Chapter IV

474 27 31
                                    

Pierwszy wrzesień nastał niewyobrażalnie szybko, świat czarodziei wracał do normy po felernym  finale Mistrzostw Świata w Quidditchu. Ariana, Daphne i Astoria spędziły resztę wakacji rozmawiając i kąpiąc się w morzu, ponieważ Greengrass'owie mieszkali na zachodzie Anglii w małym dworku przy dzikiej plaży. Dla czarnowłosej była to miła odmiana, pierwszy raz od dawna nie spędzała wakacji zamknięta w zamku mając jedynie do dyspozycji księgi i pracownie eliksirów. Czas spędzony w towarzystwie przyjaciółki chodź na chwilę pozwolił jej zapomnieć o mentalnym bólu, który poczuła gdy na niebie pojawił się Mroczny Znak. 

- Aria! - krzyknęła blondynka szarpiąc się ze swoim szkolnym dobytkiem - pomożesz mi?

- Wybacz - dziewczyna złapała jej kufer z drugiej strony pomagając znieść jej go na dół, gdzie była już reszta rzeczy.

Na dole stała już Astoria poprawiając swoje długie brązowe włosy ozdobione srebrną opaską z pajęczym motywem. Relacje panny Black i młodszej siostry Daphne nigdy nie były najlepsze może dlatego, że brunetka należała do grona adoratorek Draco Malfoy'a, ale kiedy jej oblubieńca nie było obok, młoda Ślizgonka nie była taka zła.

- Dziewczynki spakowałyście już wszystko?- zapytała pani Greengrass wychodząc z kuchni i przyglądająca się stojącym na korytarzu kufrom i klatką z sowami. 

- Tak, mamo - odpowiedziała Daphne patrząc na rodzicielkę i poprawiając swój kaszmirowy sweter w popielatym odcieniu szarości.

- To chodźcie na śniadanie! - powiedziała wchodząc do jadalni z której rozpościerał się widok na skały i morze. Sowa czarnowłosej robiła głośny raban szarpiąc dziobem drzwiczki klatki, zwierzak nienawidził niewoli podobnie jak jego właścicielka.

- Hrabia! Ucisz się, bo wrócisz do Rumunii i nakarmię tobą smoki! - syknęła w jego stronę co spotkało się ze śmiechem Dalii Greengrass. Matka sióstr była wysoką brunetką o szarych oczach i lekko opalonej karnacji, miała radosny wyraz twarzy i pogodny uśmiech. 

Dziewczyna podeszła do klatki sowy i zatrzęsła nią, jednak ten z całej siły dziobnął ją w palec, westchnęła cicho i wrzuciła mu kilka przysmaków do środka by go czymś zająć.

- Okropny jesteś i w dodatku nienażarty! - pogładziła jego czarne pióra, gdy rzucił się na jedzenie.

Kufer Ariany pojawił się tutaj  następnego dnia po Finale wraz z Hrabią w obecności Skrabka jej domowego skrzata i kuzynów, którzy byli cali i zdrowi. Tego samego dnia napisała, również list do ojca, który do dostarczenia dała rodzinnemu sokołowi, bo Hrabia swoim nietypowym wyglądem wzbudzał sensację. Nie zawsze spotyka się, przecież sowę o krwistoczerwonych oczach i z piórami mieniącymi się szmaragdowym blaskiem.

Dochodziło wpół do jedenastej, gdy Daphne, Astoria i panna Black deportowały się bezpośrednio na peron 9 i ¾ z pomocą matki sióstr Greengrass. Jak co roku ma peronie roiło się od uczniów i ich rodzin.

Z oddali Dalia wypatrzyła rude czupryny Weasley'ów, Hermione i Harrego. Nie zastanawiając się  odrazu poszła przywitać Arthura i jego żonę- Molly, ciągnąc dziewczynki za sobą. 

- Arthur! Molly! Jak miło was widzieć! - powiedziała przytulając ich, by po chwili skupić uwagę na Billu i Charlie'm - A to muszą być wasi najstarsi synowie! Wyrośli na naprawdę przystojnych czarodziei - przytuliła również ich z siła niedźwiedzia przez co chłopcom zabrakło tlenu.

- To moje córki Daphne i Astoria, a to ich przyjaciółka Ariana Black - powiedziała kładąc rękę na ramieniu zamyślonej czarnowłosej, Daphne stojąca obok odrazu kopnęła ją w kostkę.

- Dzień dobry państwo Weasley - powiedziała szybko wyrywając się z transu, jej twarz odrazu przybrała arystokratyczny uśmiech, niemal już firmowy dla dziewczyny.

Ridiculous//G.Weasley || W KOREKCIE||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz