Chapter 9

303 24 31
                                    


✧.*ೃ༄. ˚ ✫ ˚ . ⋆

Dziś mijał pierwszy tydzień od czasu mojego przyjazdu do Nowego Orleanu. Jeśli mam być szczera, moje umiejętności względem nawiązywania relacji międzyludzkich zdecydowanie wymagały poprawy. Chociażby minimalnej.

Poza codziennym odwiedzaniem pracy, nie wychyliłam nawet nosa z domu, a kontakty, które nawiązałam, ograniczały się do Josha i całkiem przystojnego dostawcy pizzy, który chyba zdążył już zapamiętać moją twarz co do szczegółu. No cóż, gdy nie ma się talentu kulinarnego, trzeba sobie radzić na inne sposoby. I to wyjątkowo smaczne.

Właśnie leżałam na łóżku, przeglądając social media i próbowałam jakoś zebrać się na wstanie z łóżka. Zerknęłam na papierowe pudełko po pizzy, pozostałe po wczorajszej kolacji, a z moich ust wydobyło się ciężkie westchnienie.

-Kiedyś będę gruba - burknęłam pod nosem, niechętnie podnosząc się z łóżka.

Natychmiastowo skierowałam się w stronę szafy, do której zdążyłam już wcisnąć wszystkie swoje rzeczy i wyjęłam z niej najzwyklejszy, czarny top na ramiączkach, i tego samego koloru jeansy z wysokim stanem. Póki nie zdążyłam jeszcze przytyć do rozmiarów toczącej się kulki, powinnam korzystać.

W momencie, w którym nacisnęłam klamkę, chcąc wyjść z pokoju, do moich uszu dobiegł dźwięk rozmowy. Wychyliłam głowę zza drzwi, rozglądając się po korytarzu, a  gdy dotarło do mnie, że nikogo tam nie ma, wbiegłam do łazienki, chcąc lepiej dosłyszeć szczegóły rozmowy.

Przytknęłam głowę do ściany, dzielącej łazienkę od pokoju Cami i spróbowałam skupić się na słowach, wypowiadanych przez męski głos. Moje usta automatycznie rozchyliły się, gdy usłyszałam brytyjski akcent.

-Nie będę jej okłamywać - oświadczyła moja kuzynka, stanowczym głosem. - Wystarczająco dużo wycierpiała - dodała minimalnie speszona.

Nawiasem mówiąc, chyba obrałam troszkę złe nawyki podczas pobytu w tym domu. Osobiście zabiłabym osobę, która podsłuchuje moje prywatne rozmowy, nie dając nawet prawa do tłumaczeń, a tu proszę. Sama coś takiego robiłam.

-Camille, jedno kłamstwo jeszcze nikogo nie zabiło - odparł męski głos ze stoickim spokojem. - Ukryjesz przed nią ten jeden mały fakcik, a ona będzie żyła swoim nudnym, człowieczym życiem i może nawet wyniesie się z tego chaotycznego miasta - dodał z przekąsem.

-Sama nie wiem, czy to dobry pomysł, Klaus - mruknęła. - Ja wolałabym wiedzieć.

Chwila... Klaus? Ten Klaus? Klaus, o którym tyle nasłuchałam się od pijanego Josha jest u nas w domu i nie został mi przedstawiony? Sprawiedliwość na tym świecie zdecydowanie umierała.

Niewiele myśląc, wyszłam z łazienki i skierowałam się w stronę pokoju kuzynki, delikatnie pukając w drzwi.

-Cami? Mogę wejść? - zapytałam, neutralnym głosem, nie chcąc wzbudzać zbędnych podejrzeń.

-Jasne - odparła po dłuższej chwili.

Wyczułam w jej głosie minimalnych rozmiarów panikę. Nie miałam pojęcia, o czym rozmawiali, ale zdecydowanie musiałam przyznać, że to wszystko jakoś za bardzo mnie intrygowało.

Pchnęłam drzwi, wchodząc do środka, a moje oczy natychmiastowo przykuł widok niebieskookiego blondyna, który wyszczerzał usta w kpiarskim uśmiechu. Na twarzy O'Connell, malowała się natomiast niepewność i wyraźne zawahanie. Zdecydowanie przeszkodziłam w czymś ważnym.

-Och... Nie wiedziałam, że masz gościa - skłamałam, ściszając głos. Nigdy nie byłam dobra w okłamywaniu jakichkolwiek ludzi, a co dopiero bliskich. Jedno spojrzenie w czyjeś oczy, a natychmiastowo zaczynałam się plątać we własnych oszczerstwach. - Przeszkadzam? - zapytałam, posyłając blondynce pytające spojrzenie.

-Cóż...

-Właśnie wychodziłem - oznajmił blondyn, podnosząc się z łóżka i posyłając Cami wymowne spojrzenie. Następnie skierował się w moją stronę, przybierając szarmancki uśmiech. - Klaus Mikaelson - wystawił dłoń w moją stronę. Posłałam kuzynce pytające spojrzenie, na co jedynie wzruszyła ramionami.

-Riley Campbell - odparłam, delikatnie ściskając dłoń Mikaelsona. - Jesteś pewien, że nie chcesz zostać? - zapytałam, przygryzając wargę w celu pohamowania szyderczego uśmiechu. - Cami wiele mi o tobie mówiła, a nie mieliśmy jeszcze okazji na poznanie się - wzruszyłam ramionami, zerkając kątem oka w stronę blondynki, posyłającej mi mordercze spojrzenie. Gdyby oczy mogły zabijać, zdecydowanie byłabym już dobre dziesięć metrów pod ziemią, martwa.

-Z wielką przyjemnością, ale tym razem naprawdę się spieszę - odparł, niekoniecznie zgodnie z prawdą. - Ale będę oczekiwał naszego następnego spotkania - dodał i ruszył w kierunku drzwi. - Miło było poznać - mruknął na odchodne, a ja skinęłam głową w jego stronę.

-Milutki jest - stwierdziłam, uśmiechnięta.

-Riley... - blondynka spojrzała na mnie z miną niewyrażającą kompletnie niczego i ciężko westchnęła. - Co to było? - dodała po chwili. Widziałam, z jaką trudnością udawało jej się utrzymać to średnio przekonujące uczucie spokoju.

-Nawiązuję znajomości - zachichotałam i opuściłam pokój kuzynki, zamykając za sobą drzwi.

Chwilami zdecydowanie mnie nienawidziła. W zasadzie, nie powinnam jej się nawet dziwić.

✿ڿڰۣ-

CARELESS WHISPERS || Kol MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz