2

35 1 0
                                    


- Luna, co ty tutaj robisz?

- Nie cieszysz się?

- Cieszę ale..

- Nie ma żadnego ale! Mogę zaraz wyjść i się już nigdy nie zobaczymy.

- Nie chcę Ci przerywać tego cudownego monologu ale chciałem przypomnieć, że wiem gdzie mieszkasz. Nie wierzysz mi? Podać Ci adres? LaVajaSon 16.- mówił z założonymi rękoma udając obrażonego.

- Przeprowadzam się do Los Angeles.- powiedziałam szybko, na jednym tchu.

- Ale jak to?- momentalnie Simon spoważniał.

- Moi rodzice dostali tam pracę, nie mamy innego wyboru. Przykro mi Simon.

- Napijesz się czegoś? Może sok pomarańczowy albo woda?- zaproponował chłopak.

- Nie dziękuję. Boję się Simon.

- Luna, wszystko będzie dobrze. Obiecuję, że tam do Ciebie przylecę. Miałaś jakiś sen?


Chłopak wiedział o moich '' proroczych snach''. Od wielu lat męczyły mnie dziwne sny. Każdy z nich był kompletnie inny ale razem łączyły się w spójną całość.

- Tak, śniło mi się, że byłam na jakimś torze . Wokół mnie jeździło mnóstwo ludzi. Stałam przed wejściem i nagle ruszyłam. Robiłam skoki, obroty i tak jakbym latała. To wszystko szło mi z taką łatwością. Temu wszystkiemu towarzyszyła piosenka. - opowiadałam.

- Piosenka? Jaka?

- Nie wiem Simon. Brzmiała tak na-na-na (nuciłam) .

- Ahh Luna, czy to na pewno był sen czy oglądałaś jakiś film?- zapytał rozbawiony chłopak.

- Simon, ja mówię serio!- mówiłam z poważną miną.


Gdy wróciłam do domu była 20:00. Zastałam moich rodziców przy stole zajadających się pysznościami, które przygotowała mama. Zajęłam miejsce obok taty. Wzięłam porcję burrito oraz nalałam sobie lemoniady z limonki i mięty. Całą kolację spędziliśmy w ciszy ale nie była to niezręczna cisza. Była ona całkiem przyjemna. Pozwalała na refleksję. Po posiłku pomogłam mamie posprzątać i udałam się do swojego pokoju. Znajdował się on na pierwszym piętrze. Miałam własną łazienkę i garderobę. Był on dość pokaźnych rozmiarów. Niby był mój ale nigdy tego nie odczułam. Nie mogłam nic w nim zmienić. Ani pomalować ścian ani powiesić swoich obrazków. Przywykłam do tego, ale mimo wszystko zawsze marzyłam aby mieć własny pokój. Taki który na prawdę będzie mój.

Na łóżku zauważyłam całą stertę kartonów, które należało poskładać aby włożyć do nich rzeczy. Jako pierwszą  zajęłam się garderobą. Na fotel odłożyłam sobie komplet ubrań wraz z bielizną na jutro. Resztę rzeczy poupychałam w kartonach. Ubrań miałam na prawdę dużo, a każde z nich było kolorowe. Lubiłam ubierać się w takie rzeczy. Hello, w końcu mieszkam w Meksyku.

Następnie udałam się do łazienki aby wziąć prysznic , po odświeżeniu spakowałam rzeczy do pielęgnacji ciała, takie jak szampon, peeling, kosmetyki i tak dalej...

Po około 4 godzinach byłam cała spakowana. Była trzecia w nocy, a mi nie chciało się spać. Co było bardzo dziwne, ponieważ zazwyczaj w godzinach późno wieczornych jestem już bardzo zmęczona. To pewnie przez stres i adrenalinę, która buzowała w moim organizmie.

- No tak! Wrotki! Zapomniałabym o wrotkach! - powiedziałam sama do siebie i czym prędzej włożyłam je do walizki. Musiały one jechać ze mną. Miałam ze sobą dwie walizki. Spakowałam do nich kilka ubrań, laptopa, wrotki, bieliznę, kosmetyki oraz buty.

Położyłam się do łóżka i resztę czasu spędziłam przeglądając social media. 

Jesteśmy już na miejscu. Za chwilę przyjedzie samochód, który zawiezie nas pod dom Pani Benson. Ma ona córkę, która jest o rok starsza ode mnie. Mam nadzieję, że się z nią zaprzyjaźnię. 

Po około trzydziestu minutach byliśmy na miejscu. Ten dom, a bardziej posiadłość robiła wrażenie. Była niesamowita! Gdy weszliśmy do środka robił jeszcze większe wrażenie. Był urządzony w jasnych kolorach, a na podłodze był biało-szary marmur. Podszedł do nas pewien mężczyzna. Był dość wysoki i miał zabawnego wąsa. 

- Jestem asystentem Pani Sharon. Mam na imię Rey. Ty pewnie jesteś Robert i będziesz szefem personelu. A ty Gabrielo będziesz szefem kuchni. Gdzie jest Wasza córka? Luna prawda?

- Gdzieś tutaj powinna być. Lunuś?- zawołała mama, wybudzając mnie z transu.

- Tutaj jestem. Dzień dobry.- podałam rękę Rey'owi. 

- Dobrze, Panienka Ambar oprowadzi Cię po domu oraz pokaże Ci Twój pokój. Ambar?

- Już jestem.- spojrzałam na schodzącą po schodach szczupłą blondynkę. Była na prawdę ładna. 

- Oprowadzisz panienkę Lunę po domu.

- Chodź Lunita.


Gdy weszłyśmy po schodach przy czym zdążyłyśmy zniknąć z pola widzenia Rey'a oraz moich rodziców Ambar stała się dla mnie bardzo nie miła.

- Posłuchaj smarkulo. Ani się waż coś kombinować bo pożałujesz i Twoje życie zmieni się na jeszcze gorsze.- po czym odeszła .


Ja stała osłupiana przez następne piętnaście minut. Po czym przyszła moja mama i zapytała co tutaj robię. Na szczęście wymyśliłam jakąś wymówkę o tym, że Ambar musiała iść spotkać się ze swoim chłopakiem. Nawet nie wiem czy ma takiego ale patrząc na to jak wygląda to na 1000% ma.


Aby nikt się nie dowiedziałOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz