X

164 20 7
                                    

// Wiecie co? Ten rozdział miał już być dwa tygodnie temu... Ja go nawet opublikowałam, ale cudowny wattpad stwierdził, że coś sobie zepsuje i go usunął, a że miałam sporo na głowie ostatnio i praktycznie nie korzystałam z aplikacji, to dopiero dzisiaj to ogarnęłam. Także wybaczcie za kolejny długi czas czekania, jednak tym razem to nie moja wina :)

Co prawda ten rozdział wciąż jakoś niespecjalnie mi się podoba pod względem stylistycznym, ale i tak uważam, że jest lepszy niż bodajże dwa poprzednie. No nic... To ja już nie przedłużam.

Miłego czytania! //


Pierwszy tydzień od koszmarnego incydentu był najgorszy. Zarówno Dazai, jak i Ozaki chodzili spięci, całymi dniami obwiniając się o stan Chuuyi. Rudowłosy, choć po samej akcji wydawał się dość spokojny, po powrocie do budynku mafii zamknął się w sobie. Nie mówił, praktycznie nic nie jadł, po prostu... egzystował. Niczym szmaciana lalka nieposiadająca własnej woli bądź jakichkolwiek emocji. Marionetka, której zerwano sznurki, w wyniku czego stała się kompletnie bezużyteczna. Nic nie potrafiło go ruszyć, a przede wszystkim zmusić do wyjścia z pokoju.

Osamu początkowo starał się jakoś dotrzeć do jasnookiego, jednak próby te spełzły na niczym. Dlatego tylko siedział obok, mając w głowie coraz gorsze scenariusze. Co, jeśli zostanie już taki na zawsze? Co, jeśli będzie próbował zrobić sobie jakąś krzywdę? Co, jeśli...? Nie wiedział. Nie miał pojęcia, co mogło się wydarzyć, ale jednego był całkowicie pewien. Jeśli rudzielec umrze, jemu też nie pozostanie żaden powód do życia.

Około dziewiątego dnia brunet nagle odzyskał nadzieję, zastając towarzysza w nieco innej pozycji niż dotychczas. Jednakże po kolejnych marnych próbach porozumienia, zrozumiał, iż chłopak pewnie nie miał już po prostu siły siedzieć, dlatego postanowił się położyć na tej felernej kanapie. Osamu poprzysiągł sobie, że jak tylko Chuuya poczuje się lepiej, wywali mebel przez okno. I ani kuloodporna szyba, ani jego wątła siła mu w tym nie przeszkodzą.

Szedł smętnie korytarzem, próbując obmyślić jakikolwiek plan działania albo chociaż na chwilę odciągnąć pesymistyczne myśli. Z naprzeciwka nadeszła różowo włosa kobieta w równie wisielczym humorze. Westchnęła cicho, widząc ciemnookiego. To ona powinna być teraz oparciem dla dziesięciolatków. Starać się im jakoś pomóc, ale nie potrafiła. Była kompletnie bezużyteczna, ponieważ Nakahara nie wykazywał nawet najmniejszego zainteresowania jej słowami, w przeciwieństwie do bruneta, którego czasami obrzucał pustym spojrzeniem. Mimo to nie chciała stać z założonymi rękami, patrząc beznamiętnie, jak dwójka dzieciaków coraz bardziej się pogrąża. Nawiązali krótką rozmowę, chociaż kobieta doskonale zdawała sobie sprawę, że brązowooki próbuje po prostu zapomnieć. Zaczęła coś mówić, zaplanowała całkiem sporą przemowę, ale głos uwiązł jej w gardle. Dazai zaniepokojony nagłym milczeniem dwudziestolatki, uniósł na nią pytający wzrok, a dostrzegając jej niedowierzające spojrzenie, przestraszył się jeszcze bardziej. Chciał się jak najszybciej odwrócić, jednak uniemożliwiły mu to drobne ręce oplecione wokół jego brzucha.

Chuuya wtulił się w ciało wyższego, a na jego ustach wykwitł delikatny uśmiech, którego rozmawiająca dwójka nie mogła jeszcze dostrzec. Przez te kilka dni zdążył sobie wszystko poukładać i przetrawić na swój własny sposób. Czuł się źle z faktem, że sprawił swoim bliskim tyle stresu i zmartwień, ale postanowił się odwdzięczyć i nie pakować w żadne tarapaty, przynajmniej tak długo, jak da radę.

— Przepraszam. Nie jesteś zły, prawda? — zapytał cicho, aczkolwiek nadal wesoło. Osamu spojrzał w te czyste, lazurowe tęczówki i wzmocnił uścisk.

Stay with me || Bungou Stray DogsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz