem niebieskowłosa zaatakowała i tak samo jej cios został obroniony. Zaatakowali równocześnie. Niestety liczyła się teraz siła, więc powoli patykowe ostrzę zbliżało się do jej szyi.

- Wiesz, zapomniałem ci się przedstawić. Dick Grayson - powiedział gdy ich wzrok spotkał się na dłuższą chwilę.

Niebieskowłosa zdezorientowana nagłym zdaniem Robina, przestała napierać na jego broń i przegrała. Szatyn stał z wyciągniętą bronią centralnie przed gardłem dziewczyny. Szybko ją złapała w ręce i pociągnęła do siebie z całej siły. Nie przewidziała tego, że chłopak nie puści drewnianej katany i wpadnie na nią przewracając ją.

- Wybacz - powiedział nieco zmieszany, wpatrując się w oczy niebieskowłosej.

- I gdyby to była prawdziwa katana, w najlepszym wypadku pocięłabyś sobie ręce - powiedział wstając z niej i podając jej rękę, którą zignorowała, podnosząc się bez niczyjej pomocy.

Gdy zauważyła, że Dick wpatruje się w nią dziwnie, natychmiast złapała się za kaptur, który niestety podczas walki spadł jej z głowy.

- Ładne włosy - stwierdził odkładając sztuczne katany na swoje miejsce.

Zrezygnowała z ponownego nakładania kaptura, który ograniczał jej ruchy i widoczność. Jej włosy były dość nietypowe, zwłaszcza, że miała je takie od urodzenia. Zaczynający się od czubka głowy ciemno granatowy, przechodzący stopniowo w neonowy błękitny na końcówkach. Od najciemniejszego do najjaśniejszego, wyglądało to trochę jak niebieskie ombre.

- Leila - odezwała się pierwszy raz do kogoś w tej Wieży.

Nie odzywanie się do nikogo było strasznie męczące. Stwierdziła, że skoro wszyscy są w jej wieku, naprawdę spróbuje się nawrócić i może zaprzyjaźnić, choć w to ostatnie szczerze wątpiła.

- Co? - zapytał zdezorientowany Dick.

- Mam na imię Leila. Leila Curtis - odparła pewnym siebie głosem.

- Miło, że w końcu się odezwałaś...Leila - rzekł spoglądając na nią ukradkiem.

- Poprostu...znudziło mi się milczenie.

- I co? Będziesz już normalnie z nami rozmawiać?

- Może - odparła i szybkim krokiem opuściła pomieszczenie, zostawiając samego Dicka będącego dalej w szoku.

Density | TitansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz