Rozdział 2

828 46 27
                                    


Rok 1919

Rzesza z uśmiechem kierował się w stronę przydziału mieszkalnego rodziców. Odkąd stracili tytuł aktywnego państwa będą musieli się przeprowadzić, zostawiając biuro z apartamentem dla najstarszego syna i Rzeszy. Od zawsze nie lubił tego miejsca, źle mu się kojarzył, dlatego gdy kiedyś zostanie aktywnym państwem na pewno tu nie zostanie, tylko zamieszka gdzieś blisko miejsca pracy. Dowiedział się od Zsrr, że on mieszka we własnym domu z dala od miasta, co zainspirowało czerwonowłosego do podzielenia miejsca pracy z mieszkaniem.

Wszedł do apartamentu i od razu poczuł zapach obiadu, rozumiejąc, że teraz za często nie będzie tego doświadczał. On sam nie potrafił gotować, ale przynajmniej jego brat nauczył się co nieco od taty. Dobrze wiedział, że kiedyś też będzie musiał nauczyć się gotować.

- Rzesza. – Powiedział z uśmiechem Austro-Węgry wychodząc z kuchni. Podszedł do syna i pocałował go w policzek mocno przytulając. – Przyszedłeś w sam raz na obiad.

Białooki pokiwał głową i razem weszli do jadalni, gdzie siedzieli już jego ojciec i brat. Cesarstwo Niemiecki czytał chyba z piąty raz Traktat Wersalski, za każdym razem coraz wścieklejszy, a Republika Weimarska patrzył na nich z lekkim uśmiechem, co uspokoiło Rzesze. Miał nadzieje, że ich ostatni obiad nie skończy się tragicznie. Usiadł obok brata i zaczęli jeść w napiętej ciszy.

- Słyszałem od wujka, że poznałeś pewien kraj. – Zaczął Weimar patrząc na młodszego brata z uśmiechem. Rzesza zawsze podziwiał go za odwagę związaną z ojcem, nigdy nie bał się, że go zdenerwuje, tylko mówił co chciał nie martwiąc się o konsekwencje. On również potrafił się sprzeciwić, ale wiedział kiedy zakończyć dyskusje, aby bardziej się nie narażać.

- Tak Zsrr, jest bardzo miły. – Powiedział patrząc na swój talerz i czując wściekły wzrok ojca.

- Rozmawiałeś z synem tej kupy gówna?! – Spytał zły. – Mówiłem ci, abyś z nikim nie rozmawiał!

- Wujek Prusy poprosił mnie abym go odprowadził. – Próbował się tłumaczyć białooki.

- Więc trzeba było mu odmówić! – Powiedział patrząc na syna. – Porozmawiam sobie z nim, wystarczy, że on zadaje się z tymi ruskami. A ty nie masz się kontaktować z tym dzieciakiem!

Rzesza spuścił wzrok przygryzając mocno dolną wargę. Wiedział, że ojciec nie będzie zadowolony z tego, że rozmawiał z synem Imperium Rosyjskiego, ale bolało go, że przez niego może stracić dopiero co zdobytego przyjaciela. Czarnowłosy spojrzał na brata smutnym wzrokiem i skierował go na wkurzonego ojca.

- Rzesza nie musi się już ciebie słuchać. – Powiedział pewnym głosem, co zaskoczyło białookiego mężczyznę. Rzesza spojrzał na brata jakby wyrosła mu druga głowa.

- Jestem jego ojcem, a on nie jest nawet państwem, więc musi się mnie słuchać! – Powiedział zły. Austro-Węgry złapał męża za dłoń próbując go uspokoić.

- Tak samo jak ty. – Rzekł spokojnie złotooki. – Straciłeś tytuł, więc Rzesza będzie teraz ze mną, a to oznacza, że może się spotykać z kim chce.

Weimar uśmiechał się do brata, który patrzył na niego wielkimi oczami. Nie mógł uwierzyć w to co słyszał.

- Cesarstwo, on ma racje. – Powiedział cicho czerwonowłosy, co zaskoczyło wyższego. – Rzesza jest już dorosły i może robić co chce, wybrać przyjaciół. Kiedyś zostanie aktywnym państwem, więc potrzebuje poznać inne kraje.

Cesarstwo Niemiecki spojrzał na męża jakby chciał zaprotestować, ale poważny wyraz twarzy mężczyzny uciszył go na dobre. Zwrócił wzrok na swoje dzieci i ze zmarszczonymi brwiami odsunął się od stołu i wstał.

- Skoro tak mówisz, to zastawie ci Rzesze pod opieką, zobaczymy czy sam sobie ze wszystkim poradzisz, bo ja na pewno ci nie pomogę. – Powiedział poważnie i skierował się w stronę biura aby zabrać swoje rzeczy.

- Przepraszam za niego. – Powiedział smutno czerwonowłosy patrząc na synów. – Nadal nie może się pogodzić z całymi wydarzeniami dnia.

- Nie przepraszaj tato, to on powinien. – Powiedział czarnowłosy z uśmiechem. – Powodzenia w nowym, nudnym życiu.

Austro-Węgry zaśmiał się i również wstał podchodząc do dzieci i mocno przytulając.

- Również życzę wam powodzenia. – Powiedział patrząc na nich z miłością. – Nie bójcie się nas odwiedzić.

- Ty również tato, jesteś mile widziany. – Powiedział Rzesza.

Wiedział, że za czarnowłosym nie będzie tęsknić, ale za nim najpewniej. Zawsze pokazywał im swoją miłość i wsparcie, czego nie robił Cesarstwo. Czerwonowłosy ucałował ich i poszedł za mężem do biura. Weimar odprowadził ojca wzrokiem i spojrzał z uśmiechem na brata.

- Chcesz zobaczyć coś ciekawego? – Spytał wstając od stół, a w jego ślady poszedł zdezorientowany nastolatek.

- O co chodzi? – Spytał idąc za bratem do jego pokoju.

- Każdy aktywny kraj dostaje specjalny prezent od swoich poprzedników. Vater musiał mi dzisiaj go dać.

Rzesza zmarszczył brwi i usiadł na łóżku obserwując brata. Ten podszedł do biurka i wziął do ręki lusterko, które podał białookiemu.

- Lustro? – Spytał sceptycznie.

- Spójrz na nie.

Czerwonowłosy spojrzał i jego oczy rozszerzyły się w szoku. Zamiast zobaczyć swoje odbicie zobaczył chłopaka w blond włosach i niebieskich oczach, jego skóra była jasna, a nie czerwona. Nie było jego swastyki, a oczy wyglądały normalnie jak u każdego człowieka.

- Co to jest? – Spytał.

- Właśnie tak wyglądasz dla ludzi. – Powiedział i usiadł obok brata aby pokazać się w lustrze. On sam miał czarne włosy i zielone oczy. – Tak wyglądamy, gdy nie jesteśmy aktywnymi państwami.

Rzesza patrzył w lusterko urzeczony dokładnie się przyglądając.

- Czy mogę zabrać je jutro do Zsrr? – Spytał patrząc na brata.

- Pewnie, kiedyś będzie należeć do ciebie. – Powiedział uśmiechając się lekko.

Czerwonowłosy spojrzał jeszcze raz na swoje odbicie zastanawiając się jak jego przyjaciel będzie wyglądał. Uśmiechnął się nie mogąc się doczekać spotkania, zapominając o całej kłótni podczas obiadu. 

Stara  rzeczywistość - Zsrr x Rzesza CountryhumanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz