Nadszedł dzień ślubu Varricka i Zhu Li. Rina pomagała kobiecie się przygotować. Przed dzień tego wydarzenia spędziły wspólnie czas, razem z innymi dziewczynami. To był swego rodzaju dziewczyński wieczór, na którym wszystkie bawiły się wspólnie. Zamierzały urządzić podobny jeszcze któregoś dnia.Rina miała na sobie ciemnofioletową sukienkę, a włosy zostawiła rozpuszczone. Były krótkie i ciężko byłoby spiąć je w coś innego niż kok. Siedziała między Mako a Asami, obok której znajdowała się Korra. Na kolanach Riny spokojnie leżał sobie Kirku. Odkąd się pojawił nie opuszczał Riny ani na krok. W każdym razie nie znikał już tak często, jak wcześniej.
— Choć bitwa poważnie zniszczyła nasze ukochane miasto wśród ruin rozkwitła miłość dlatego najdrożsi przyjaciele i rodzino zebraliśmy się dziś by świętować cudowną, choć czasem niewytłumaczalną więź między ser Varrickiem i Lady Zhu Li — wygłosił Bolin.
Varrick kazał ustawić kamerę bardziej w swoją stronę. — Prawdziwa miłość to kapryśna istota nie łatwo ją znaleźć i nie da się jej ujarzmić. Lecz Varrick i Zhu Li udowodnili że nawet najdłuższe perypetie mają szanse na szczęśliwe wspólne zakończenie.Rina wymieniła się usmiechami z siedzącym obok niej Mako. Pozostanie w miejscu wybuchu skończyło się dla niego jedynie złamaną ręką. Musial nosić ją w temblaku.
— A teraz śluby — kontynuował Bolin. — Czy ty ser Ikniku Blackstone Varricku z Południowego Plemienia Wody panie dalekich mórz bierzesz Lady Zhu Li Moon za prawowitą małżonkę, czy ślubujecie nie traktować jej jak asystentki a kochaną partnerkę?
— A niech mnie, że ślubuję — odparł Varrick.
— A ty Zhu Li bierzesz Varricka za swojego prawowitego małżonka i ślubujecie kochać go w zdrowiu i chorobie, jak również... — ściszył głos mamrocząc coś o nagniotkach. Rina stwierdziła, że w sumie można było się spodziewać tego, że Varrick zawrze to w przysiędze ślubnej. — Nie będę tego czytał!
— Biorę Varricka z jego nagniotkami — powiedziała Zhu Li.
Zhu Li złapała Varricka i pocałowała go. Rina uśmiechnęła się na ten widok. Rozległy się oklaski. Rina prawie się wzruszyła.
Nie mogła doczekać się tańców. Chociaż zszokowana przypatrywała się, jak jej były chłopak gra na trąbce. Nie sądziła, że ten facet pasjonował się muzyką. Zadziwiające.
Nie było źle, nawet mu to wychodziło.Otrząsnęła się z tego chwilowego zadziwienia i podeszła do Mako, który rozmawiał z Wu.
— No, no komuś należą się gratulację za zachowanie zimnej krwi podczas ewakuacji panie Wu — powiedziała, uwieszając się im obojgu na ramionach.
— Jesteśmy bardzo dumni — przyznał Mako.
Naprawdę poczuła się, jakby była rodzicem Wu. Dumnym ze swojego dzieciaka. Cieszyła się, że zdołała podjąć taką decyzję.
— Myślę, że będziesz wielkim władcą — wyznał Mako. — Ale to nie znaczy, że cię umówię z Korrą.
— Nic nie szkodzi, czasem ewakuacja jest nagrodą samą w sobie — odparł Wu.
— Korra i tak wolała kogoś innego — mruknęła Rina, upijając napój z trzymanego przez siebie kieliszka.
— Kogo? — zapytali równocześnie.
Nie odpowiedziała, gdyż Korra, jak podeszła do nich dokładnie w tym momencie. Nawet gdyby nie przyszła i tak by nie powiedziała, ponieważ wszystko zależało od tego, czy w końcu Korra albo tamta osoba zrobi ten krok.
— Miło cię widzieć książę Wu, czy może lepiej królu Wu — zaczęła awatar. — Jesteś gotowy, aby objąć tron i wrócić do Ba Sing Se.
— Właśnie — Wu nerwowo podrapał swój kark, a Rin uniosła brew, przyglądając mu się podejrzliwie. — Zastanawiałem się nad abdykacją oraz zniesieniem monarchii w Królestwie Ziemi.
— Żartujesz, prawda? — zapytali równocześnie Korra i Mako. Rina spojrzała na Wu ze zdziwieniem.
— O dziwo nie żartuje — odparł Wu. — Postanowiłem, że nieco zainspiruję się naszą drogą Riną i pójdę swoją drogą, rozkręcając karierę piosenkarza. Poza tym naprawdę uważam, że moja ojczyzna potrzebuje zmiany. Będzie lepiej, jeśli stany będą niepodległe i rządzone przez wybranych przywódców jak Zjednoczona Republika.
— To naprawdę mądra i dojrzała decyzja — przyznał Mako, spoglądając na niego z dumą.
— Myślę, że to świetny pomysł, zrobie wszystko, co w mojej mocy, aby ci w tym pomóc — uznała Korra.
Rina poczuła, jak łzy zbierają się pod jej powiekami. Była taka wzruszona.
— Rina? Co z tobą? — zmartwiła się Korra.
— To mi schlebia, że się mną inspirujesz — mruknęła, pociągając nosem i wracając do swojej kamiennej twarzy.
— Dziękuję wam bardzo. Cieszę się na naszą współpracę — odparł Wu i obrócił Rinę w tanecznym kroku, zaskakując ją tym. — Idę sobie potańczyć, wam także radzę to zrobić.
Tak też Wu zostawił ich samych.
Porozmawiali nieco o tym i owym. Zapewniając się nawzajem, że zawsze będą dla siebie wsparciem. Po czym Korra wyszła na zewnątrz, a Rina i Mako poszły tańczyć.
— Asami, myślę, że Korra jest na zewnątrz, więc stojąc tutaj, nie za wiele zdziałasz — oznajmiła Rina, podchodząc do zamyślone dziewczyny.
— Tak uważasz? — zapytała niepewnie.
— Idź, idź i o nic się nie martw — odparła Rina, całując przyjaciółkę w policzek. Tak dla odwagi. Trzeba było je trochę pchnąć. Inaczej będą stały w miejscu, a Rina się zirytuje.
Mako, który się temu przysłuchiwał, spojrzał na Rinę z uniesioną brwią.
— Ale, że Asami i Korra? — upewnił się nieco zadziwiony tym faktem.
— Tak — uśmiechnęła się szeroko.
Zapewne jeszcze wiele razy Drużyna Awatara będzie miała okazje się spotkać. Bronić świata przed złem, ale dziewczyny zasługiwały na małe wakacje. Rina również zamierzała zabrać Mako na takowe, w niedługim czasie.
Musieli odpocząć, zanim znów będą potrzebni do walki ze złem.
🌙
CZYTASZ
legacy || legends of korra
FanfictionAwatar Aang i jego przyjaciele; Katara, Sokka, Toph, Suki, Zuko, oraz Leila odnieśli długo wyczekiwane zwycięstwo. Zakończyli stuletnią wojnę. Siedemnaście lat po śmierci Awatara Aanga, światu znów zagraża niebezpieczeństwo. Odpowiedzialność za utr...