Początek Złego

24 4 0
                                    

Yoongi nie dał się przytulić Seokjinowi. Uznał, że teraz nie będzie się do nikogo tulić ani całować. Nie obchodziło go, jak jego tata Namjoon targał sobie włosy, kiedy on kulił się w kącie salonu. Nie miał zamiaru pocieszać Jina, który sam płakał, ale twardo siedział za synkiem, cierpliwie czekając.

Gdy tylko chłopiec się uspokoił, wcale nie było lepiej. Nie odzywał się do nikogo. Nie chciał wziąć żadnego cukierka ani czekoladki, którą proponowali mu starsi. Żadne pomysły na zabawę, grę, czy chociażby oglądanie telewizji. Nic nie działało na Yoongiego.

Najgorsze było w tym wszystkim to, że nie chciał podać powodu, dla którego się tak zachował. Seokjin od razu wtedy w ogrodzie wyszedł z bramy i rozglądając się dookoła, nie znalazł nikogo, kto mógłby zrobić jakąś krzywdę jego dziecku. Później były dokładne oględziny ciała, bo może coś ugryzło Yoongiego, jakiś insekt, pszczoła, czy egzotyczny wąż. Pomysły zdesperowanych rodziców były nie z tego świata. Ale kiedy w grę wchodzi dobro własnej pociechy, wtedy dmucha się z każdej strony.

Ostatecznie wyglądało na to, że Yoongi jest cały i zdrowy. Podchodził więc nowy pomysł. Dokładniej mówiąc - trauma z sierocińca.

Namjoon nie chciał w to wierzyć, gdyż bywali u psychologa dziecięcego, a ten nie wykazał żadnych podobnych odchyleń u chłopca. Był z natury po prostu cichy i nieśmiały, a nie zagubiony, czy wystraszony. Potrzebował wtedy czasu. Dostał go. I już było dobrze. Między Namjoonem i Jinem czuł się wspaniale. Jak ryba w wodzie. A ten obecny stan wynikł dosłownie w jednej sekundzie. Kiedy Seokjin wyszedł do toalety.

- Zawiodłem, tak strasznie zawiodłem... - łkał starszy z rodziców, kiedy Joon przytulał go do siebie. Obserwował dokładnie trzęsącego się syna po drugiej stronie salonu. Opadły mu ręce. Nie wiedział co powinien zrobić.

- To nie twoja wina.

- Gdybym nie wyszedł to bym go upilnował! - zaniósł się frustracją. Tymczasem Yoongi zakrył sobie uszy dłońmi.

- Przestań, straszysz go. To nie pomaga - próbował załagodzić sytuację Namjoon, ale sam nie wiedział, z czego to wszystko wynikło. Gdyby Yoongi chciał porozmawiać, co zaszło w ogrodzie, wszyscy znaleźliby jakieś rozwiązanie tej sytuacji. Pomogliby z pewnością maluszkowi, który miał teraz mętlik w głowie.

Minęło trochę czasu, zanim Yoongi pozwolił sobie wyjść z kąta. Dostał przestrzeń od starszych, którzy do niego nic nie mówili, nie zaczepiali go, nie starali się na siłę go wyciągać z ukrycia. Pilnowali go teraz jedynie, bardziej niż jajko na patelni, aby białko się ścięło, a żółto pozostało płynne.

Chłopiec chwiejnym krokiem podreptał to swoich ojców. Miał duże, przekrwione oczy, w których jeszcze było widać łzy. Policzki także świeciły mu czerwienią. Cichutko czkał. I także czekał, aż starsi zrobią mu miejsce między nimi. Czasem tak bywało, że siedzieli wspólnie na kanapie, oglądając telewizję, albo czytając jakieś baśni. Teraz potrzebna była im troska oraz czułości.

- Yoongi? Chodź tu do nas. - Namjoon przesunął się kawałek od męża, żeby chłopiec mógł się do nich na raz przytulić.

Trzylatek wahał się, gdyż długo patrzył się na puste miejsce, zrobione specjalnie dla niego. Minę miał nie do odczytu. Zero emocji, radości, a nawet smutku. Teraz był zobojętniały.

- Chodź tu, szkrabie. Proszę - wycedził Seokjin, przez znowu zaciskające się gardło. O mało co nie pisnął jak czajnik.

Minęły kolejne minuty i Yoongi w końcu wszedł na kanapę. Joon pomógł mu, gdyż jeszcze był za malutki, ale dobrze sobie poradził i tak.
Teraz rodzice go przytulali, a on grzecznie oddawał pieszczoty. Ponownie wszyscy się rozpłakali, więc tak spędzili kolejne pół godziny. Na szczęście żadne z nich nigdzie się nie spieszyło.

Żar miłości 2 // Baby BangtanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz