Chapter XV

259 19 30
                                    


Chciałabym wam podziękować za 1.000 wyświetleń jesteście wspaniali!

Jednocześnie dzisiaj 1 kwiecień i chcę życzyć naszym kochanym Rudym Małpiszonom wspaniałych urodzin! Sto lat! Sto lat!


Krum złapał Arianę w ostanim momencie, jej ciało pobladło jeszcze bardziej, niż zawsze i nabrało brzydkiej szarej barwy. Oddech był płytki i cała drżała nagle wokół nich zebrał się tłum gapiów, siedzący obok Zabini zaczął krzyczeć na wszyskich, że mają odejść. Daphne pisnęła przerażona i złapała gwałtownie Adrian'a za rękę, Theodore pokonał dzielące go od Ariany kilka metrów w przeciągu sekundy.

Zaalarmowany Albus Dumbledore podszedł do nich wraz z profesorem Snape'm i profesor McGonagall. Mistrz Eliksirów wziął kielich i powąchał go kręcąc głową.

- Panie Krum, panie Nott zabierzcie pannę Black do skrzydła Szpitalnego! -rozkazał, a Victor podniósł Arianę i razem z Nottem wyszli z sali.

- Trucizna. To było płynne złoto, bardzo niebiezpieczne jeśli pomiesza się je z wampirzym zielem. Proszę wybaczyć, ale muszę zawiadomić jej rodzinę w razie najgorszego muszą być przygotowani - powiedział Severus i wyminął grupę uczniów kierując się w stronę lochów.

- Ale kto to zrobił, Albusie? - zapytała zmartwiona Minerwa szepcząc do siwobrodego czarodzieja, mężczyzna pokręcił głową i rozejrzał się po sali.

- Nie wiem, moja droga. Ale wiem, że jej rodzina wpadnie w szał jak się o tym dowie, chyba odrazu złożę wizytę Vlad'owi, nim wyśle tu swoich katów, a oni szybko znajdą sprawców - odpowiedział równie zaniepokojony Dumbledore i wyszedł z sali.

- Wracać do jedzenia, a ci co zjedli to do dormitorium, marsz! - krzyknęła doniośle na całe pomieszczenie, a siedząca na końcu stołu Lyra uśmiechnęła się do Pansy, która właśnie na nią spojrzała z wymownym uśmiechem.

George patrzał przerażony na sytuacje, która miała miejsce chwilę temu. Chciał wybiec za Nott'em i Krum'em, ale został powstrzymany przez Fred'a.

- I tak cię nie wpuszczą, lepiej daj jej spokój... słyszałeś przecież, że ktoś chciał ją otruć - powiedział brat chłopaka i usiadł z powrotem na miejscu, siedząca obok niego Katie wstała i coś wypadło z jej szaty na ziemię z głuchym łoskotem.

Hermiona siedząca obok podniosła fiolkę i otworzyła ją wąchając, spojrzała ze złością na Bell.

- To Płynne złoto i wampirze ziele. To ty to zrobiłaś! - krzyknęła zwracając na siebie uwagę całej szkoły w tym profesor McGonagall, która natychmiastowo się podniosła i podeszła do nich.

- Panno Bell do mojego gabinetu!

***

- Przecież ją zabiłem! Więc czemu Acheron dalej się nie pojawił, to ona była ostanim prawowitym dziedzicem! - syknął przeraźliwie męski głos, bardzo słaby jakby przez wieki nie mówił. 

Drzwi uchyliły się bardziej pokazując niewielkie, ciemne pomieszczenie o dużym, obdrapanym kominku. Uw głos ewidentnie dochodził ze starego fotela przed którym klęczał gruby, łysiejący mężczyzna o szczurzej twarzy, kuląc się jakby bał się bólu.

- Nie wiem, mój panie!  

- Glizdogonie, mamy gościa! - zasyczał głos wskazując dłonią w stronę drzwi, a gruby mężczyzna obejrzał się w kierunku gdzie stała postać - odsuń się, to niegrzeczne! Daj mi się przywitać z jej Wysokością!

Ridiculous//G.Weasley || W KOREKCIE||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz