5

1.2K 60 47
                                    

-Magnus nie...Za dużo już dla mnie zrobiłeś. Jak możesz chcieć mi pomagać, po tym co zrobili...Ja nie zasługuje, wcale się od nich nie różnię….

Wyszli z biblioteki do salonu.

-Alexandrze nie wygłupiaj się. Nawet nie masz pojęcia jak się od nich różnisz. Poza tym to moja sprawa komu chce pomagać, a tobie bardzo chcę.

-Ale ja..nie zasługuje..

-Zasługujesz jak nikt inny Aniele, a chcesz wiedzieć dlaczego? Powiem ci. Prezes miał cię akceptuje, a nawet lubi, a to ogromnej wagi argument. Madzie się uśmiechała, po takiej traumie, była szczęśliwa, a szczęście moich bliskich jest...sam rozumiesz. Nefilim nie wzięłoby na kolana małego czarownika. Nie rozmawiałby z nim, a ty byłeś przy niej bardzo szczery. Za to mógłbym zrobić dla ciebie wszystko.

Te słowa uderzyły w Aleca ze zdwojoną siłą. Wszystko co mówili im w Alicante, na treningach, w instytucie. Wszystko co mówili o podziemnych, to cholerna nie prawda, propaganda. Zdał sobie sprawę jak dał się zrobić w konia. Poczuł jak to jest być okłamywanym całe życie.

-Prezesie.

Bane zawołał kota. Stał tyłem do Aleca, a zwierzę wskoczyło czarownikowi na barki. Przednie łapki miało na lewym ramieniu, a tylne na prawym. Zaczął schodzić po lewej lekko zgiętej ręce, nieco uniesionej z dłonią na wysokości oczu czarownika. Nagle jakby skoczył na tą dłoń przeobrażają się w czarną, skórzaną księgę z bardzo zdobionym brokatowo holograficznym pentagramem na okładce. 
Oczy Magnusa zamieniły się w kocie i księga się otwarła, a jej kartki zaczęły same się wertować.
Alec nie mógł oderwać od tego wzroku.

-A więc Alexandrze...kiedy twoje życie straciło kolory? Albo najpierw powiedz...jak to wygląda..opisz mi to co widzisz.

Usiedli na kanapie.

-Nooo widzę świat jak w starym czarno-białym kinie.

-Nic, a nic, żadnego koloru oprócz szarego?

-Nic..znaczy ty...Ty jakimś dziwnym sposobem masz jakieś kolory, albe bardzo zszarzałe, wyblakłe, jak za gęstą mgłą. Prawie nie widoczne, ale jak wszedłeś do instytutu...widziałem twoje ślady ognia. Były niebieskie, a oczy złote…

-Ciekawe. Kiedy zniknęły kolory? Może po jakiejś misji? Jakieś obrażenie od demona?

-Wątpię, żeby to było przez demona, dużo o tym myślałem...Traciłem je z wiekiem. Im byłem starszy tym było ich mniej…

-Hmm. Daj mi chwilkę.

Magnus jakby wzrokiem zmusił kartki do ruchu, by po chwili zatrzymały się. Było w niej pełno symboli i słów w nieznanym dla Lightwooda języku, a to nieco dziwne, bo chłopak uczył się starożytnych języków i mało kiedy znajdował teksty, których nie byłby w stanie rozczytać.

-W jakim to języku?

Zapytał z ciekawości Alec.

-Indonezyjski pradawny.

I wszystko jasne. O takim chłopak nawet nie miał pojęcia.

-Mam pewne przypuszczenia, ale muszę się skonsultować z przyjacielem w tej sprawie. 

-A co przypuszczasz?

-Myśle, że twoje życie zaczęło tracić kolory, ponieważ przestało należeć do ciebie...znaczy. Mówiłeś, że tylko od ciebie wymagają, nie są wdzięczni. Jesteś zmęczony i zapracowany. Powiedz mi, kiedy ty się ostatnio dobrze bawiłeś?

Chłopak milczał.

-No właśnie. Zabrali ci całą radość z życia. Tak nie powinno być. Zapewne nawet nie zdają sobie sprawy jak cie tym skrzywdzili...i ty chyba też.

Odcienie Szarości [MALEC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz