V

482 33 28
                                    

Ostatni rozdział Maratonu.
Trochę później niż wczoraj, ale jest.
Miłego czytania maleństwa! ❤️

                Byłam całkowicie pogubiona. Czułam się tak jakbym biegła stojąc w miejscu, a to tylko dlatego, że im więcej się dowiadywałam tym mniej wiedziałam. Nie wiedziałam komu wierzyć, a komu lepiej nie. Jedno było pewne - teraz musiałam się skupić na Ramirezie. Na naszym weselu i spędzeniu wspólnego życia, którego sobie nie wyobrażam. Nie widzę nas razem dogadujących się i tworzących "rodzinę". Całkowicie go nie znam, a mam być jego żoną. Przecież to nie wypali. Nie wypali, bo wciąż mam w głowie Ethana.

Spacerowałam po ulicach Vegas, myśląc nad sensem tego wszystkiego i szukając szczęścia w sklepach odzieżowych. Pierwszy raz od dłuższego czasu chodziłam po Vegas sama, bez ochrony. Czułam się tak jakby mi czegoś brakowało. Myślami wyleciałam parę lat wstecz i zaczęłam myśleć o Millie i Austinie.

Biednym Austinie, który wybrał studia w Wielkiej Brytanii, więc był teraz w cholerę daleko. Mieliśmy ciulowy kontakt, a to przez różnicę czasu. Strasznie za nim tęskniłam, ale z jednej strony cieszyłam się, że zostawił Vegas i wybrał życie w Szkocji.

Podskoczyłam na dźwięk mojego telefonu, który skutecznie wyrwał mnie z zamyślenia. Wyciągnąwszy urządzenie z tylnej kieszeni, odebrałam je, skręcając w tym samym czasie w następną uliczkę pełną sklepów.

- Patrząc na to jakie niebezpieczeństwo łączy się z byciem moją narzeczoną, wolałbym byś informowała mnie o spacerach na zakupy. Tak wiesz profilaktycznie - odparł Ramirez, a ja przewróciłam oczami. - I nie kręć oczami, bo ci tak zostanie. - Zatrzymałam się w pół kroku i zaczęłam się rozglądać, ale nikogo nie zauważyłam. - Mam swoich informatorów.

- Świetnie. Czyli patrząc na to, że ich masz to nic mówić nie muszę. Przecież i tak się dowiesz - powiedziałam i ruszyłam dalej.

- Cenie sobie szczerość, Madeleine i wolałbym wiedzieć o tym od ciebie, a nie od nich. Swoją drogą co chciał Ethan od ciebie? - spytał.

- Śledzisz mnie? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

Psychopata - pomyślałam i ponownie się rozejrzałam, ale dalej nikogo podejrzanego nie ujrzałam. Już jednak wolałam, gdy miałam ochronę i o tym wiedziałam, niż gdy ktoś mnie śledzi i informuje o wszystkim Ramireza.

- Nie śledzę. Tak jak już mówiłem w Vegas mam wielu informatorów, którzy teraz obserwują, by twojej pięknej buzi nic się nie stało. Odpowiadam za ciebie nie tylko jako narzeczony, ale twoja rodzina powierzyła mnie twojej. Uwierz, jeśli coś by Ci się stało, to oni by mi tego nie wybaczyli. A czego chcemy uniknąć Madeleine? - spytał, a ja właśnie wsiadałam do samochodu.

- Pewnie zbędnych kłótni między naszymi rodzinami - odpowiedziałam, dając go na głośnomówiący i odpalając silnik.

- Dokładnie tak. No widzisz jak szybko się uczysz. Oczywiście mogę załatwić ci inną ochronę i dać Ci dużo prywatności. Wystarczy, że tylko powiesz, a będzie załatwione. - Uśmiechnęłam się do siebie i ruszyłam z miejsca.

- Uważaj, bo jeszcze ktoś uwierzy, że potrafisz tak ustępować - prychnęłam, a mężczyzna zaśmiał się delikatnie.

Czułam się tak jakbym serio gadała z psychopatą, ale moja rodzina mu ufała to ja też. Musiałam pamiętać, że robię to dla nich i polegam tylko na nich.

- Ty masz duże pole do popisu. Tylko nie nadwyrężaj mojej dobroci, bo ona szybko się kończy. A teraz jedź bezpiecznie, a ja załatwię Ci inną ochronę. Do zobaczenia Panno Montesinos - powiedział i się rozłączył.

Angel Of My Dreams (zawieszone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz