Rozdział 6

56 9 0
                                    

- Chwila, czyli...Ale jak...

Rocco stał zamurowany. Nie wiedział co powiedzieć, ani co o tym myśleć. Fakt, że list ten nie został wysłany „Wiewiórczą Pocztą" jeszcze bardziej go dziwił.

- Może ktoś robi sobie ze mnie żarty?...Ale przecież tylko ja i Juniper znamy kod...Będę musiał z nim o tym porozmawiać.

W tym momencie z okolic Wioski Pięknego Ogona rozległ się krzyk. Wojownik natychmiast ruszył na pomoc, zapominając kompletnie o tym, co przed chwilą przeczytał. Pędził ile miał tchu. Przepłynął jezioro, wjechał na górkę i ujrzał Junipera, który stał właśnie sparaliżowany strachem przed wilkiem. W Dzikim Lesie rzadko można było spotkać groźne zwierzęta, jednak zdarzały się takie przypadki. W momencie, kiedy wilk szykował się do ataku, Rocco zjechał z górki i ruszył w stronę atakującego. Stanął przed nim dęba po czym mocno, z całej siły uderzył przednimi kopytami w ziemię. Chwilę potem wilk uciekł z podkulonym ogonem. Juniper przyglądał się uważnie zaistniałej sytuacji. Po raz pierwszy mógł podziwiać swojego przyjaciela w akcji z takiej odległości. „Rocco jest niesamowity." - pomyślał.  

- Nic Ci nie jest?

Juniper nie odpowiedział. Był wpatrzony w Rocco jak w obrazek.

- Hej, słyszysz mnie?

- Ty jesteś niesa...Nie, nic mi nie jest.

- Mowity? Wiem, dzięki. - Wojownik zaśmiał się. - Dokąd szedłeś?

- Wracałem znad jeziora, kiedy ten wilk mnie zaczepił.

- Stary, Twój krzyk było słychać na cały Dziki Las.

- Nie pocieszasz.

- Wybacz.

- Będę już szedł.

- Poczekaj chwilę, chciałbym się Ciebie o coś zapytać.

- O co?

- Bo wiesz...

W tej właśnie chwili zadzwonił dzwon. Znajdował się on w Wiosce Pięknego Ogona i oznaczał początek ciszy nocnej. 

- Naprawdę będę już iść. Porozmawiamy jutro po spotkaniu przy Drzewie Strażnika.

- Niech będzie.

NASTĘPNY DZIEŃ, SOBOTA

Wszystkie konie zbierały się właśnie na spotkanie przy Drzewie Strażnika. Alder – siwy ogier z lekko błękitnymi końcówkami grzywy, starszy Mistyk i przedstawiciel ich stada jak zwykle zjawił się jako pierwszy. Niedługo później Mistycy, Leśnicy i Wojownicy. Spotkanie zaczęło się tak jak zwykle – wspólnym czczeniem Drzewa i samej Aideen, a następnie składaniem ofiar w postaci różnorodnych podarków. Następnie zaczęła się dyskusja, która z każdą sekundą zaczęła się zaostrzać.

- Mam już po dziurki w nosie Waszych hałasów! Jak my mamy się skoncentrować na rozmyślaniu, skoro tuż nad naszymi głowami słychać tętent kopyt, walenie w bębny i jakieś niezrozumiałe okrzyki?! - zaczął Alder.

- Kupcie sobie zatyczki. - odparł bez wzruszenia Rocco. - Ja mam po dziurki w nosie Waszego marudzenia. Życie to nie marzenie.

- Słuchaj no...

- No co staruszku?

- Oj, przeginasz.

W tym momencie Alder ze złością rzucił się na silniejszego, młodszego ogiera. Jeszcze chwilę, a byłoby naprawdę nieciekawe, ale na szczęście do akcji wkroczył...Juniper. 

- Przestańcie. - powiedział cicho, jednak wyraźnie i zrozumiale. Rocco w tym momencie mocno się zaskoczył, bo owszem, Juniper często załagadzał sytuacje, ale jednak podczas ostrzejszych dyskusji wolał stać z boku. Niestety w tym momencie, kiedy Rocco spojrzał na Junipera Alderowi udało się uderzyć go mocno w nos kopytem. Rocco momentalnie chciał mu oddać, jednak Ash go powstrzymała.

- Nic tu po nas. - powiedziała Wojowniczka. - Strażnik na pewno nie byłby z Was dumny. Jazda! - powiedziała do stada, po czym całe stado Wojowników popędziło galopem w stronę Pradawnego Koloseum. No – z wyjątkiem Rocco i Ash, którzy szli powoli, ponieważ nos Rocco nie wyglądał najlepiej.

Juniper obserwował wszystko z boku. Wiedział, że to po części jego wina, więc do końca spotkania się nie odzywał. Martwił się o Rocco, chociaż ten – jako Wojownik - wychodził już z poważniejszych kontuzji. 

Leśnicy i Mistycy dyskutowali jeszcze przez pewien czas po czym rozeszli się. Leśnik wykorzystał drobne zamieszanie podczas rozdzielania się stad i zakradł się na drogę prowadzącą z Moczarów Kijanek do Kręgu Trzech Kieł. 

Ostrożnie przejechał ścieżką, jednak był pewien problem – strażnik. Schował się za sporym krzakiem i próbował coś wymyślić. Zauważył boczną ścieżkę, ale o wiele bardziej stromą. Postanowił zaryzykować, dzięki czemu dostał się do Pradawnego Koloseum. Wszystkie konie znajdowały się aktualnie na Równinach Galopu, jedynie Ash i Rocco przesiadywali w Kręgu Trzech Kłów. 

- Boli Cię? - zapytała zmartwiona klacz. - Zawsze uważałam, że Mistycy są dziwni.

- Ash uspokój się. Wiesz przecież, że to też moja wina. Niepotrzebnie go zdenerwowałem.

- Ale to on ma ciągle do nas problem!

- No wiem, ale co ja Ci na to poradzę?

- No jak zwykle! Nic na to nie poradzisz! Jako reprezentant powinieneś...

- Mam już dosyć tego Twojego gadania! Cały czas próbujesz wszystkim uświadomić, że są gorsi od Ciebie!

- Wcale nie, co Cię napadło?

- Mnie co napadło?! M N I E?!

- Nie krzycz tak i nie denerwuj się, nos Ci mocniej krwawi.

- Zostaw mnie w spokoju to może przestanie.

- Rocco ja...

- Później pogadamy. - odrzekł po czym sam opuścił Krąg i poszedł w swoje jedno z ulubionych miejsc – polankę niedaleko Przesmyku do Szarego Świata.

Juniper dalej przemierzając wąziutką ścieżkę na uboczu również dotarł na tą polankę i uradowany podbiegł do Rocco.

| Juniper x Rocco | Star Stable ShipsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz