Ariana lubiła okres świąteczny w Hogwarcie, bo wtedy większość uczniów wracała do domów i w szkole jak i w Pokoju Wspólnym Slytherinu był idealny spokój, niestety w tym roku nie mogła cieszyć się tym zacnym przywilejem, bo ostatni tydzień jaki pozostał do Balu był przepełniony podnieceniem i radością uczniów i uczennic Hogwartu. Daphne, Millcenta, Flora i Hestia od śniadania dyskutowały, piszczały i przekrzykiwały się w sprawie tego co na siebie założą, a czarnowłosa nie miała szczerej ochoty na branie udziału w tym cyrku, więc zaraz po śniadaniu odpakowała swoje prezenty i wymknęła się do biblioteki by odrobić wszystkie zadane prace domowe, a nauczyciele nie oszczędzili ich w żaden sposób.
Erin van Tepes, nawet w święta nie pozwalała zapomnieć wnuczce o tym, że jej zadaniem jest godnie reprezentować ród na Balu i wysłała jej długi list dotyczący jej zachowania i tego co powinna na siebie założyć, by podkreślić swoje zdanie przysłała Arianie najniewygodniejszą koronę z rodzinnego zamku i magiczną szczotkę, która ma za zadanie upiąć jej włosy w coś wytwornego godnego ''Następczyni Tronu''.
Biblioteka była jedyną cichą przystanią w której mogła zatopić się w lekturze i napisać dwunastostronicowy esej na Historię Magii i dwudziestostronicowy referat na Transmutacje, ręka niemal odpadała jej po napisaniu tych trzydziestu dwóch stron, a oczy piekły od niebagatelnej ilości przeczytanego tekstu. Pani Pince zdawała się również być podekscytowana zbliżającym się Balem, bo siedziała przy swoim biurku i zakładała wałki na ciemnobrązowe włosy nucąc przy tym jakąś melodię bardzo przypominającą tą, którą puścił kilka dni temu profesor Snape na lekcji walca, która była obowiązkowa dla każdego ucznia. Black na swoje nieszczęście dostała do pary Crabbe'a, który miał dwie lewe nogi, a później Zabini'ego, który bynajmniej potrafił tańczyć. Wspomnienie podeptanych stóp i trzęsącej się ręki Vincent'a na jej talii prześladowało ją do dnia dzisiejszego z czego jawnie nabijał się Theodore powodując tym samym, że Ariana obrażała się i udawała oburzenie.
- Panno Black, dzisiaj zamykam szybciej, więc jeśli nie skoczyłaś polecam wsiąść książkę do dormitorium - głos bibliotekarki wyrwał ją z zamyślenia, pani Irma stała przed nią podpierając się dłońmi o biodra.
- W zasadzie to już skończyłam - powiedziała i jednym ruchem zgarnęła do torby, leżące na blacie pióra i pergaminu - Dziękuje - powiedziała i oddała kobiecie podręcznik.
- Do widzenia.
- Do widzenia.
***
Hogwart wyglądał przepięknie tego roku wszędzie wisiały girlandy, kolorowe światełka czy magiczne sople nietopiącego się lodu, stare zbroje śpiewały kolędy, a w każdym kominku jarzył się ogień sprawiając, że pomieszczenia zalewała fala przyjemnego ciepła. Każdy centymetr szkoły był wyszorowany i przyozdobiony jak najlepiej się dało, by popisać się przed zagranicznymi gośćmi. Wchodząc do lochów dało się wyczuć zapach kolacji gulaszu z wieprzowiny, pieczonej gęsi z ziemniakami i tarty cytrynowej, którą Ariana uwielbiała.
Zamyślona nawet nie zauważyła wychodzącego zza zakrętu George'a, który trzymał stos małych walizek z wielkim napisem ''Magiczne Dowcipy Weasley'ów'' i nucił coś pod nosem. Nim którekolwiek z nich zdążyło zareagować, obydwoje leżeli na ziemi, a rzeczy rudowłosego porozrzucane były dookoła. Czekoladowe tęczówki chłopaka wpatrywały się w złote tęczówki Ariany, ich usta dzieliły centymetry. George czuł intensywny zapach perfum czarnowłosej, a jej malinowe pełne usta były tak blisko, że musiał walczyć z chęcią pocałowania ich.Dodatkowo starał się nie patrzeć na jej podwiniętą bluzkę.
Black otrząsnęła się z szoku i poderwała się na równe nogi, uświadamiając sobie jak niefortunnie to wyglądało, poprawiła swoją bluzkę, która ewidentnie odsłoniła za dużo i podała dłoń rudowłosemu, ignorując piekący ból paktu.
CZYTASZ
Ridiculous//G.Weasley || W KOREKCIE||
FanficHistoria rywalizacji między Gryffindorem, a Slytherinem sięga wieków. Uczniowie tych domów szczególnie za sobą nie przepadają, tak jest też w przypadku Ariany i Bliźniaków Weasley, początkowo zwykłe szczeniackie przepychanki przerodziły się w prawdz...