Zacisnąłem lekko spocone dłonie na plecaku i wypuściłem powietrze z ust. Moje serce szybko biło; trochę się obawiałem, że Tobio znów się posunie tak daleko. To nie tak, że mi się nie podobało, jest wręcz przeciwnie. Boję się tylko tego bólu, który był na początku. Mogłem co prawda przerwać w każdym momencie, ale nie byłem przekonany, że Kageyama byłby zadowolony. Zapukałem do drzwi, a po kilku sekundach otworzył je chłopak. Wciągnął mnie do środka i mocno przytulił. Moje zimne policzki zderzyły się z ciepłem jego torsu. Zamknąłem na moment oczy.
- Jesteś sam? - spytałem, zdejmując ubranie wierzchnie.
Byłem tego ciekawy od momentu, gdy postanowiłem u niego nocować. O ile jest ktoś z jego rodziny w domu nie mógłby uprawiać ze mną seksu. Z pewnością nie mógłbym tego zrobić, wiedząc, że w każdej chwili ktoś mógłby wejść i nas zastać w takiej sytuacji. Myślę, że chłopak myśli podobnie jak ja.
- Tata jest... - mruknął, marszcząc czoło.
Po tych słowach ulżyło mi. O mały włos, a wypuściłbym powietrze z ust, wyraźnie pokazując, że taki obrót spraw jest dla mnie korzystny, chociaż czarnowłosy nie wygląda na zadowolonego.
Chociaż już byłem u niego w domu, to i tak z zainteresowaniem rozejrzałem się po wnętrzu jego salonu, połączonego z kuchnią. Na jednej ze ścian zobaczyłem ramki ze zdjęciami. Prowadzony ciekawością, podszedłem bliżej, przyglądając się im z bliska. Na wielu z nich znajdował się mały chłopiec, który musiał być Kageyamą. Na kilku z nich byli jego rodzice, ale znajdowało się tam sporo zdjęć dziewczynki, pewnie jego siostry. Uśmiechnąłem się lekko, odwracając głowę na bok, gdzie stał Tobio. Tak jak ja, przyglądał się twarzom jego rodziny.
- Byłeś uroczy jako dziecko. - zaśmiałem się cicho, a czarnowłosy spojrzał na mnie, unosząc jedną brew.
- Ty pewnie byłeś pulpetem. - uśmiechnął się w typowy dla siebie sposób.
- Wcale nie. - wydymałem usta.
- Mhm... - mruknął i wbił mi palec w bok, a ja odskoczyłem od niego szybko, śmiejąc się przez niego.
Po chwili się uspokoiłem i podszedłem do niego, chcąc go połaskotać, jednak na moje nieszczęście nie miał łaskotek.
- To nic ci nie da. - powiedział, łapiąc za moje dłonie i unosząc je nad moją głowę.
Schylił się na wysokość mojej twarzy, a ja przełknąłem ślinę. Moje serce zaczęło bić dwa razy szybciej, a w mojej głowie już układałem dalszy ciąg wydarzeń. Chłopak z szyderczym uśmiechem chuchnął w moją twarz i się wyprostował, puszczając moje nadgarstki.
- Zrobiłeś się czerwony. - wytknął mi Kageyama.
Przyłożyłem dłonie do policzków, czując ich gorąc. Spojrzałem na niego z wyrzutem.
- To twoja wina!
- Urocze. - Pstryknął mnie w nos. - Chodź już. Hachiko się za tobą stęsknił. - powiedział i minął mnie, wchodząc na schody.
Poszedłem za nim posłusznie. Znaleźliśmy się w jego pokoju, gdzie znajdował się łaciaty szczeniak. Zwierzę od razu się na mnie rzuciło, skacząc wokół moich nóg. Kucnąłem przy nim i zacząłem się z nim bawić, głaskać go po głowie oraz drapiąc za uchem. Skończyło się na tym, że leżałem na podłodze, a pies lizał mnie po twarzy. Śmiałem się z jego poczynań, próbując go od siebie oderwać. Gdy w końcu mi się udało, spojrzałem na chłopaka, który siedział na łóżku. Rzucił w moją stronę jedną z kart, które trzymał w dłoni.
- Zagrajmy.
Uśmiechnąłem się triumfalnie, czując, że Tobio nie ma ze mną szans w żadną z gier karcianych.
Wydałem z siebie niezadowolony jęk, widząc, że to będzie moja siedemnasta przegrana z nim. Graliśmy w wojnę, makao i tysiąca, a wygrałem tylko sześć razy. Chłopak z przebiegłym uśmiechem rzucił jokera na stos kart, kończąc dwudziestą trzecią rozgrywkę.
- A myślałem, że jestem dobry... - mruknąłem, patrząc na moją sromotną porażkę.
- Jesteś dobry, tylko ja jestem lepszy. - powiedział, zbierając karty i je układając.
- A może zagramy w oszukańca? - zaproponowałem, licząc, że przynajmniej ta gra będzie kończyła się dla mnie wygraną.
- Nie słyszałem o tym... - zmarszczył brwi. - Jak się w to gra? - spytał, a ja w duchu sobie dziękowałem, że w przeciwieństwie do czarnowłosego znałem tą grę.
Szybko wytłumaczyłem mu zasady tej gry. Pomyślałem, że jak tylko się w nią wczuje, to nie miałbym szans na wygraną z nim. Rozdałem talię kart pomiędzy nas dwóch. Przeraziłem się ilością trzymanych kart, ale wiedziałem, że inaczej się nie da. Położyłem asa kier, który trafił się do mojego zbioru. Kageyama położył kartę nie w tą stronę co trzeba i musiał ją wymienić na inną. Zaśmiałem się z niego, a chłopak posłał mi zirytowane spojrzenie.
Jako iż nie było wokół nas drewna, stuknąłem otwartą dłonią w kolano. Wydało to na tyle głośny dźwięk, żeby Tobio zwrócił na mnie uwagę znad swoich kart. Już dawno go rozgryzłem. Zawsze, gdy kładł złe karty uparcie unikał patrzenia na stos kart i mojego spojrzenia, zaś, gdy były one dobre patrzył w moją stronę wyzywająco.
Chłopak wypuścił powietrze z ust zbierając przynależną mu ilość kart. Utworzyła się całkiem spora kupka, więc chłopak musiał być sfrustrowany, ponieważ niewiele mu brakowało do zakończenia gry.
- Teraz to ja wygrywam, ha! - uśmiechnąłem się szeroko, kładąc kartę na innych.
- Jeszcze zobaczymy kto wygra... - mruknął, a po chwili położył asa trefl, zmieniając kolor kart.
Otworzyłem buzię ze zdziwienia. Wiedziałem, że chłopak miał tą kartę, ale zdążyłem o tym zapomnieć i grałem dalej, myśląc, że asy zostały już wyrzucone.
- Skąd ty to... - Przerwałem, gdy zauważyłem, że nie miałem ani jednej karty trefla. Próbując nie dać po sobie poznać położyłem przypadkową kartę. - ...wziąłeś. - dokończyłem, marszcząc brwi.
Chłopak spokojnie ułożył kolejną kartę. Miał sporo kart, więc istniała duża szansa, że wiele z nich on posiada. Pozostała część leżała pod innymi asami. Naprzemiennie rzucaliśmy kartami, a stres rósł. Bałem się, że chłopak mógłby zapukać, a ja musiałbym zbierać już sporą liczbę kart. Miałem wrażenie, że pot spływał po moim czole.
Nie minęło wiele czasu, a chłopak uderzył w moje kolano, okryte czarnymi dresami. Spojrzałem na jego dłoń na moim kolanie z szeroko otwartymi oczami. A myślałem, że wygram...
Westchnąłem i po sprawdzeniu ostatniej karty przez czarnowłosego zebrałem karty. Mój wzrok powędrował w stronę jego kart. Zostało mu ich niewiele, a ja nie miałem już szans na wygraną przy takiej różnicy kart. Mógłbym puknąć przy jego ostatniej karcie, ale czy nie zostawi tej dobrej na sam koniec? A może użyje jej na początku?
Spojrzałem na niego, czując, że ta rozgrywka będzie długo trwać. Chłopak patrzył na mnie z lekkim uśmiechem, oczekując ruchu z mojej strony.
- Twój ruch.
CZYTASZ
The Brightness of Sun // KAGEHINA
FanfictionPodczas obozu letniego w Tokio Kageyama wyznaje coś Hinacie. Właśnie wtedy Shoyo uświadamia sobie jego uczucia do czarnowłosego...