Znowu obudziło mnie pukanie do drzwi. Co z tymi ludźmi? Otworzyłem oczy i spojrzałem na zegarek – 9:48. Matkoo, nie dadzą pospać w sobotę? Przetarłem ręką twarz, żeby się rozbudzić i od niechcenia krzyknąłem:
- Otwarte!
Ktoś wszedł. Nie no, to chyba jakieś żarty.
- Czeeść, jak się spało? – przywitał się Bakugou, jakby wczoraj nic się nie stało.
- W co ty pogrywasz?! – podniosłem się szybko.
- Jak to w co? Nie rozumiem... - nie wiem, on udaje debila czy co?
- Wyjdź – powiedziałem stanowczo.
- Ale...
- WYJDŹ – czułem jak do moich oczu napływają łzy.
Wypchnąłem go z pokoju i zatrzasnąłem drzwi. Otarłem oczy rękawem bluzy, nie chciałem znowu się rozryczeć. Usiadłem pod ścianą i podkuliłem kolana pod brodę. Tego było już za wiele. Co ja mu zrobiłem, że jeszcze po tym jak mnie skrzywdził ma czelność wchodzić sobie do mojego pokoju jakby nigdy nic. Jeszcze raz przetarłem rękawem oczy i wstałem. Wszedłem do łazienki, umyłem twarz i zęby. Ogarnąłem włosy i założyłem jakieś dresy.
W końcu odważyłem się wyjść z pokoju i skierowałem się do kuchni. Spotkałem tam Midoriyę, który uśmiechnął się na mój widok. Wymusiłem coś na powitanie i zaparzyłem sobie herbatę. Nie czułem się głodny, więc postanowiłem tylko się napić czegoś ciepłego. Czekając aż woda się zagotuje modliłem się, żebym nie musiał rozmawiać z nikim, bo miałem wrażenie, że jak przyjdzie mi coś odpowiedzieć nie dam rady wydusić ani słowa.
Z gorącym napojem ruszyłem z powrotem do pokoju. Mijając drugie piętro zobaczyłem Kaminariego z Jirou. Westchnąłem tylko na ich widok i szedłem dalej po schodach.
Gdy dotarłem już do siebie zamknąłem drzwi na klucz i odstawiłem herbatę na biurko. Położyłem się na łóżku i poczułem, że wciąż jestem śpiący. Przekręciłem się na prawy bok (twarzą do ściany) i przymknąłem oczy.
Obudziłem się już sam z siebie koło 13. Spojrzałem na kubek, w którym herbata na pewno już totalnie wystygła. Wstałem i wziąłem łyk – tak, wystygła. Dopiłem jednak do końca i zszedłem na dół odłożyć go do zmywarki. W kuchni siedział Denki i gdy tylko mnie zobaczył odezwał się:
- Jak tam? Żyjesz jakoś? – popatrzył na mnie z troską.
- Można tak powiedzieć – odpowiedziałem cicho.
- Chcesz się przejść... i pogadać?
Pokiwałem tylko głową w odpowiedzi i chwilę potem byliśmy już na dworze. Szliśmy w ciszy, aż dotarliśmy do parku. Skręciliśmy w bardziej zacienioną ścieżkę i Kaminari zaczął rozmowę.
- To... opowiesz mi co się stało?
Wziąłem głęboki wdech, jakby na rozcieńczenie tych wszystkich myśli w mojej głowie.
- Po lekcjach idę sobie po schodach do pokoju. Na trzecim piętrze się zatrzymałem, bo zobaczyłem... - zrobiłem małą przerwę, nadal ciężko było mi to wspominać – Katsuki i Ochako... całowali się... a raczej to on całował ją, ale nie ważne. Pobiegłem więc na górę i siedziałem w pokoju, a resztę to chyba znasz – na ostatnim słowie załamał mi się głos – wiesz, to jeszcze nie koniec. Dzisiaj rano sobie wszedł do mojego pokoju, jakby nic się nie stało – już totalnie szlochałem – kazałem mu wyjść, a ten udawał, że nic nie wie. Wypchnąłem go więc i zamknąłem drzwi na klucz.
- Eijirou... - Denki objął mnie ramieniem – Postaraj się o nim nie myśleć, dobra?
- Myślisz, że to takie proste? – odpowiedziałem cicho.
- Wiem, że nie jest. Postaraj się chociaż. Proszę... - spojrzał mi w oczy i się uśmiechnął.
Odpowiedziałem mu skinieniem głowy i lekko uniosłem kąciki ust do góry.
- Chcesz iść coś zjeść? – spytał.
Dopiero teraz do mnie dotarło, że nie jadłem nic od wczorajszego obiadu.
- Jasne – odparłem – dosłownie umieram z głodu.
Udaliśmy się na jakieś dobre jedzonko i wróciliśmy do akademika. Podziękowałem przyjacielowi za rozmowę i miło spędzony czas i poszedłem do siebie.
Cholera. Stał tam. Pod drzwiami mojego pokoju. Nie wiedziałem co zrobić, ale stwierdziłem, że najlepiej będzie po prostu go zignorować, wejść i zamknąć drzwi na klucz.
Niestety, w rzeczywistości potoczyło się to trochę inaczej.
- Kiri... - zaczął.
- Odsuń się – odpowiedziałem nawet na niego nie patrząc.
- Ale...
- Nie wyraziłem się dość jasno?
- Daj mi coś powiedzieć! – wrzasnął.
Odepchnąłem go i wszedłem do pokoju. Miałem tego wszystkiego dość.
- Rozmawiałem z Uraraką, jakbyś chciał wiedzieć! – usłyszałem przez drzwi, a później oddalające się kroki, otwieranie i zamknięcie drzwi z hukiem.
Zdjąłem bluzę i rzuciłem się na łóżko kipiąc ze złości. Co on sobie myśli?! Przychodzi pod mój pokój i chce gadać po tym co mi zrobił, a potem mówi, że gadał z Uraraką. No świetnie, tak – chwal się, masz czym. Widać, że jest z siebie dumny. Cholera, nie mogę. Nie, nie, nie. Moja głowa praktycznie pękała od tych wszystkich cudownych wspomnień z czasów bajkowego związku, okropnych uczuć po zdradzie i tej rozmowie.
Podniosłem się i wyszedłem na balkon. Oparłem się o barierkę przedramieniem jednej ręki i łokciem drugiej, na dłoni położyłem brodę. Zrobiło się już dość chłodno, w końcu nadchodzi jesień. Na moich gołych rękach pojawiła się gęsia skórka, ale zignorowałem to. Patrzyłem gdzieś daleko, zastanawiając się, czemu mam takiego pecha w życiu. W końcu zaczęło się układać, ale nie. Jak zwykle musiało się zepsuć.
Wiatr przewiewał przez moje włosy i koszulkę.
Chciało mi się wydrzeć najlepiej na całe miasto, ale nie wydobyłem z gardła żadnego odgłosu. Nie wiedziałem co siedzi w głowie Bakugou, co powiedziała mu Uraraka. Zastanowiłem się przez chwilę. Coś mi tu nie gra. Po co miałby gadać z Ochako, skoro dobrze wiedział co się stało. Nie ma na to powodów. O czym chciał z nią porozmawiać? W ogóle ona chciała z nim rozmawiać?!
Nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć. Z tyłu głowy miałem nadzieję, że Bakugou naprawdę nie wie o co chodzi. Mimo wszystko, wciąż jednak go kochałem. Cały czas mam go w głowie... Jego jasne włosy i rubinowe oczy... NIE! Nie mogę teraz sobie wymyślać jaki to on cudowny. W końcu mnie zdradził, no nie?
Otrząsnąłem się z tych myśli, bo zrobiło się na tyle zimno, że moje ciało zaczęło lekko drżeć. Wróciłem do pokoju i skierowałem się pod prysznic.
Jakieś pół godziny później leżałem już pod kołdrą. Wziąłem jeszcze na chwilę telefon do ręki, żeby zobaczyć, czy przypadkiem nikt do mnie nie pisał. Jedna wiadomość – od Ochako: „Bakugou zachowuje się jakby totalnie nie wiedział o co ci chodzi. Może z nim porozmawiaj?" Nie chciało mi się jej odpisywać, nawet nie chciało mi się myśleć o tej wiadomości. Muszę się z tym wszystkim przespać.

CZYTASZ
Your love is gone? //kiribaku//
Acakwszystko jest pięknie, aż do czasu, gdy miłość odejdzie... ~i'm sorry, don't leave me, don't tell me that your love is gone~