6

908 67 40
                                    

Reki umówił się z Langą na spotkanie przy jego domu. Mieli iść na mały spacer.
Chłopak już stał przed domem przyjaciela kilka, dobrych minut jednak ten nie wychodził. Podszedł do drzwi i znów zapukał. Cisza. Złapał za klamkę i pociagnal ją w dół. Dom był otwarty. Wszedł do środka. Nikogo nie było, dlategp udał się do pokoju przyjaciela. Zastał go tam leżącego i śpiącego na łóżku. Usiadł obok i delikatnie szturchnął go w bok. Langa ospale otworzył zamulone oczy i spojrzał na niego. Po starszego twarzy można by odrazu stwierdzić, iż jest mocno przeziębiony.
-C-cześć.-wyjąkał z pod kołdry, którą był otulony.
-Hej. Czemu nie dzwoniłeś, że się źle czujesz.
-W-wybacz. Zasnąłem i tak samo wyszło.
-Rozumiem.-położył rękę na jego czole. Było strasznie gorące, aż piekło. Czerwono włosy wstał, zaczynajac kierować swe kroki w stronę drzwi.
-G-gdzie idziesz?-zapytał strasznie zachrypniętym głosem.
-Idę zrobić ci coś do jedzenia i przynieść zimne okłady.
-Nie musisz.
-Muszę.-powiedział stanowczo wychodząc z pokoju.
Poszedł do kuchni i rozejrzał się po szafkach. Postanowił, iż zrobi mu małą owsiankę.

Po paru minutach wrocił do pokoju w jednej ręce trzymając niebieską miseczkę, a w drugiej już większą miskę z wodą i okładem. Podszedł do łóżka i postawił rzeczy na ziemie. Znów przyłożył dłoń do głowy. Temperatura nadal rosła. Schylając się wyjął z miski z wodą mały okład i ułożył go na czole chłopaka. Wziął miseczkę i nabrał na łyżkę trochę jedzenia.
-Proszę.-powiedział cicho.
Langa podniósł się ociężale z materaca i usiadł. Dmuchnął kilka razy w owsiankę i nabrał do buzi. Po jego twarzy można by było rzec, iż mu ewidentnie smakuje.
Po chwili znów padł na poduszkę wtulając się w kołdrę z zimna.
-Heh...-westchnął cicho niższy i odstawił na biurko jedzenie. Delikatnie przykrył chłopaka do głowy i usiadł na ziemie. -Zostanę tu dopóki nie zaśniesz.
-N-niech-kaszl-będzie...-zmrużył oczy i usnął ze zmęczenia.

Od tamtego momentu minęło kilka tygodni. Wydawało się, że z każdym dniem coraz lepiej szło Rekiemu zwalczanie swej choroby.
Pierwszy raz od dłuższego czas miał wejść na deskę. Wiedział, iż mu ciężko będzie, jednakże głębi czuł, że musi i nie może tego od tak porzucić. Skateboard zawsze będzie gdzieś w duszy mu grać i tego nie uniknie. Wiedział również, że ten sport nie kończy się tylko na wyścigach i rywalizacji w „S", dlatego musiał. Musiał wejść na deskę...

Obaj nastolatków weszło do skate-parku z deskami w rękach. Reki odstawił ją na ziemie i trochę się zawachał. Nie wiedział czy napewno powinien wejść na te cztery kółka. Jednak po chwili zrobił to. Wszedł. Langa obserwował z boku przyjaciela. Reki coraz bardziej się rozkręcał. Wjechał pobliską rampę i zaczął robić na niej różne triki. Widać, że był szczęśliwy. Brakowało mu tego. Po mimo długiej przerwy jeździł idealnie, wręcz perfekcyjnie. Na ten śliczny i ostatnio dość rzadki widok na jego twarz, też się wkradł uśmieszek. Sam zaczął jeździć przy chłopaku...

Jeździli już dobrą godzinę. Bawili się jak zadawanych czasów jednak, gdy Reki był w połowie skoku na desce przestraszył się. Zza drzewa zobaczył Miye. Patrzył centralnie na niego. W locie zawiesił się i upadł dość mocno na ziemie. Nagle, jakby znikąd złe wspomnienia wróciły. Złapał się ostro za głowę, dysząc ciężko. Langa w jednej chwili podbiegł do niego i przytulił do siebie.
-Już dobrze...-zaczął go uspokajać.
Reki zaczął delikatnie popłakiwać, jeszcze bardziej ściskając głowę.
-Moja głowa...krzyczy. Buzuje.
-Może lepiej już chodzmi. Zabiorę cię prosto do domu i dam leki.-niebiesko włosy ostatni raz spojrzał w stronę, gdzie patrzył się wcześniej chłopak, jednak tam już niczego nie było. Langa pomógł przyjacielowi wstać, wziął deski i razem zaczęli kierować się w stronę domu.
~~~
Wybaczcie, że taki krótki jednak jestem w szpitalu i przez to nie mam za bardzo siły i chęci.

Stand be me|| Renga
Rozdział 6-zakończony
Do zobaczenia w 7 rozdziale~~~

Stand be me|| RengaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz