|Rozdział 22 - Nadzieja|

149 12 6
                                    

      Przez dłuższą chwilę trener w milczeniu zastanawiał się nad moją propozycją. Widać było, że jest sceptycznie do tego nastawiony i bałam się, że mi nie pozwoli. Gdyby tak się stało, to pewnie bym się załamała. Bardzo nie chciałam przegrać tego turnieju, a już na pewno nie walkowerem.

      - Jesteś pewna? To nie takie proste, nie jesteś bramkarzem – mężczyzna w końcu się odezwał. Poczułam jak coś puszcza moje serce. Nie uzyskałam jeszcze zgody, ale nadal nie był to sprzeciw.

      - Tak, już trochę trenowałam i powinnam dać radę – starałam się brzmieć pewnie, co nie było łatwe w takim stresie. Miałam nadzieję, że uda mi się obronić naszą bramkę i musiałam zrobić wszystko, aby móc w ogóle spróbować to zrobić.

      - Zapewniam, że nasi obrońcy zrobią wszystko, żeby jak najbardziej odciążyć Layę – wtrącił się Jude, a mnie ogarnęła wdzięczność. Nie mieliśmy pojęcia jak drużyna zareaguje na ten pomysł, bo jeszcze nikomu o tym nie powiedzieliśmy. Mimo to Jude był pewny tego co mówi.

      - Dobrze, zagrasz w najbliższym meczu i zastanowię się co dalej – trener spojrzał na mnie z nadzieją. Bo w tym momencie stałam się nadzieją drużyny na dalszą grę w turnieju. Jedyną nadzieją, jaką mieli.

     - Dziękuje – odpowiedziałam ucieszona. Pożegnaliśmy się z trenerem i wyszliśmy z gabinetu, kierując się do szatni. Ja weszłam do damskiej, a Jude do męskiej. Podeszłam do swojej torby i wyjęłam z niej strój. Specjalnie wyjechaliśmy jeszcze wcześniej, aby zdążyć pojechać do mnie po torbę.

      Przebrałam się i wszyłam z szatni, ale nie poszłam od razu na boisko. Najpierw chciałam poczekać na Jude'a.

      - Trochę się stresuję – przyznałam, gdy wchodziliśmy razem na boisko. Była już tam cała drużyna i trener, który z pewnością najpierw wyjaśni sytuację z bramkarzem. Widząc kolegów z drużyny, zaczęłam się zastanawiać czy zaakceptują ten pomysł. Jedynie z Joe'em i Jude'em z drużyny byłam blisko. Z innym wymieniłam najwyżej kilka zdań.

      - Nie masz czym – chłopak zapewnił, szepcząc mi do ucha, kiedy dołączyliśmy do reszty. Trochę mnie to uspokoiło, ale nadal krążyły mi po głowie różne myśli.

      Po chwili trener zaczął wyjaśniać co się stało z Joe'em, chociaż byłam pewna, że wszyscy już to wiedzą. W trakcie swojego monologu przeszedł do tego, kto zastąpi Kinga na bramce. Czyli do mnie.

      - Laya postanowiła zastąpić Joe'go – w końcu padło to zdanie. To, na które tak czekałam i za razem bałam się usłyszeć. Usłyszałam też szmer zaskoczenia, ale nie zauważyłam, żeby ktoś był przeciwko. Tak naprawdę byłam niespodziewaną pomocą i nadzieją, za którą chyba byli wdzięczni.

      Później dowiedzieliśmy się na czym dokładnie ma polegać trening tego dnia. Wszyscy ustawili się na swoich pozycjach, a Ja na bramce. Wcześniej założyłam rękawice. Byłam do nich nie przyzwyczajona i czułam się trochę dziwnie, ale bezpiecznie.

      Trening się rozpoczął, wszyscy zaczęli biegać i już po chwili kilku chłopaków zbliżało się do bramki. Zamknęłam na chwilę oczy, wzięłam głęboki wdech i wypuściłam powietrze, otwierając je. Poczułam się odrobinę spokojniejsza. Przez te krótką chwilę mojej nieuwagi David zdążył przejąć piłkę i dobiec do bramki.

     Błagałam w myślach, żeby kopnął lekko.

      Na oko piłka nie została mocno kopnięta. Rzuciłam się w jej kierunku i złapałam, chwilę się z nią siłując. Udało mi się obronić strzał, ale wcale nie byłam z tego powodu zadowolona. Na meczu z pewnością będą padały dużo silniejsze strzały i to ich musiałam się nauczyć bronić.

Nigdy nie byłaś moim wrogiem || Inazuma ElevenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz