Następnego dnia do szkoły poszłam niechętnie. Cały czas myślałam nad tym co powiedział mi Joe. To prawda, Jude jest świetnym napastnikiem, w końcu grał w reprezentacji Japonii, która wygrała mistrzostwa świata. Treningi z nim na pewno bardzo by mi pomogły, ale moja nienawiść do niego była większa niż chęć zdobycia nowej techniki. Po za tym, nie mogę prosić go o pomoc. Nie mogę mu pokazać, że jestem słaba.
Po lekcjach od razu poszłam na trening. Przebrałam się, ale za nim poszłam na boisko musiałam iść do Juda. Tego dnia musiałam wcześniej wyjść z treningu, żeby zdążyć do pracy. A, że to Sharp jest kapitanem drużyny, to go musiałam uprzedzić. Złapałam go jak wychodził z szatni.
– Zaczekaj Sharp! – krzyknęłam, widząc jak wychodzi z pomieszczenia. Słysząc mój głos odwrócił się w moją stronę i spojrzał z zainteresowaniem.
– O co chodzi Laya? – zapytał, jak zwykle po imieniu. I niby powinnam się z tego cieszyć, ale nie mogłam zrozumieć czemu to robi. Dlaczego nie może traktować mnie tak, jak ja traktuję go? Wtedy wszystko by było prostsze.
– Wychodzę dziś pół godziny wcześniej z treningu, trener już wie – rzuciłam beznamiętnie i chciałam odejść, ale gdy tylko ruszyłam się z miejsca, chłopak mnie zatrzymał gestem ręki.
– Znowu? Nie pamiętam już, kiedy ostatnio zostałaś na treningu do końca, cały czas musisz wyjść wcześniej – zauważył chłodno, ale bez żadnej złości czy nienawiści. Po prostu wiedział, że to nie pomoże nam wygrać turnieju i Ja też byłam tego świadoma.
– Wiem, ale nie mam wyboru – burknęłam pod nosem, nawet nie patrząc mu w oczy i odeszłam, tym razem bez przeszkód.
Poszłam na boisko, gdzie rozgrzewała się już reszta drużyny. Przebiegłam kilka kółek wokół boiska i stanęłam na kawałku wolnego miejsca, żeby się rozgrzać w miejscu. Jude w tym samym czasie też się rozgrzewał, co jakiś czas na mnie zerkając. Wiedziałam to, bo robiłam to samo, żeby się zorientować, jak bardzo mu przeszkadza moje ciągłe wychodzenie z treningu wcześniej. Jednak wyraz jego twarzy był nieprzenikniony.
Tym razem trening poszedł sprawniej, bo starałam się siedzieć cicho, jeśli ktoś naprawdę czegoś nie zepsuł. Poza tym w głowie miałam ciągle propozycję treningów z Jude'm, które bardzo by mi i jemu pomogły. Postanowiłam jednak z decyzją poczekać na mecz towarzyski z Liceum Raimona, żeby się przekonać jak dużo pracy jeszcze potrzebujemy.
– Ja już muszę iść chłopaki! – krzyknęłam i zaczęłam iść w kierunku szatni. Obok ławki rezerwowych stał nasz trener. Musiałam nie zauważyć, jak przyszedł pod czas treningu, bo gdy wchodziłam na boisko nie było go tam. Przywitałam się i lekko uśmiechnęłam, po czym poszłam do szatni się przebrać.
Z akademii pobiegłam prosto do pracy, która w ostatnich tygodniach była powodem, przez który musiałam wcześnie opuszczać treningi. Nie od zawsze tak było, przez pierwsze kilka miesięcy praca nie kolidowała z moimi zajęciami, ale od jakiegoś czasu szef prosi mnie żebym przychodziła godzinę wcześniej. A Ja musiałam się na to zgodzić, żeby nie stracić jedynego źródła dochodu.
– Dzień dobry! – krzyknęłam w głąb pomieszczenia, po wejściu do małego lokalu. Około trzydziestoletni mężczyzna odpowiedział mi ze słabym uśmiechem na ustach. Widziałam, że od jakiegoś czasu się nie wysypia i ewidentnie ma jakiś problem, ale nie zamierzałam go o to wypytywać. Miałam tylko nadzieję, że jego biznes nie zbankrutuje, bo i Ja bym miała wtedy przechlapane.
Pośpiesznie się zebrałam i stanęłam przy garach. Zaczęłam gotować w jednym naczyniu ryż, a w drugim makaron. Nie liczyłam jednak, że szybko ktoś przyjdzie. Zwykle przychodziło tu kilku klientów dziennie, co z pewnością było związane z lokalizacją. Bowiem naprzeciwko była makaroniarnia Seymoura Hilmana, trenera drużyny Raimona. Tam ludzie przychodzili chętniej niż tutaj.
CZYTASZ
Nigdy nie byłaś moim wrogiem || Inazuma Eleven
FanfictionOd mistrzostw świata w piłce nożnej minęło kilka lat. Część z zawodników Inazumy Japan wróciła do swoich dawnych szkół, w tym Jude. Teraz, już osiemnastolatkowie, będą walczyć w Mistrzostwach Japonii w piłce nożnej. Laya, najnowszy nabytek kró...