|Rozdział 9 - Coraz bliżej|

725 36 21
                                    

      W objęciach Jude'a było naprawdę przyjemnie. I choć rozum mówił, że nie powinnam przytulać się ze swoim wrogiem, serce krzyczało, żeby zostać w tych objęciach dłużej. Po krótkiej chwili również go objęłam, a uczucie, które mnie wtedy oblało sprawiło, że znowu zmiękły mi kolana.

      – Już lepiej się czujesz? – jego ciepły głos popłynął prosto do mojego ucha, owiewając je gorącym powietrzem. Od tego gestu przez całe ciało przeszła fala gorąca, a Ja miałam co raz większe wrażenie, że to co robimy jest nie właściwe. A jednocześnie tak bardzo mi potrzebne.

      – Tak, dziękuje – szepnęłam mu do ucha. Tak szczerze, jak nigdy dotąd do niego nie mówiłam.

      – To powiesz co się stało? Jeśli chcesz – spytał, a mnie znowu oblało gorąco od jego oddechu. Nadal staliśmy objęci i pewnie powinniśmy już przestać, ale żadne z nas najwyraźniej nie miało na to ochoty.

      – Ja nie wiem czy mogę – odparłam, przełykając gule w gardle, która nagle się pojawiła. Gdybym mu powiedziała co się stało, musiałabym też powiedzieć o wszystkim innym. Wypadku, śledztwie i wiadomościach.

      Jude chciał coś powiedzieć, ale zanim zdążył to zrobić, otworzyły się drzwi do szatni. Odskoczyłam od niego jak poparzona, gdy zobaczyłam kto w nich stoi.

      Joe

      Większość drużyny siedziała już w autokarze. Czekaliśmy tylko na Layę, która coś długo nie przychodziła. Najpierw myślałem, że pewnie musiała iść do łazienki, ale gdy po kilku minutach nadal jej nie było, postanowiłem zobaczyć czy wszystko z nią w porządku.

      – Pójdę zobaczyć czy nic się jej nie stało – rzuciłem w głąb autokaru i chciałem wstać, ale natychmiast zatrzymał mnie Jude.

      – Nie, Ja jestem kapitanem, więc to Ja pójdę – stwierdził i szybkim krokiem wyszedł z autokaru. Siedział blisko drzwi, a Ja nawet nie miałem czasu zaoponować. Wiedziałem, że tytuł kapitana to tylko wymówka, żeby po nią iść. Poczułem złość, która próbowała wedrzeć się do mojego serca.

      Byłem o nią zazdrosny. O Layę.

      Minęło kilka minut, a ich nadal nie było. Zacząłem się niepokoić. Ale nie wiem czy tym, że mogło im się coś stać. Czy tym, co mogli tam razem robić. Z drugiej strony Laya go nienawidzi i nigdy by się do niego nie zbliżyła. Jude za to coraz bardziej się nią interesuje.

      W końcu nie wytrzymałem i postanowiłem do nich pójść. Wyszedłem z autokaru, uprzedzając drużynę o moich zamiarach i skierowałem się budynku szkoły, a następnie szatni. Prawdopodobnie tam właśnie są.

      Otworzyłem drzwi od damskiej szatni. To co tam zobaczyłem wzbudziło we mnie dziwne, bolesne uczucia. Coś ścisnęło mi się w sercu i przez dłuższą chwilę nie chciało odpuścić.

      Laya i Jude stali przytuleni do siebie, a usta blisko uszu pozwalały przypuszczać, że szeptali do siebie nawzajem. Gdy tylko wszedłem Laya odskoczyła jak poparzona. Jude był odwrócony plecami do drzwi, więc dopiero po chwili zrozumiał o co chodzi.

      – Musimy już jechać – rzuciłem chłodno i odwróciwszy się na pięcie, zacząłem wracać do autokaru. Starałem się nie pokazać jak bardzo ruszyło mnie to, co tam zobaczyłem. Laya przecież ma prawo robić co chce i z kim chce. Nawet jeśli to Jude, którego nienawidzi, a przynajmniej nienawidziła.

      Mój przyjaciel. Ostatnio się od siebie oddaliliśmy, co jak zauważyłem jest spowodowane głównie pojawieniem się Layi w drużynie. Mimo to nie potrafiłem po tylu latach przestać się z nim przyjaźnić. Nawet jeśli czasami jestem na niego zły i cholernie zazdrosny.

Nigdy nie byłaś moim wrogiem || Inazuma ElevenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz