Home

124 5 0
                                    

Następnego dnia prawie zaspałam na lekcje, ale Hermiona mnie obudziła. Lekcje mieliśmy z ponurym nauczycielem Severusem. Do sali wbiegł Harry i Ron spóźnieni. Nagle profesor McGonagall weszła do sali. Przeprosiła ślizgona za przerwanie lekcji i poprosiła bym z nią chwilę porozmawiała. Pięknie pierwszego dnia ląduje na rozmowie z nauczycielem. Wstałam z miejsca i podążałam za panią Profesor.
-Po pierwsze po lekcjach zapoznasz się ze wszystkimi nauczycielami i w następnym tygodniu dostaniesz plan-powiedziała zwięźle profesor
-Plan czego?
-Twoich dodatkowych zajęć, musisz nauczyć w pełni kontrolować swoje moce by nie zaszkodziły tobie i innym. Postaramy się byś wyprzedzała klasę i uczyła się szybciej zaklęć
-Po co to wszystko? Z zaklęciami?
-Rożdżka wzmacnia twoją moc, ale
też daję wiekszą kontrolę.
Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem. McGonagall poszła, a ja ponownie weszłam do klasy. Czułam wzrok wszystkich uczniów na sobie. Co raz bardziej się denerwowałam. Zaczęłam zaciskać ręce na szacie. W głowie odtwarzałam wydarzenia z tamtego dnia.

Flashback
Szłam ulicą. Głodna zmarźnięta i wystraszona. Targały mną emocje. Płakałam. Od mojej sylwetki wiał bardzo silny wiatr, który niszczył wszystko na swojej drodzę. To wszystko wyglądało na jakąś anomalię pogodową. Nagle  usłyszałam głośny krzyk, odwróciłam się by zobaczyć co się stało. Widok, który zobaczyłam był tak straszny, że krzykłam z przerażenia. Zobaczyłam martwego faceta w wielkiej kałuży krwi i drabinę leżącą koło niego. To była moja wina. Zabiłam go. Gdy zdałam sobie sprawę z tego faktu łzy napłynęły mi do oczu.  Nie wiedziałam co robić, więc uciekłam

Nawet nie zauważyłam, że stoję na środku sali. Zignorowałam całe otoczenie i wpatrywałam się w pustą przestrzeń. Czułam, że wszystko co się stało tego dnia przeżywałam jeszcze raz, znowu towarzyszył mi tamten strach, gniew i odraza do samej siebie. Zaczełm wbijać sobie paznokcie w ręce.

Pov:Hermiony
Cała klasa wpatrywała się w Lizzie. Nagle z lamp zaczęły lecieć iskry. Światła zaczęły świrować. Wszyscy byli przerażeni. Profesor nie do końca wiedział co robić.
-Lizzie! - krzyknął Ron i zaczął wolnym krokiem iść do swojej siostry
Snape zatrzymał rudzieleca i sam zaczął podchodzić do dziewczyny. Wielokrotnie powtarzał jej imię jednak ta nie reagowała. Profesor stał obok dziewczyny.
-Lizzie wracaj na miejsce-powiedział i dotknął jej ramię
Wtedy wszystkich odrzuciło na koniec sali. Większość osób straciło przytomność a blodynka co dopiero teraz odzyskała świadomość tego co się dzieje. Wyglądała jakby ktoś rzucił na nią urok a potem go zdjął. Przerażona dziewczyna odwróciła się i spojrzała na nas
-O nie-powiedziała ciężko oddychając.
Blodynka zauważyła Rona i Harrego nieprzytomnych. Nasz wzrok się spotkał. Dziewczyna nie mogła złapać oddechu. Snape leżał nieprzytomny więc musiałam zareagować. Podbiegłam do dziewczyny i chwyciłam za ręke
-Lizzie uspokój się i weź oddech
-To moja wina, ja.. ja nie chciałam tego - mówiła przez łzy
-Wiem spokojnie, patrz na mnie - rozkazałam a blodynka na mnie spojrzała
-To nie twoja wina, masz wielką moc, której nie dokońca kontrolujesz, ale ci pomożemy okej? - powiedziałam
Lizzie się uspokoiła. Przytuliłam ją by dodać jej otuchy. Nagle weszła profesor McGonagall z pielegniarką i z Nevilem. Nawet nie zauważyłam kiedy wyszedł z sali.

Pov Lizzie
McGonagall zaprowadziła mnie do Dumbeldore. W jego gabinecie czekał Hagrid. Prztulił mnie po czym na prośbę Albusa wyszedł.
-Elizabeth  Camille  Mikaelson - powiedział moje imię i nazwisko
-Bardzo przypominasz mi twoją ciocię Freya. Zagubioną małą dziewczynkę z wielką mocą, której nie kontrolowała - dodał po chwili
-Naprawdę? - spytałam
-Tak i to bardzo, ale ona miała Dahlie choć nie wiem czy to powód do radości czy smutku. Twoja ciocia była bardzo okrutna, ale przynajmniej wiedziała z czym zmaga się Freya. My również mniej więcej wiem z czym ty się zmagasz, ale jednak ona jako bardzo potężna czarownica wiedziała o tym trochę lepiej.Musisz wiedzieć, że to nic złego, że tego nie kontrolujesz - powiedział troskliwym głosem
-Wiem... zrobiłam komuś krzywdę? - spytałam
-Nikomu nie stało się nic poważnego-odpowiedział mi
Wyciągnął do mnie ręke i powiedział
-Chodź
Chwyciłam jego dłoń i podążałam za starcem
Weszliśmy w głab lasu.
-Po co tu przyszliśmy? - spytałam zaciekawiona
-Powiedz mi, jak się czułaś w klasie?
-Jak tykająca bomba. Próbowałam zapanować nad moimi mocami, ale... - nie dokończyłam bo Dumbeldore przerwał mi
-No właśnie masz w sobie złe emocje, które musisz wyrzucić - po chwili dodał
-Krzycz...
Nie dokońca przekonana do słuszności jego metody, wzięłam głeboki wdech i zaczęłam krzyczeć. Włosy uniosły mi się do góry a wokół mnie latały pyłki popiołu. O dziwo pomogło mi to. Odwróciłam się do brodacza, który gęstem ręki wskazał, że już wracamy.



Pamiętniki Elizabeth Mikaelson (the Orginals I Harry Potter) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz