Chapter 4

410 28 36
                                    


✧.*ೃ༄. ˚ ✫ ˚ . ⋆

Kobiecy głos gwałtownie wyrywał mnie ze snu. Ciężki jęk wydobył się z moich ust, gdy słowa wypowiadane przez moją kuzynkę z sekundy na sekundę przybierały na ostrości. Zakryłam głową poduszkę, próbując jakoś wyciszyć głos, odbijający się echem w mojej głowie.

Gdy dotarło do mnie, że starania na nic się zdadzą, podniosłam się do pozycji siedzącej, czując denerwujące promienie słoneczne na twarzy. Rozciągnęłam się, ziewając przeciągle i zamrugałam kilkukrotnie, chcąc przyzwyczaić wzrok do jasnego światła.

Pierwsze uczucie, jakie do mnie dotarło, to ten przeklęty ból głowy. Może i kac nie był mi obcy, ale należąc do tego grona osób, które z mocnej głowy nie słynęły, powinnam być na to przygotowana.

Rozejrzałam się dookoła z zadowoleniem odkrywając, że byłam u siebie w pokoju. Nie miałam pojęcia na czym skończył się ten wieczór, ale ostatnią rzeczą, jaką udało mi się przypomnieć, był taniec z Joshem.

Skrzywiłam się nieznacznie, gdy przypomniałam sobie naszą rozmowę.

-Dlaczego, jak spotkam jakiegoś fajnego faceta, zawsze musi okazać się gejem? - szepnęłam do siebie i pokręciłam głową.

Do moich uszu ponownie dotarł dźwięk głosu Cami. Ściągnęłam brwi, próbując jakoś wsłuchać się w treść jej prawdopodobnie telefonicznej rozmowy. Nie to, że byłam jakaś wścibska, ale tak długo, jak kuzynka nie zamierzała sama mówić mi o tym, co dzieje się w jej życiu, musiałam znaleźć sposób do zdobycia informacji na własną rękę.

-Dalej śpi - mruknęła z niezadowoleniem, zacinając się na krótką chwilę. - Nie, nie. Kol kazał jej zapomnieć - westchnęła ciężko, a moja brew automatycznie powędrowała ku górze. Imię wypowiedziane przez kuzynkę z jakiegoś powodu wywołało ciarki na moim ciele. Pokręciłam głową i wstałam z łóżka, kierując się do pokoju blondynki. - Klaus, po prostu utrzymaj brata przy sobie - warknęła. - Nie pozwolę, żeby...

-Klaus? - wcięłam jej się w zdanie z sugestywnym uśmieszkiem, wychylając głowę zza drzwi.

Niebieskie tęczówki prześwietliły mnie z zaskoczeniem i delikatną ulgą. Po chwili usta Camille wykrzywiły się w uśmiechu, a ona pokręciła głowa, jakby próbowała się sprowadzić na ziemię.

-Oddzwonię później - mruknęła szybko i odłożyła słuchawkę. - Jak tam główka? - zaśmiała się, gdy usiadłam obok niej na łóżku.

-Czuję się, jakbym dostała patelnią w łeb - wyznałam zgodnie z prawdą. - A właśnie - burknęłam, uderzając kuzynkę w ramię.

-Za co to? - złapała się natychmiastowo w miejsce uderzenia z lekko zaskoczoną miną.

-Za kłamstwo! - wyrzuciłam ręce do góry, oburzona. - Jeśli chciałaś mi udowodnić, że pomiędzy tobą, a tym całym Klausem - zrobiłam cudzysłów palcami - niczego nie ma, to rozmawianie z nim z samego rana zdecydowanie nie jest dobrym sposobem - mruknęłam, mrużąc podejrzliwie oczy. - A teraz gadaj! - rozkazałam, zniecierpliwiona.

-Nie ma o czym - jęknęła, przewracając oczami i przyległa plecami do materaca. Spojrzałam na nią jak na idiotkę.

-Masz mnie za głupią? - ponownie zmrużyłam oczy.

-Mam mówić szczerze? - zaśmiała się, na co teatralnie wciągnęłam powietrze i sięgnęłam po najbliższą poduszkę, żeby walnąć kuzynkę w twarz, niekoniecznie delikatnie. - Stop! - krzyknęła roześmiana, gdy powtarzałam cios za ciosem, stale się śmiejąc.

-Dopiero, jak powiesz, co jest między wami - uparcie trwałam przy swoim zdaniu.

-O nie! Tak nie będzie - oburzyła się i podniosła na łokciach, a chwilę później jej dłonie znalazły się na moich ramionach, ciągnąc mnie w dół. W następnej sekundzie leżałam przygwożdżona do miękkiego podłoża, skręcając się ze śmiechu. - Pożałujesz - zakpiła.

-Cami, nie! - krzyknęłam, gdy blondynka złapała za moją wcześniejszą broń i przeszła do zemsty. - Błagam - wydusiłam pomiędzy napadami śmiechu. - Już będę grzeczna - zapewniłam ją, gdy zatrzymała poduszkę w górze.

-Czyżby? - jej brew powędrowała ku górze, a na ustach cały czas malował się uśmiech. W odpowiedzi pokiwałam głową i szybko się wyprostowałam. - Trzymam cię za słowo.

-To niesprawiedliwe - jęknęłam.

-Jestem starsza i silniejsza - wzruszyła ramionami, kpiarsko się uśmiechając. - Poza tym, zaraz wychodzę do pracy i nie pozwolę, żeby moje włosy wyglądały, jak istne tornado - zaśmiała się.

-Coś w tym jest - przyznałam. - Czyli co? Czeka mnie nudny dzień w domu z Netflixem? - westchnęłam. Zwiedzanie miasta samotnie jakoś mi się nie uśmiechało, a w końcu poza kuzynką, nie miałam w tym mieście nikogo.

-Mam lepszy pomysł - stwierdziła olśniona. - Może i utrzymywanie cię nie wydawałoby się takim złym pomysłem, ale skoro prawnie możesz pracować, nie widzę powodu, żeby cię nie wykorzystać - zakpiła.

-Chyba nie rozumiem? - spojrzałam na nią ze zdziwieniem.

-Powiedzmy, że mam dobre kontakty z właścicielem baru - wzruszyła ramionami.

-Czy ty chcesz załatwić mi pracę? - uniosłam brew ku górze.

-Tak - oznajmiła. - A co? To zły pomysł?

-Zły? - pisnęłam oburzona. - Przegenialny - dodałam, zadowolona, przytulając się do blondynki.

-Polecam się na przyszłość - parsknęła śmiechem, obejmując mnie w talii. Odsunęłam się od niej po krótkiej chwili, stale uśmiechnięta.

-To kiedy idziemy? - zapytałam z zadowoleniem. Cami spojrzała na zegarek, znajdujący się na jej lewym nadgarstku.

-Właściwie to... - mina jej zrzedła, a ona podniosła głowę, przełykając głośno ślinę. - Za pięć minut będziemy spóźnione - dodała. - Zbieraj się.

✿ڿڰۣ-

Hejkaa, ja tak na szybko tylko powiem, że ostatnio wstawiłam nową pracę o Klausie, ale powiadomienia ewidentnie się buntują 😒
Alllle zapraszam wszystkich cieplutko do zajrzenia ❤️

CARELESS WHISPERS || Kol MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz