Opiekun - rozdział 39

324 23 3
                                    

Siedziałem i spisywałem raport dla Erwina, bo w końcu mu to obiecałem i całe szczęście udało mi się znaleźć chłopaka, który chętnie dostarczy list do Korpusu Zwiadowców. Westchnąłem i spojrzałem na to, co już napisałem.

Dowódco Erwinie,
składam raport z ostatnich dwóch tygodni naszego pobytu poza Korpusem Zwiadowców. Eren Jeager przez pierwsze dwa dni zachowywał się bardzo sztucznie i automatycznie, upatrzył sobie ławkę w naszym ogrodzie i tam też siedział. Trzeciego dnia jakoś się przełamał i zaczął się trochę udzielać w pracach domowych. Niestety całymi nocami płakał i rozpaczał. Udało mi się jednak to zażegnać. Ostatnie trzy noce przespał w całości bez problemu. Wydaje się, że powoli czuje się lepiej. Od dokładnie 12 dni zajmuje się ogródkiem i bardzo o niego dba. Dodatkowo ostatnio zaczął znów trenować codziennie rano. Wciąż zachowuje się dosyć dziwnie, ale myślę, że wszystko powoli zmierza w dobrym kierunku. Za dwa tygodnie poinformuję Cię o kolejnych postępach.
Kapral Levi Ackerman

Złożyłem kartkę na pół i włożyłem do koperty, którą zakleiłem woskiem i zostawiłem do ostygnięcia, po czym zaadresowałem kopertę.

Dowódca Korpusu Zwiadowców
Erwin Smith


Zostawiłem to na biurku i wyszedłem z gabinetu, kierując się na dół, gdzie usłyszałem Erena. Śpiewał coś i chyba gotował, sądząc po zapachach.

-Don't you think of me enough? I've been burning my heart out. I've got to face, need to tell you. I won't run cause I'm already saved.*

Wszedłem do kuchni i oparłem się o próg drzwi, przypatrując mu się z lekkim uśmiechem. Jego miękki głos ładnie brzmiał i chciałem go dalej słuchać, więc mu nie przerywałem, oglądając, jak przygotowuje potrawkę wegetariańską.

-You will know you're reborn tonight. Must be right there, I'll stay by your side. Even if my body's bleached to the bones. I don't want to go through that ever again*

Z jego ust płynęły kolejne słowa, a ja wsłuchiwałem się w przyjemną barwę jego głosu, aż nagle mnie zobaczył w odbiciu w szybie okna i zarumienił się. Odwrócił się w moją stronę i podszedł do mnie, biorąc moją dłoń w swoje.

-So cry no more, oh my beloved. Go ahead, go proud and fight it out. You are the one, our rising star. You've got a spark to hold. You're a god.*

Kończąc swoją piosenkę, schylił się i pocałował mnie w dłoń , uśmiechając się szeroko, a ja ująłem jego twarz w dłonie i przyciągnąłem do czułej pieszczoty łączącej nasze usta i dającej nam obu poczuć, jak ważni dla siebie nawzajem jesteśmy.

-To było piękne.

Pochwaliłem go, na co na jego policzkach znów wpłynął delikatny rumieniec, ale zaprowadził mnie do stołu i posadził na krześle, po czym stanął przede mną i spojrzał na mnie z wyraźnym zakłopotaniem.

-Levi, nie wiem, czy pamiętasz, ale na wyprawie powiedziałem, że przeprowadzimy się tu po naszym ślubie...

Ach, więc to mu siedzi w głowie. Przyciągnąłem go do siebie i przytuliłem do niego, wiedząc, że jest to dla niego niezwykle ważne, ale ja już mam przecież wszystko zaplanowane, więc nie powinien się o to martwić.

-Spokojnie. Wszystko w swoim czasie.

Zapewniłem go i widziałem, że nie wie, co to dokładnie oznacza, ale właśnie o to mi chodziło. Zaśmiał się z zakłopotaniem i wrócił do gotowania, starając się niczego nie przypalić.

-Jutro zaczynam pracę.

Oznajmiłem, na co spojrzał na mnie zaskoczony przez ramię, ale wiedział, że czegoś szukam. Życie w domu 24/7 nie jest dla mnie, z resztą dla niego też nie.

-Ach tak? Gdzie?

-W sklepie z herbatą. Na razie będę pracował w czyimś sklepie, ale kiedyś założę swój.

Przytaknął i walnął się w głowę, czym mnie zaskoczył, po czym szybko postawił na ogniu wodę na herbatę, by przygotować dla mnie mój ulubiony napój.

-Cieszę się. Idę jutro na zakupy, więc jeśli czegoś potrzebujesz, zapisz na liście, leży na stole. Potem poszukam sobie jakiegoś zajęcia. Kiedy wrócisz?

Chyba trochę za bardzo poczuwał się do obowiązków kury domowej, ale tak długo, jak widziałem, że nie męczy go to a wręcz sprawia mu przyjemność, nie mam zamiaru w to ingerować ani mu tego zabraniać. W końcu powinien być przede wszystkim szczęśliwy. Sięgnąłem po kartkę i leżący obok niej ołówek i zacząłem czytać, co na niej zapisał.

Papryka
Czekolada
Jabłka
Banany
Jajka
Ser
Mąka
Mleko
Pomidory
Ogórki
Marchew
Groszek
Ziemniaki


Ach, co ten znów wymyślił do ugotowania? Spojrzałem na niego z rozczuleniem i dopisałem tylko jedną rzecz na liście - truskawki. Odłożyłem to na miejsce i podszedłem do niego, obejmując go w pasie i przytulając się do niego.

-Zaraz będzie gotowe.

Powiedział, doprawiając coś jeszcze raz i uśmiechnął się do mnie szeroko, po czym ułożył jedną dłoń na moich splecionych wokół jego talii ramionach. Takie spokojne życie całkiem mi odpowiada. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, jak przyjemne może być, gdy spędzasz je z ukochaną osobą.

* Jest to piosenka Call Of Silence. >><<

OpiekunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz