XIV

282 19 8
                                    

Witam moje aniołki
wybaczcie, że tak późno, ale nowy rok chciałam zacząć od ogarnięcia prywatnych spraw.

Mam nadzieję, że u was wszystko w porządku.

Miłego czytania słoneczka 😇





      Słońce zachodziło, malując na niebie piękny obraz. Śnieg prószył, a mróz dawał o sobie znać. Wpatrywałam się w zachodzące słońce z dziecięcą satysfakcją. Grudzień był czasem, w którym starałam się poukładać wszystko w głowie i zacząć od nowa. Moje małżeństwo trwało już trzy miesiące i na pozór było jednym z lepszych małżeństw. Układało nam się dobrze, ale wciąż nie było to prawdziwe. Łączyły nas uczucia, ale nie dość mocne, bym zapomniała o Ethanie Nashu. Nawet teraz, gdy na miesiąc wyjechałam do Nowego Jorku. Patrząc na piękny krajobraz tego miasta, ciesząc się śniegiem, którego w Nevadzie praktycznie nie ma, myślałam o brunecie, który pozostał właśnie tam.

Opatuliłam się bardziej kurtką i w dalszym ciągu patrzyłam na niebo. Słońce już zniknęło za horyzontem. Jego miejsce zajęły gwiazdy. Na dworze stałam dobre dwie, może trzy godziny.

- Przeziębisz się. - Dobrze znany mi głos rozbrzmiał obok mnie.

- Nic mi nie będzie - odpowiedział.

- O czym tak myślisz? - spytał, a ja spojrzałam na mężczyznę.

- O niczym - skłamałam i uśmiechnęłam się delikatnie. - No może w sumie o tym, że napiłabym się gorącej czekolady.

Pablo zaśmiał się dźwięcznie. Zdołałam go pokochać, ale nie była to taka sama miłość, jak ta która łączyła mnie i Ethana. Nienawidziłam się za to, że dalej o nim myślę. Powinnam już dawno zapomnieć. Nawet nie rozmawiałam z nim od trzech miesięcy. Nie widziałam go na spotkaniach związanych z jego rodziną. Jakby zniknął. Jakby chciał, bym o nim zapomniała.

- To chodźmy pani Ramirez - powiedział mężczyzna, a ja się zaśmiałam.

Weszliśmy do budynku. Pablo wziął moją kurtkę i razem ze mną ruszył w stronę kuchni. Ku mojemu zdziwieniu nie poprosił kogoś o zrobienie napoju, a sam się za to wziął. Wpatrywałam się w niego, gdy on szykował czekoladę. Uwinął się dość szybko i stanął po drugiej stronie blatu, stawiając przede mną kubek z gorącym napojem.

- Myślisz, że radzą sobie w Vegas bez ciebie? - spytałam i zjadłam jedną z pianek, która znajdowała się na górze czekolady.

- Nie radzą. Dzwonili dzisiaj z dziesięć razy, ale wiesz gdzie to mam? - Uniosłam brew, wpatrując się w jego ciemne oczy. - Totalnie gdzieś. Jestem na urlopie z żoną i córką. Muszą sobie poradzić przez ten czas beze mnie. Patrick jest sprytnym chłopcem, da sobie radę.

- Nie wątpię w możliwości Patricka. Tylko zastanawiałam się, czy nie wywoła trzeciej wojny światowej tym swoim temperamentem. - Wzięłam łyka gorącego napoju, ciepło rozeszło się po całym ciele.

- To już będzie problem mojego ojca. Sam wybrał Patricka jako pomoc i bierze za niego odpowiedzialność w momencie, gdy mnie nie ma - odpowiedział, a ja skinęłam głową.

Mężczyzna wpatrywał się w swój kubek i ani razu nie spojrzał w moje oczy. Wydawało się jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wiedzial jak obrać to w słowa. Albo jakby coś go męczyło.

- Nie możesz mieć dzieci, prawda? - spytał i w końcu uniósł oczy na mnie.

- Co? - spytałam, marszcząc brwi.

- Będąc tutaj na studiach, zaszłaś w ciążę z Ethanem, ale poroniłaś. Czy to prawda? - Przeszedł mnie delikatny dreszcz.

Skąd on miał takie informacje. Ani moja mama, ani nikt z jego otoczenia o tym nie wiedział. O tym wiedziała jedynie Harper i niestety Ethan.

Angel Of My Dreams (zawieszone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz