Chapter 19

77 3 0
                                    

Siedziałam w pracy, oczekując zakończenia tego kolejnego, okropnie monotonnego dnia w Nowym Orleanie. Raczej nie miałam miastu niczego do zarzucenia; tętniło ono życiem, już na pierwszy rzut oka. Niestety, powiedzenie tego samego o przebiegu mojego życia nie było możliwe.

Wyjaśnienie tego, nie stanowiło dla mnie jednak większego problemu. Minęło już kilka tygodni, odkąd postawiłam sobie za cel, unikanie wszelkich napojów wysokoprocentowych w nadmiernych ilościach. Naprawdę miałam dosyć przygód po pijaku i urwanych filmów, i najzwyczajniej w świecie, chciałam od tego odpocząć. Nigdy nie łamałam prawa, a co za tym idzie, nie czułam się dobrze, gdy kolejny raz wlewałam w siebie alkohol. Może brzmiało to dosyć śmiesznie, ale sądziłam, że jestem na to zbyt porządna.

Zresztą, nie tylko ja. Mimo faktu, iż to właśnie przy Cami pierwszy raz wzięłam alkohol do ust, nie mogłam odeprzeć wrażenia, że od czasu pamiętnego wieczoru z Joshem, kuzynka dziwnie na mnie patrzyła. Zupełnie, jakbym straciła w jej oczach. Żałowałam tego. W końcu, naprawdę mi na niej zależało - była jedyną rodziną, jaką miałam.

No cóż, życie toczyło się dalej, a ja definitywnie nie byłam typem osoby, która rozpamiętuje przeszłość, czy bez powodu wspomina rzeczy, niewpływające już na przebieg życia. Nie pasowało to do mnie.

Jeden problem jednak chodził mi po głowie zdecydowanie częściej, niż mogłabym sobie tego życzyć. No, o ile mogłam nazwać Kola Mikaelsona problemem.

Choć naprawdę się starałam i dzielnie ignorowałam SMS-y szatyna, po pierwszym tygodniu po prostu się poddałam. Chłopak najzwyczajniej w świecie nie ustępował.

Mimo wszystko, nie byłam ślepa i mogłam zauważyć moje reakcje na obecność chłopaka. Za każdym razem, gdy dźwięk powiadomienia docierał do moich uszu, na twarzy malował mi się mimowolny uśmiech. Co miałam zrobić? Dalej udawać przed sobą, że jest jakimś psychopatą, czy po prostu przyznać, że chcąc nie chcąc, jakoś go polubiłam? Po dłuższej analizie, wybór był banalny - powinnam dalej udawać.

Jednak, to do czego dążyłam, a to, co osiągnęłam to dwie kompletnie inne bajki. Unikanie Mikaelsona i wymazywanie z pamięci jego istnienia, ostatecznie skończyło się moim czynnym udziałem w codziennym wysyłaniu sobie SMSów. Oczywiście, wszystko to zachowałam dla siebie. Wolałam nie myśleć, co Camille z Joshem zrobiliby ze mną, gdyby jakimś cudem dowiedzieli się o ukrywaniu tak istotnego dla nich faktu.

-Żyjesz? - kuzynka szturchnęła mnie łokciem w ramię. Automatycznie uniosłam głowę ku górze i posłałam jej skonsternowane spojrzenie. Ewidentnie zauważyła, że odpłynęłam. - Pytałam cię o coś - przewróciła oczami, poirytowana.

-Przecież słuchałam - prychnęłam z oburzeniem i wróciłam do ustawiania porcelany na miejsce. Jej brew sceptycznie powędrowała ku górze. - Dobra, nie słuchałam - wyznałam, gdy zauważyłam, jak uchyla usta. Domyśliłam się, że chciała zapytać mnie o treść swojego pytania.

-O czym tak myślisz? - iskierka ciekawości błysnęła w jej oku. Parsknęłam śmiechem.

-Jesteś za bardzo wścibska - wytknęłam język w jej stronę. - Niezdrowo tak - zauważyłam.

-Uczę się od mistrzyni - odparowała, uśmiechając się kpiarsko. - Czy chcę, czy nie, spędzam z tobą zdecydowanie zbyt dużą ilość czasu - wzruszyła ramionami. - To przekłada się na negatywne cechy, których ostatnio jest u mnie coraz więcej - zaśmiała się.

-Nie widać - prychnęłam z oburzeniem. - Gdybyśmy naprawdę zbyt często rozmawiały, wierz mi, że byłabyś po stokroć fajniejsza - cisza zawisła w powietrzu, gdy wypowiedziałam to zdanie. Uśmiechnęłam się pod nosem, zadowolona z wygranej przekomarzanki. - A teraz mów, co chciałaś - ponagliłam ją klaśnięciem w dłonie.

-Pytałam, czy nie pójdziesz za mnie dzisiaj do sklepu - uśmiechnęła się błagalnie, robiąc oczy kota ze Sherka. Parsknęłam śmiechem na ten widok.

-Nie ma mowy - zbyłam ją machnięciem ręki. - Dzisiaj twoja kolej - przypomniałam jej, zachowując stanowczy ton.

-No wiem, ale jestem padnięta - wyznała, opierając się o blat. Racja, w tym tygodniu zdecydowanie trafiły jej się średnio wygodne zmiany, ale co mogłam poradzić? Nie po to ustalałyśmy zasady, bym teraz odstępowała ich na każdym kroku. - No proszę - dodała, widząc moje nieustępliwe spojrzenie.

-Jesteś niemożliwa - przewróciłam oczami, wzdychając ciężko.

-Czy to znaczy tak? - błysk nadziei zalśnił w jej oczach. Zdecydowanie nie zamierzała ustąpić.

-Niech ci będzie - szeroki uśmiech natychmiastowo zagościł na jej twarzy. - Nie ciesz się tak szybko, moja droga - parsknęłam śmiechem. Mina momentalnie jej zrzedła.

-Zawsze musi być jakieś ale, prawda? - zauważyła z niezadowoleniem.

-Nie ma nic za darmo - wzruszyłam ramionami, wyszczerzając usta w kpiarskim uśmiechu.

-Mów, czego chcesz - rozkazała.

-Ale skąd ta agresja? - zaśmiałam się, ale widząc jej poważny wzrok, chwilę póżniej na mojej twarzy nie było widać już ani śladu uśmiechu. - Po prostu będziesz wisieć mi przysługę - oznajmiłam, już obojętnym tonem.

-W porządku - skinęła głową. - Listę wyślę ci SMSem - dodała i szybko ruszyła w stronę mieszkania.

-Żadnego pa? - mruknęłam pod nosem, odwracając się na pięcie. Chciałam mieć te zakupy jak najszybciej za sobą.

Nie tracąc zbędnie czasu, weszłam do najbliższego sklepu i zerknęłam na telefon. Zaczęłam ściągać z półek produkty zgodnie z listą, a pięć minut później, byłam już przy kasie. Zapłaciłam za całość kartą i korzystając z niedużej ilości rzeczy, po prostu schowałam je do torebki.

Zadowolona z szybkiego uporania się z tą jakże nudną i wymuszoną koniecznością, wyjęłam z kieszeni telefon w celu włączenia muzyki na słuchawkach. Jednak, chwilę później, poczułam, jak urządzenie wysuwa mi się z rąk. Moje umiejętności manualne definitywnie wymagały poprawy, zważywszy na fakt, iż nie potrafiłam utrzymać w rękach przeklętej komórki.

-Cholera - zaklęłam pod nosem, obserwując, jak urządzenie leci coraz bliżej ziemi. Jednak w momencie, w którym już miało się roztrzaskać, znalazło się w czyjejś dłoni.

Moje oczy nie zdążyły nawet zarejestrować momentu, w którym brązowooki szatyn, którego rysy twarzy zdążyłam już zapamiętać, wysuwał w moim kierunku rękę.

✿ڿڰۣ-

CARELESS WHISPERS || Kol MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz