XII

351 21 3
                                    

Witam,
dodaje rozdział i informuje, że kolejny może być ojojoj i jeszcze później. Mam nadzieję, że będzie wam się podobać
Buziole!


                 Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze, zastanawiając się, jak uda im się zakryć to zmęczenie na mojej twarzy. To nie tak, że nie spałam w nocy. Przespałam z może pięć, albo sześć godzin. Dość dużo, ale jednak za mało, by wyglądać na wyspaną i gotową na ślub. Kręciło się wokół mnie więcej ludzi, niż mogłabym sobie wyobrazić. Moją mamę totalnie poniosło. Starała się, by ten ślub był jak z marzeń. Wszystko zaplanowała. Od początku do samego końca.

- Oglądała pani zmierzch? - spytała jedna z dziewcząt, która latała wokół mnie.

- Oglądałam - odpowiedziałam i dalej wpatrywałam się we własne odbicie.

- Pamięta może pani scenę, w której Alice kazała wyspać się Belli?

- Tak, pamiętam. Bella miała koszmar związany z Edwardem i przez to lekko się nie wyspała - powiedziałam, a dziewczyna stanęła na przeciwko mnie, zasłaniając tym moje odbicie.

- Czy pani również miała koszmary związane ze swoim przyszłym mężem? - dopytywała, a ja spojrzałam w szare oczy blondynki.

Wyglądała na bardzo młodą. Włosy miała do pasa, odgarnięte opaską, by nie leciały jej na twarz. Wyglądała tak młodo i niewinnie. Całkowicie nie pasowała mi do reszty kobiet, które robiły cokolwiek wokół mnie.

- Ile masz lat? - spytałam, a dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie.

- Szesnaście. Skończyłam tydzień temu - odparła pełna entuzjazmu.

- No to spóźnione wszystkiego najlepszego - powiedziałam, uśmiechając się delikatnie.

Dziewczyna od razu się zarumieniła i odparła jedynie zawstydzone "dziękuję". Odeszła i wtedy zobaczyłam, że to nie moje życzenia ją zawstydziły, tylko Pablo, który stał w drzwiach i nam się przypatrywał. Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie i podszedł do mojego krzesła, kładąc ręce na jego oparciu. Poczułam jego dotyk i przeszły mnie delikatne dreszcze.

- Jak się czuje panna młoda? - spytał, a ja miałam ochotę przewróci oczami.

Miałam wrażenie, że próbuje grać tak jakby wcale ten ślub nie był na siłę. Jakby był prawdziwy, a przecież wcale tak nie jest i chyba większość o tym wiedziała.

- Wyśmienicie - odpowiedziałam sarkazmem, a mężczyzna lekko nachylił się do mojego ucha.

- Chociaż staraj się udawać, że tak jest - wyszeptał.

Czyli miałam grać wielce zakochaną? Wydawało mi się to równie bez sensu, jak cały ten cyrk.

- Postaram się - powiedziałam. - Wydaje mi się, że pan młody nie powinien być w pokoju z panną młodą w czasie jej przygotowań.

- Racja. Już wychodzę. Chciałem tylko sprawdzić, jak czuję się moja przyszła żona. Do zobaczenia przy ołtarzu - odparł, uśmiechając się delikatnie i wychodząc z pokoju, zostawiając mnie samą.

Ponownie spojrzałam na swoje odbicie, wzięłam głęboki wdech i próbowałam zmotywować się do udawania zakochanej narzeczonej. Było to ciężkie, gdy w głowie wciąż miałam Ethana. Czułam się tak okropnie, że mu powiedziałam o tym wszystkim i przez te jego wyznanie. To był cios, który wcale nie pomagał mi w niczym.

🥀🥀🥀🥀🥀

- Wyglądasz obłędnie - pisnęła Harper, a ja spojrzałam na nią z politowaniem. - Ta sukienka, ten makijaż, te włosy. Matko kobieto oddaj trochę urody!

Angel Of My Dreams (zawieszone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz