3

30 2 0
                                    

Jutro miał być wyjątkowy dzień. Otóż po raz pierwszy szłam do nowej szkoły. Nie stresowałam się tym tak bardzo, tylko tym, że Ambar chodzi do tej samej szkoły. Nowa szkoła nazywa się Blake Sougth Collage. Przez te kilka godzin wczorajszego dnia zdążyłam poznać chłopaka Ambar, ma na imię Matteo. Są jak dwie krople wody. Obaj się wywyższają, dręczą innych oraz nimi manipulują. Mam nadzieję, że nie wszyscy w tej szkole są tacy jak oni. 

Teraz siedzę w swoim pokoju. Nie chcę wejść Ambar w drogę ale będę zmuszona, ponieważ mama woła mnie na kolację.

- A niech to szlak !- krzyknęłam.

Musze iść. Mam nadzieję, że jej nie spotkam. Zakładam maskę wchodząc do kuchni i udaję, że wszystko jest wspaniale. Na moje nieszczęście przy blacie siedzi księżniczka z piekła rodem. 

- Córciu co byś chciała zjeść?- zapytała z troską w głosie mama.

- Poproszę kanapkę z tuńczykiem i sałatą. Czy mogłabyś mi również zrobić herbatę, najlepiej marakujową.- po sekundzie talerz oraz kubek stały przede mną .- Bardzo dziękuję. Zjem w swoim pokoju, bo jestem strasznie zmęczona.

- Dobrze kochanie, wyśpij się. Jutro ważny dzień.

Udałam się w stronę swojego pokoju, na szczęście nie spotykając Ambar. 

Po wykonaniu wieczornej rutyny położyłam się do spania.


Obudziłam się o 5:20. Była to na prawdę przyjemna noc. Zero snów które powodują, że się boję i nie umiem zasnąć.

- To będzie dobry dzień!- powiedziałam do siebie z uśmiechem.

Udałam się do łazienki i wykonałam poranną rutynę wraz ze wzięciem prysznicu. Zrobiłam delikatny makijaż składający się z tuszu do rzęs, pomadki ochronnej i podkreślenia delikatnie brwi. Ubrałam mój mundurek szkolny i udałam się na śniadanie. 

W kuchni znajdowała się moja mama, a po całym pomieszczeniu roznosił się zapach słodkości. Kobieta uśmiechnęła się do mnie, więc odwzajemniłam gest.

- Co byś chciała na śniadanie Luna?- zapytała.

- A co robisz?

- Naleśniki.

- To poproszę naleśniki i kakao.

Wybiegłam szybko z kuchni i pobiegłam do swojego pokoju po plecak oraz wrotki. Wbiegłam z ekwipunkiem do kuchni.

- Buty na zmianę masz?- zapytał tata, który już pił ciepłą kawę. Ucałowałam go w polik i gestem potwierdziłam, że jestem przygotowana .

Usiadłam przy stole i zaczęłam zjadać moją porcję naleśników. Akurat trafiły mi się z serem waniliowym oraz nuttelą a całość była polana syropem toffi i ozdobiona bitą śmietaną z posypką z pianek mashmallows. 

Po posiłku zaczęłam ubierać wrotki, tą czynność przerwała mi Ambar.

- Muszę jechać z Tobą, bo moja matka boi się, że coś Ci się stanie. Ja osobiście uważam, że większe prawdopodobieństwo wypadku masz ze mną. - nie wiedziałam o co jej chodzi, więc po prostu to zignorowałam. 

Jechałyśmy bardzo blisko siebie. Czasami miałam wrażenie, że aż za blisko! Nagle poczułam, że ktoś podkłada mi wrotkę i nie zdążyłam się nawet spostrzec kiedy leżałam na ziemi. Poczułam bardzo silny ból w nadgarstku. Wprawił mnie on w stan bliski płaczu. Jednak nie mogłam się rozpłakać , bo nie chciałam aby Ambar widziała, że jestem słaba. Ambar? Gdzie ona jest? Na moje szczęście albo nieszczęście odjechała. A ja siedziałam nadal na asfalcie trzymając się za bolący nadgarstek. 

Nagle mojego ramienia ktoś dotknął. Gdy podniosłam głowę ujrzałam chłopaka z brązowymi oczami oraz brązowymi włosami. Był bardzo przystojny. Miał on na sobie mundurek z logiem mojej szkoły, więc na pewno był jej uczniem. Na oko miał około 17ście lat.

- Co Ci się stało.- zapytał z troską, a ja w tamtym momencie nie wytrzymałam i lawina łez wylała się z moich niebieskich oczu.

- Jechałam do szkoły i koleż... znaczy się wywróciłam się i strasznie boli mnie ręka.

- Pokaż to.- wziął do ręki moją dłoń i zaczął się jej przyglądać. - nie wygląda to dobrze, musimy udać się do pielęgniarki.

- Nie ma opcji. Muszę iść do szkoły.

- Nie marudź mi tu. Tak w ogóle jestem Marcus, nie widziałem Cię tu wcześniej. Jesteś nowa?

- Tak jestem nowa, mam na imię Luna. Przeprowadziłam się tutaj z Meksyku.

- Chodź.- w tej chwili chłopak wziął mnie na ręce jak pannę młodą.

- Ej, ale chodzić jeszcze potrafię.- mówiłam zawstydzona.

-Znowu marudzisz?



Aby nikt się nie dowiedziałOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz