- Draco - szepnęła Narcyza - Drsco zaraz nadejdzie czas spktkania z Czarnym Panem - Chłopak otworzył oczy i ujrzał Zgredka który niósł jego ubrania
- Uważaj z tym! - pouczył go - nawet nie wiesz jakie masz szczęście, że to nam możesz służyć - burknął. Domowy skrzat zignorował komentarz, odłożył ładnie ubrania i odszedł, a Narcyza za nim.Gdy był już gotowy, przełknął ślinę, i dociskając krawat pokierował się w stronę schodów. Przed drzwiami do pokoju obok salonu stali już jego rodzice. Podszedł do nich i wziął głeboki oddech.
- Panie - odchrząknął Lucjusz otwierając drzwi
- Ah, Draco - powiedział obracając się - siadaj proszę - wskazał na fotel - Wy możecie narazie odejść - podniósł wzrok na rodziców Malfoya.
- Zauważyłeś pewnie, że wczoraj przyjąłem Cię do siebie. Uważam, że to dla Ciebie naprawdę wielka szansa - zaczął - Prawdę mówiąc potrzebuję Cię... Pewnie Ci wiadomo, że pragnę śmierci Harrego bardziej niż czegokolwiek, lecz jakby to ująć, moje szanse na spotkanie i wykończenie go w Hogwarcie są znikome.
Draco powoli zaczął rozumieć o czym mówi czarnoksiężnik. Wzdrygnął sir na widok Nagini, kierującej się w jego stronę.
- Spokojnie, nie skrzywdzi Cię - odpowiedział na reakcje chłopaka - Jak już mówiłem, chciałbym, żebyś mi chłopaka dostarczył. Ważne jest to, że musi być żywy. Nie dziwisz się chyba dlaczego wybrałem Ciebie? To oczywiste, jesteście na tym samym roku, w tej samej szkole...
- I jesteśmy wrogami - dodał cicho
- Potrzebuje Pottera żywego - powtórzył- nie obchodzi mnie jak to zrobisz. Jednak po głowie przeszla mi myśl o zdobyciu jego zaufania. Przecież to Złoty Chłopiec, zrobi dla przyjaciela wszystko prawda? - zmrużył oczy - Większa ilość informacji jest Ci zbędna, zrozumiałeś co masz zrobić?
- t.. Tak Panie - starał się odpowiedzieć najpewniej jak potrafił. Wstał z fotela, to było jego pierwsze spotkanie, nie wiedział czy ma wyjść, czy czekać na pozwolenie.
- Naprawdę przykro mi to mówić Draconie, lecz Ci nie wierzę - odparl Voldemort unosząc się z krzesła. Chłopak się przestraszył. Czarny Pan zrobił krok w tył i wyciągnął przed siebie ramię.
- No dalej Draco, zrób to. Przecież to tylko puste słowa
Nie miał wyboru. Przyłożył swoją rękę do jego chwytając się wzajemnie na wysokości łokci.
- Przysięgasz przyprowadzić mi żywego Pottera, abym mógł dokończyć to co zacząłem 13 lat temu?
- Przysięgam - wstrzymał oddech
- Przysięgasz za wszelką cenę oddać go w moję ręce, nawet gdyby skutkowało to obrażeniami z Twojej strony?
- Przysięgam - bał się ruszyć. Patrzył ciągle Voldenortowi w oczy. Nagini kręciła się miedzy nogami.
Czarny Pan zmierzył go wzrokiem. Chłopak czuł jak przeszuzkuje mu umysł. Ich uściśnięte dłonie, zaczęła otaczać świetlista linka. Zobowiązywała ich do dotrzymania słowa.
- Dziękuje Draco - powiedział czarnoksiężnik otwierając z daleka drzwi - Możecie już odejść - dodał do Lucjusza i Narcyzy gdy Draco do nich dołączył. Po chwili go i Nagini już nie było.- Wszystko dobrze Draco? - spytała Narcyza
- Musiałem, ja.. Złożyłem z Nim wieczystą przysięge.
Narcyza westchnęła, doskonale wiedziała, że po złamaniu takiej przysięgi umiera się.
Ostatni tydzień wakacji zleciał mu powoli. Musiał sie zastanowić jaką strategię obierze. Może po prostu go uprowadzi, żeby ominąć wszystkie te przyjacielskie głupoty? Przynajmniej od tej metody zacznie.
CZYTASZ
Wieczysta Przysięga
FanfictionDraco zawiera wieczystą przysięge z Czarnym Panem, obiecuje mu dostarczyć Pottera. Jednak ich szybki romans zawraca mu w głowie. Co ma zrobić? Przecież, tej przysięgi złamać nie można. *Książka zawiera sceny samookaleczania* *Książka zawiera sceny d...