Laya
Dość szybko doszłam do makaroniarni, jednak zaczęłam zwalniać kilkanaście metrów wcześniej, aż zatrzymałam się tuż przed wejściem. Myślałam, że jestem pewna swojej decyzji, a teraz nie potrafiłam się zdecydować na zrobienie kolejnego kroku. Przez szybę zobaczyłam Seymour'a Hilmana krzątającego się po kuchni i zaczęłam się obawiać, że mnie zauważy.
Weszłam więc sama, zanim on by mi to zaproponował. Dzięki temu miałam większe poczucie, że to całkowicie moja decyzja.
- Dzień dobry – mój głos rozniósł się po pomieszczeniu razem z dźwiękiem dzwonka, który oznajmiał o przybyciu nowego klienta.
- Witaj Laya – mężczyzna się uśmiechnął i szybko dodał, usatysfakcjonowany – Wiedziałem, że przyjdziesz.
- Ja chyba też – odpowiedziałam poddenerwowana i posłałam lekki uśmiech. Miałam wielką nadzieję, że drużyna Raimona nie zamierza teraz tu przyjść. – Oferta nadal aktualna?
- Oczywiście – uśmiechnął się jeszcze szerzej i zaczął omawiać najważniejsze kwestie. – Przyjdź jutro o tej porze i przynieś swoją aplikacje. Zobaczę ją i podpiszemy umowę.
- Jasne, nie ma problemu – odparłam od razu. Byłam zaskoczona jak bardzo ucieszyła mnie ta praca. Nawet wizja spotkań drużyny Raimona w tym miejscu, przestała wydawać się tak przerażająca. – A jeśli moja aplikacja nie będzie dobra?
- Jestem przekonany, że mnie zadowoli – zapewnił, mieszając chochlą w garze z makaronem.
- To do widzenia – uśmiechnęłam się, ale mina szybko mi zrzedła, gdy usłyszałam za sobą dzwonek. To mógł być każdy, ale Ja nie musiałam nawet patrzeć, żeby wiedzieć kto przyszedł. Drzwi nie zamykały się stanowczo za długo, żeby to była jedna osoba czy nawet cztery. To była cała grupa.
Miałam rację. Mały lokal szybko się zapełnił, a Ja postawiłam sobie za cel wydostać się z tego rozgardiaszu. Zaczęłam iść do wyjścia, na szczęście droga była krótka. Po drodze spojrzałam na Axela, który się do mnie uśmiechnął. Wiedział co tu robię i, że bynajmniej nie przyszłam na makaron.
Żeby wyjść musiałam przeprosić jednego chłopaka i w końcu znalazłam się na zewnątrz. Mogłam od razu wrócić do domu, ale coś mówiło mi, że powinnam iść na boisko nad rzeką i zobaczyć co z Jude'em. Bałam się to przed sobą przyznać, ale martwiłam się o niego.
Na szczęście boisko nie było daleko i dotarłam na nie w kilka minut. Już z daleka zauważyłam, że nikt nie gra w piłkę, co mnie trochę zmartwiło. Jude nie mógł przyjść tam dużo wcześniej ode mnie, najwyżej kilkanaście minut. Mało prawdopodobne było też to, że już poszedł. Trening trwałby wtedy naprawdę krótko.
Gdy zbliżyłam się do boiska, najpierw zamarłam, a później zerwałam się przed siebie, gdy zobaczyła Jude'a. Leżał na boisku i się nie ruszał. Jedynie szybkie i głębokie wdechy świadczyły o tym, że żył.
- Jude! – krzyknęłam, będąc kilka metrów od niego. Chłopak natychmiast zareagował na mój głos i próbował wstać. Jednak najwyraźniej zakręciło mu się w głowie, bo by upadł, gdybym nie pomogła mu zachować równowagi.
- Co Ty tu robisz, Laya? – zapytał, próbując stanąć o własnych siłach. Znowu musiałam mu pomóc, żeby nie upadł. Ledwo stał na nogach, więc zaczęłam prowadzić go do ławki.
- Chciałam się upewnić, że żyjesz – odezwałam się śmiertelnie poważnie. Pomogłam Jude'owi usiąść i usiadłam obok niego. – Może powinnam zadzwonić po pogotowie?
CZYTASZ
Nigdy nie byłaś moim wrogiem || Inazuma Eleven
FanfictionOd mistrzostw świata w piłce nożnej minęło kilka lat. Część z zawodników Inazumy Japan wróciła do swoich dawnych szkół, w tym Jude. Teraz, już osiemnastolatkowie, będą walczyć w Mistrzostwach Japonii w piłce nożnej. Laya, najnowszy nabytek kró...