praca praca praca

54 5 1
                                    

I w ten sposób minął kolejny miesiąc. Namjoon cały czas zastanawiał się nad zmianą pracy, jednak debatował o tym tylko i wyłącznie w swojej głowie. Wiedział, że Seokjin zaraz będzie prawił mu wywody oraz rzucał nieuzasadnione (dla niego) argumenty.

Jednakże Joon z każdym kolejnym dniem za blatem kuchennym, ubrudzonym w przeróżnym jedzeniu oraz niejednym zacięciu się nożem, przestawał akceptować to co robi. Każdy kolejny ruch pokazywał mu, że jako kucharz dawno się wypalił i potrzebuje czegoś nowego. Czegoś, co będzie mu sprawiało radość, satysfakcję oraz spełnienie zawodowe.

Nigdy przeważnie nie wiedział, co chce konkretnego robić w życiu. Praca w najlepszej agencji reklamowej w Seulu była po części nie jego decyzją, ale zaakceptował to, że miał możliwość tam pracować. Z czasem bardzo polubił ten zawód, szybko się zaaklimatyzował i odnalazł w szeregach zorganizowanego zespołu.

Praca jako kucharz sprawiała mu przyjemność. Nadludzko dobrą, kiedy tylko Seokjin przy nim był, doglądał jego starań, dbał o niego na każdym możliwym kroku. Teraz, kiedy jednak nie ma go przy nim, po prostu taka praca zaczęła mu się nudzić. Nie widział w niej sensu, każdy dzień spędzony w kuchni był taki sam. Wiedział również, że Jin tęskni za kucharzeniem. Za wonią uwalniającą się z garnków, za dźwiękiem krojonych, świeżych warzyw, czy mięsa. Za tym swoim fartuchem, który pomimo iż nosi w domu, to noszenie go w miejscu pracy jest zupełnie czymś innym.

Seokjin nie rozmawiał o tym dogłębniej, dlaczego zrezygnował z powołania. Oczywiście. Mówił, że ma dziecko, musi poświęcać mu sto procent uwagi, tym bardziej, że Namjoon pracuje i zarabia na ich utrzymanie. On natomiast w głębi tęsknił za tym wszystkim, co mógłby robić w profesjonalnej kuchni, z masą dobrych przyrządów, dobrego, sprawdzonego jedzenia oraz gości, którzy jak zwykle zachwycali się jego daniami. To było jego powołaniem. Zrezygnowanie z marzeń zostało podjęte zbyt szybko i pochopnie, natomiast nie żałował zaadoptowania Yoongiego, który tak nagle stał się jego numerem jeden.

*

Z każdym kolejnym dniem Namjoon wracał coraz to bardziej zmęczony. O godzinie prawie dwudziestej pierwszej nie był w stanie nawet nacisnąć klamki. Za którymś razem nawet oparł się na niej, wyślizgnęła mu się spod dłoni a ten z hukiem upadł pod sam próg drzwi. Nabił sobie wtedy wielkiego siniaka na środku czoła, którego ma do teraz. Nie smaruje maścią, tak jak kazał mu Jin.

Wory pod oczami były również coraz bardziej zauważalne. Jego skóra również pobledła, ponieważ dużo wysiłku a mało spania oraz jedzenia, poskutkowały właśnie takim obrotem spraw. Bo kiedy mężczyzna przyjeżdżał ledwo żywy, od razu rzucał się na kanapę w salonie, na której momentalnie usypiał. 

Jin widział, co się działo z jego mężem. Dlatego czekał do weekendu, jedynego dnia wolnego, kiedy Namjoon może pospać dłużej. Jednak weekend był też taki specyficzny, ponieważ to on wstaje rano do Yoongiego, by pomóc mu z poranną toaletą oraz z naszykowaniem mu jedzenia i ogólnie spędzenia razem czasu. Tym razem było inaczej, ponieważ małego chłopca zbudził tatuś, a tata tym razem we właściwym łóżku, spał jak zabity. 

- Idziemy obudzić tatę? - Jin wyciągnął już obudzonego z łóżeczka Yoongiego, który jeszcze przecierał oczy swoimi małymi piąstkami.

- Taak! Tata! - krzyczał.

I tak też zrobili. Mężczyzna posadził chłopca na materacu w ich pokoju, a ten od razu poraczkował pod umięśnione i ciężkie ramię Namjoona. Chciał się w ten sposób do niego przytulić. Mało co widział go w tygodniu, bo gdy on przyjeżdżał z pracy, ten już dawno spał. Domagał się uwagi również od swojego taty.

- Tatoooo - zaczął wołać maluch, kiedy zniknął pod całym ramieniem rodzica.

Mężczyzna ani drgnął, przez co Yoongi zaczął się niecierpliwić. Szturchał go, próbował się wydostać nawet z uścisku. W którymś momencie zaczął go lizać, a nawet podgryzać. I to nie ze złośliwości. Chciał po prostu pobawić się z Joonem, żeby w końcu go przytulił, ucałował w czółko i podał mu ukochaną zabawkę z najwyższej półki szafy. Taki miał być, a nie cały czas śpiący, z zamkniętymi swoimi oczkami, które z taką miłością patrzyły na Yoongiego. Nie dzisiaj, kiedy to był Dzień Zabawy z Yoonim.

- Jin, co z tatą? - zaczął wołać smutny i zawiedzony chłopiec, wciąż zakryty ręką Namjoona.

Jin w tym momencie odsłaniał żaluzje i otwierał okno, żeby trochę letniego, chłodnego powietrza wleciało do pokoju. Zagapił się przy tym na pewną kobietę, która wyprowadzała swojego psa. Zdawała mu się być bardzo znajoma i nawet przeszły go lekkie dreszcze, powodując tym samym gęsią skórkę.

Słysząc wołanie swojego dziecka, wyrwał się z dziwnego transu i od razu zwrócił swoją uwagę na niego.

- Hm? Co mówiłeś Yoongi? - usiadł obok niego i podniósł ramię Joona, żeby ten mógł się spod niego wyczołgać.

- Co z tatom? Czemu wciąż śpi? - postawił się do pionu lekko się chwiejąc i smutno wskazał palcem na mężczyznę.

- Tata musi jeszcze odpocząć, ale myślę że za niedługo się obudzi. - uśmiechnął się do chłopca i przytrzymał go jedną ręką, żeby czasem nie upadł na ziemię. - Idziemy robić śniadanie?

- Tak. - poprawił mu się od razu humor na myśl, że wypije swoje ulubione mleko, które jeszcze mu się nie znudziło.

Jin wziął go na ręce i oboje zostawili jeszcze śpiącego Namjoona w sypiali, na to oni zeszli do kuchni z oczywistych już planów.

Minęło trzydzieści minut a młodszy jeszcze nie zszedł. Nie słychać było żadnego przekomarzania ani dźwięku zamykanego okna. Jina zaczynało to nie dość, że irytować, to jeszcze niepokoić. Godzina prawie jedenasta na zegarze, a ten ani drgnął ze swojego łóżka.

Starszy postanowił więc zobaczyć, przy okazji obudzić męża. Dał mu już wystarczająco czasu na odespanie, jednak no bez przesady.

- Namjoon, wstawaj. Dość tego. - wparował z impetem do pokoju a jego oczom ukazał się skulony, pod kołdrą Namjoon. Jin mógł jedynie usłyszeć ciche jęknięcia oraz szlochy. - Joon, wszystko dobrze? Co się dzieje?

I nagle z Jina terminatora, który był w stanie roznieść wszystko i wszystkich, zmienił się na potulną owieczkę, mającą jedynie zdolności przytulania oraz pocieszania.

Usiadł na łóżku robiąc wgniecenie swoim ciężarem, co na pewno poczuł Namjoon. Natomiast ten w ogóle nie drgnął. Ściszył natomiast swoje pomruki, jedynie do ledwo wyczuwalnego oddychania. Nas miał oczywiście zatkany więc nie obyło się również bez jakiś śmiesznych świstów.

- Powiesz mi o co chodzi? Namjoonie... - położył delikatnie rękę na jego plecach i zaczął nią robić okrężne ruchy. Chciał dać tym do zrozumienia, że jest przy nim i może na niego liczyć. - Kochanie, proszę. Od tygodnia nie rozmawialiśmy, Yoongi za tobą tęskni. Ja też...

Żar miłości 2 // Baby BangtanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz