Patrzyłam na Jude'a z niedowierzaniem, ale i ekscytacją na myśl o wspólnym mieszkaniu. Chciałam coś powiedzieć, ale chłopak mnie uprzedził zanim zdążyłam otworzyć usta.
- Chodzi mi o to, że byłoby bezpieczniej gdybyśmy mieszkali razem – szybko sprostował i równie szybko dodał. – Przynajmniej do czasu, aż to wszystko się skończy.
Przez chwilę milczałam, trzymając go w niepewności, chociaż tak naprawdę znałam już odpowiedź. Znałam ją od momentu, w którym usłyszałam to pytanie.
- Jasne, z tobą będę się czuła bezpieczniej, niż sama w mieszkaniu – odpowiedziałam z uśmiechem, a na twarzy Jude'a wymalowała się ulga. Zeszłam z kanapy i poszłam za Jude'em. Trafiliśmy do jego sypialni, gdzie przebraliśmy się w stroje królewskich. Ja swój miałam u siebie, ale Jude zaoferował mi swój zapasowy. Był trochę za duży, ale udało się jakoś ścisnąć spodenki w pasie. Potem mogliśmy iść założyć buty. – Dziś po pracy spakuje najważniejsze rzeczy i jutro rano mogę się wprowadzić. Przyjedziesz po mnie?
- Oczywiście, nawet nie musisz pytać – Jude zaśmiał się, wiążąc sznurówki. Dobrze wiedziałam jaka będzie odpowiedź, ale i tak się ucieszyłam, że nie będę musiałam tłuc się z walizkami komunikacją miejską.
Po wyjściu z domu od razu skręciłam w prawo. Dobrze znałam te okolice i wiedziałam, że kilka minut piechotą stąd jest boisko do piłki nożnej. Gdy byłam dzieckiem chodziłam tam niemal codziennie z rodzicami i grałam w piłkę. Tak naprawdę nigdy nie wychodziło mi to rewelacyjnie, ale zawsze kochałam ten sport. Czasami bardziej, a czasami mniej, ale kochałam.
Teraz nie potrafiłam go tak bardzo kochać, ale nie potrafiłam go też nienawidzić. Po prostu nie umiałam wybaczyć piłce, że zabrała mi rodziców. Nawet jeśli zrobiła to pośrednio.
- Skąd wiesz jak iść? – obok siebie usłyszałam głos chłopaka. No tak, nigdy mu nie powiedziałam, że kiedyś tu mieszkałam. I miałam zamieszkać znowu, tak blisko miejsca wypadku.
- Mieszkałam tu kiedyś – rzuciłam i szybko kontynuowałam, żeby się nie rozmyśleć. – Po skończeniu osiemnastu lat zamieszkałam na drugim końcu miasta. Tutaj wszystko by przypominało mi o rodzicach i ich śmierci.
- Jesteś pewna, że chcesz tu mieszkać? – spytał, uważnie obserwując moją twarz. Miło mi było, że się o mnie martwił, ale czułam się na to gotowa. Po tylu latach nauczyłam się nie myśleć o wypadku. Chciałam zapamiętać rodziców uśmiechniętych, a nie martwych.
- Tak, jestem – odparłam z pełnym przekonaniem. – Pamiętasz jak spotkałeś mnie tu pierwszy raz? W tamtym miejscu doszło do wypadku, a na pendrive'ie, którego znalazłam jest wiele informacji, pomagających znaleźć sprawcę.
- Musiało być Ci ciężko tam wrócić – Jude stwierdził i stanął, bo doszliśmy już na miejsce. Zanim jednak zaczęliśmy trening, musieliśmy dokończyć rozmowę.
- Myślałam, że będzie gorzej, ale po tylu latach oswoiłam się ze świadomością, że rodziców już nie ma – westchnęłam i lekko się uśmiechnęłam, żeby rozluźnić atmosferę. Nie przyszliśmy przecież na boisko, żeby rozmawiać o przeszłości.
Oczywiście najpierw musieliśmy zrobić rozgrzewkę.
Przebiegliśmy kilka kółek wokół boiska i kilka minut rozgrzewaliśmy się w miejscu. Ja dodatkowy nacisk położyłam na rozgrzanie rąk i ramion. Po tym byłam gotowa stanąć na bramce, co też uczyniłam.
- Na razie będę strzelał lekko, żeby nic Ci się nie stało – Jude powiedział, oddalając się na odpowiednią odległość. Ustawił piłkę i krzyknął do mnie, zanim strzelił. – Jesteś gotowa?
CZYTASZ
Nigdy nie byłaś moim wrogiem || Inazuma Eleven
FanfictionOd mistrzostw świata w piłce nożnej minęło kilka lat. Część z zawodników Inazumy Japan wróciła do swoich dawnych szkół, w tym Jude. Teraz, już osiemnastolatkowie, będą walczyć w Mistrzostwach Japonii w piłce nożnej. Laya, najnowszy nabytek kró...