IX

471 33 5
                                    

Dzień dobry moje maleństwa!

jest i rozdział.
Ostrzegam, że może być trochę niedopracowany jednak nie chciałam byście dłużej czekali.

Miłego czytania.

ps: Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział. Postaram się jak najszybciej

buźka 🥀






     Siedziałam machając nerwowo nogą i wpatrując się w biurko. Byłam tak cholernie zła. Sam fakt, że Hope tu przyjechała rozbudzał we mnie ogromną złość. Ona przynosi same problemy.

- Musisz się uspokoić - odparł spokojnie Pablo, a ja unioslam wzrok na jego ciemne tęczówki.

Siedział na przeciwko mnie i patrzył z takim spokojem. Oczywiście, że nie miał powodu do złości. Przecież nie zna Hope. Nie wie jaka jest i ile problemów może przynieść.

- Jak mam się uspokoić kiedy wiem, że Hope tu jest? - spytałam, a mężczyzna przewrócił oczami. - Pablo, ona przyjechała, bo usłyszała, że biorę ślub i nie dlatego, że jest kochaną kuzynką, a dlatego, że kazali jej dziadkowie Shires.

- No i? W czym widzisz problem. Mam Ci przypomnieć z kim bierzesz ten ślub? Większych problemów od tych, które będziesz miała dzięki mnie się nie nabawisz - odparł, puszczając przy tym oczko.

Miał rację, ale ja jednak przeczuwałam, że coś tu nie gra. Coś musiało być na rzeczy, że Hope tu jest. Nie ufałam tamtej części rodziny i nie zamierzałam im ufać. Nie zasłużyli na to.

- Twoja mama ma być za jakąś godzinę. Lepiej uspokój nerwy, bo wywołasz niepotrzebną kłótnie - odparł, a ja przewróciłam oczami. - Nie za wygodnie ci na moim fotelu? - spytał nagle.

- Wystarczająco wygodnie, by na nim dalej siedzieć - odpowiedziałam, patrząc przez okno i skupiając się na tym co dzieje się za nim.

- Wiesz, że jako moja żona będziesz brała duży udział w interesach? Będziesz musiała przy większości z nich być.

- Brzmi to tak jakbym była twoją ozdobą - burknęłam, a śmiech mężczyzny wypełnił pomieszczenie.

Uniosłam brew i spojrzałam w jego kierunku. Wydawał się naprawdę rozbawiony moim tekstem. Szkoda tylko, że mówiłam serio. Nie miałam zamiaru robić za czyjąś ozdobę. Pokazywać się jako jego żona i być na każde jego skinienie.

- Jako moja żona musisz być przy mnie - powiedział i spoważniał na twarzy.

- Jako mój mąż musisz wiedzieć, że nie zawsze będę miała ochotę na robienie za ozdobę - odparłam.

- Tak to już u nas jest Madeleine. Małżeństwo pokazuję się praktycznie wszędzie razem. U nas jest to tak jakbyśmy zostali skuci kajdankami i musieli wszędzie ze sobą łazić, czy Ci się to podoba, czy nie. Jesteś skazana na mnie. Będziesz miała czas tylko dla siebie, ale jeśli chodzi o grubsze interesy, czy jakieś spotkania z kimś z mafii to idziemy razem. Nie będziemy już ciągać Layli, bo nie ma takiej potrzeby, by ją w taki sposób narażać. Chyba, że będzie to coś większego. Doskonale wiedziałaś na co się zgadzasz - wytłumaczył.

Patrzyłam na niego jak na debila. Nie wiedziałam o tym. Nie wiedziałam, że to małżeństwo sprawi mi aż tyle kłopotów. Wiedziałam, że będę na niego skazana, ale nie wiedziałam, że aż tak. To było ponad moje granice.

- I pewnie będę musiała udawać szczęśliwą rodzinkę - odparłam.

- Tylko na tych większych spotkaniach. Na interesach pokazuj, że jesteś nie do zdarcia, że niczego się nie boisz. Tak jak to robisz zazwyczaj. W końcu jako żona znanego z nieprzewidywalności Ramirez musisz być taka sama - powiedział, uśmiechając się delikatnie.

Angel Of My Dreams (zawieszone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz