Stokrotki

65 4 0
                                    

Czwartek, czyli dwa dni później od wizyty kontroli rodzicielskiej, Jin wraz z Yoongim postanowili wyjść na zewnątrz. Pogoda dopisywała, ponieważ był już czerwiec, więc postanowili pokorzystać z ocieplenia.

Chłopiec miał kilka zabawek przed domem, którymi uwielbiał się bawić. W międzyczasie, kiedy on w najlepsze był pochłonięty jeżdżeniem plastikową koparką po rabatkach Seokjina, ten postanowił zajrzeć do skrzynki na listy, która sygnalizowała, że listonosz i do nich zawitał. Mężczyzna zdążył zapomnieć o nieprzyjemnej dla niego wizycie inspektora, więc nie domyślał się, iż mógłby to być list właśnie z domu dziecka.

Nie mylił się. Po przeczytaniu, kto jest nadawcą, przeszedł go zimny dresz oraz niepokój. Nie wiedział co zrobić, czy otworzyć go teraz i mieć czarno na białym na czym stoi, czy może jednak czekać na Namjoona, który na szczęście miał być dzisiaj wcześniej. Oczywiście razem z nim czułby się lepiej otwierając zawartość, bo sprawa niejako dotyczy również i jego.

Spojrzał na niewinnie bawiącego się Yoongiego między kwiatkami, który właśnie próbował dosięgnąć najwyższego pączka rośliny. Mężczyzna uśmiechnął się szczerze pod nosem, a do oczu napłynęły mu łzy. Na myśl o braku tego dzieciaka w jego domu krajało mu się serce. Tak bardzo zdążył się do niego przyzwyczaić. Nie wyobrażałby sobie tego domu bez chłopca, który codziennie odpycha ugotowane jajko, które mu nie smakowało, albo bez jego płaczu, czy śmiechu. Bez uśmiechu Namjoona, który podrzucał malucha prawie pod sam sufit, żeby go z powrotem złapać w swoje umięśnione, duże, bezpieczne ramiona. 

Nie może się doczekać, żeby pomachać mu pierwszy raz, gdy odprowadzi go do szkoły, albo pomagać mu w zadaniach domowych. Kiedy będzie potrzebował prawdziwej, męskiej porady dotyczącej kobiet (bądź mężczyzn), lub pomagania mu w odpaleniu samochodu. Tak bardzo dokładnie i wyraźnie wszystko widział w przyszłości oczami wyobraźni, tak bardzo chciał, żeby się to nie rozmazało. 

- Jin! J-Jin! - wołał Yoongi spod domu, żeby mu pomógł.

Chłopiec czasami wołał na opiekuna "Tatuś", albo "Jin" w zależności jaki miał kaprys. Trzylatek już wiele rzeczy rozumiał, na przykład to, że ma dwóch tatusiów, którzy mimo to bardzo go kochają. Tak był również uczony od początku przez tą dwójkę. Chcieli dla niego stworzyć bezpieczny, pełen miłości i oparcia dom, w którym będzie się czuł tak, jakby był jego. Bo prawda była taka, że faktycznie do niego należał. 

- Już idę Yooni! - przetarł szybko mokre oczy o rękaw swojej koszulki, po czym ruszył do maluszka. Odłożył na parapet pod okno list, którego ostatecznie nie otworzył, po czym zwrócił się do synka. - Co się dzieje? 

- Das(z)? - wskazał swoim chudziutkim paluszkiem na owego pączka kwiatu, które Jin posadził niewiele po przeprowadzce. 

Ta roślina bardzo kojarzyła mu się z domem, który był przepełniony jego rodzeństwem, a właśnie ten kwiatek rósł u niego na parapecie. Była to jedyna rzeczy w jego pokoju najbardziej strzeżona. 

Jin przykucną obok rabatki, na której i tak stał już Yoongi, po czym spojrzał się w górę. Teraz i on widział, jak pięknie wygląda pąk pod tym kątem. 

- Nie możemy go zerwać, Yoongi. Ten pączek za kilka dni będzie ślicznym, fioletowym kwiatuszkiem, który będzie ładnie pachniał. Jak go teraz zerwiemy, to nie urośnie, a zwiędnie - wyjaśnił mu delikatnie Jin.

Yoongi nie bardzo rozumiał, dlaczego tak się dzieje. Po zerwaniu roślina umiera? To miał na myśli mężczyzna? Dlaczego nie urośnie? On się nim tylko pobawi, może zakopie w ziemi, albo wrzuci do kałuży, które pozostały jeszcze na jezdni po nocnym deszczu, ale odstawi kwiatka z powrotem na miejsce. 

Chłopczyk zrobił kwaśną minę.

- Daj, Jiiiin! - nalegał maluszek i zaczął tupać nóżkami po mokrej ziemi.

- Ale nie będzie kwiatuszka. Możemy w zamian poszukać jakichś po drugiej stronie domu. - Seokjin wstał i wyciągnął do niego dłoń, żeby ten tylko złapał go swoją rączką za palec opiekuna. 

Yoongi patrzył to na zielony jeszcze pączek, którego tak bardzo pragnął, to na otwartą dłoń Jina. Bardzo chciał te obie rzeczy mieć teraz w rączkach. Nie chciał rezygnować z żadnej z nich, ale w ostateczności wybrał Seokijna, który oczywiście z cierpliwością czekał na jego wybór. Dawał mu pełny wybór w podobnych sytuacjach. Nie ukrywał tego, że nie podobało mu się czasami jego zachowanie, natomiast wiedział, iż to tylko dziecko. Należy mu się takie zachowanie, jak i odpowiednie traktowanie z tym związane.

Z trzymającym się kurczowo Jina, on i Yoongi poszli za dom, żeby pozbierać inne roślinki, by chłopiec mógł się nimi pobawić. 

Na świeżej trawie, między źdźbłami rosły sobie spokojnie niewielkie, białe stokrotki. Kiedy Jin pokazał na nie palcem, Yoongi od razu rozpromieniał i rzucił się na ziemię, by z jak najbliższej odległości oglądać kwiatki. Oczy mu świeciły żywym płomieniem radości oraz ciekawości. Tak bardzo uwielbiał przyrodę oraz świat zewnętrzny. Mimo iż w domu czuł się bezpiecznie oraz naprawdę kochająco, to na polu mógł wszystko, nie odczuwał granic, przestrzeń dawała mu swobodę a niebo, które rozpościerało się nad małym chłopcem sprawiało u niego ukojenie niżeli lęk, jak u większości dzieci.

Jeszcze miesiąc temu Yoongi bał się wszystkiego, jednak próbował z niewielką nieśmiałością nowych rzeczy. Rodzice pomagali mu przy tym wszystkim, dlatego teraz sam z chęcią posuwa się do różnego odkrywania świata.

Jin wyrwał jedną stokrotkę i podał ją Yoongiemu, który zaczął powtarzać po rodzicu. Robił to naprawdę bardzo delikatnie, jakby nie chciał sprawić im bólu. Czasami musiał mocniej pociągnąć, ponieważ mocno trzymały się korzonkami. 

Ten widok brodzącego w trawie Yoongiego rozczulał do granic możliwości. Tak bardzo przypominał Jinowi jego młodszą siostrę, która również uwielbiała rośliny. Dogadywali się. Mieli tematy do rozmów, uwielbiali razem tworzyć książkę z suszonymi liśćmi. Brakowało mu jej teraz. Nie wiedział co się dzieje zarówno z nią, jak i z resztą rodzeństwa. W takich chwilach myślami wracał do swojej rodziny, do Namjoona, który dawał mu oparcie, był przy nim, kochał najmocniej na świecie, oraz do Yoongiego, będącego jego oczkiem w głowie, maluszkiem, którym trzeba się opiekować jak porcelaną, ponieważ jest taki drobny i kruchutki. 

W głowie Jina zagościł również list, niedawno wyciągnięty z metalowej skrzynki. Tak bardzo bał się go otworzyć, ale jak tylko Namjoon przy nim będzie, od razu poczuje się pewniej otwierając papierek.

Równie dobrze może to być tylko pozytywne potwierdzenie wcześniejszej wizyty. I na tą wersję był gotowy. Nie wyobrażałby sobie tej drugiej, która zapewne złamałaby mu serce. Kto wie, czy po takiej stracie pozbierałby się całkowicie.

- Jin! - zaczął krzyczeć chłopczyk wyciągając rączkę z kwiatkami tuż przed samą twarzą mężczyzny.

- Widzisz? Te są już rozwinięte, nie mają pączków. Są piękne - dodał cicho.

- Piekne. - próbował powtórzyć Yoongi cały czas patrząc malutkimi oczkami na rośliny.

- Tak. Piękne. Chcesz je wsadzić do wody? 

- Tak! - ucieszył się szczerze chłopiec i szybko wstał, by jeszcze szybciej pobiec do domu. 

Jin oczywiście go dogonił, by tylko otworzyć mu drzwi, ponieważ ten wciąż nie dosięga do rzeczonej klamki. Zanim jednak weszli do domu, na podjazd podjechał nie kto inny jak Namjoon z pracy. Czym prędzej zgasił silnik i nawet niezmęczony wyszedł z pojazdu trzaskając za sobą drzwiami. Podbiegł uradowany do Seokjina i wpadł mu w ramiona niczym stęskniony nastolatek po roku rozłąki z drugą połówką. Starszy oczywiście się ucieszył widząc swojego przystojnego męża, który codziennie daje mu powód do życia oraz radości. 

Żar miłości 2 // Baby BangtanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz