~Biedny Pomeranian~

129 11 0
                                    

W ostatnim pokoju było pusto. Stanąłem tam jak wryty. Nagle usłyszałem jakieś wrzaski, chyba w głównym pomieszczeniu. Skierowaliśmy się w tamtą stronę za panem Aizawą i to co tam zobaczyłem przyprawiło mnie o dreszcze.

Bakugou stał w rogu, przyparty do ściany. Był bez koszulki, a na jego klatce piersiowej i doskonale wyrzeźbionym brzuchu widać było czerwone ślady, a nawet lekko zdartą skórę. Ręce miał związane jakimś łańcuchem, przez co nie mógł nic zrobić. Przed nim widniała postać Shigarakiego z batem w ręku.

- Gadaj co wiesz! Zabezpieczenia U.A.?! Słabości profesjonalistów?! – wrzeszczał błękitnowłosy.

- Nic ci nie powiem, kretynie – warknął Katsuki, za co otrzymał kolejną chłostę, tym razem w bok.

Przy barze stał Kurogiri, poza nimi w barze nie było nikogo widać. Aizawa-sensei spojrzał się na nas znacząco, więc przygotowaliśmy się do ataku.

- Teraz – dał nam znać, więc wyszliśmy z cienia rzucanego przez ścianę korytarza.

Od razu rzuciłem się na tego okropnego oprawcę, który odwrócił się w moją stronę. Podobno Katsuki miał być nietknięty! Wykonałem jego polecenie, a on złamał obietnicę... Powaliłem go na podłogę i przytrzymałem jego ręce, żeby nie mógł się wyrwać. Aizawa na wszelki wypadek wymazał jego dar i nakazał mi zająć się Bakugou, który stał i patrzył się na nas nie mogąc nic zrobić.

- Trzymasz się? – zapytałem rozrywając ten „pseudołańcuch".

- Żyję – odpowiedział drżącym głosem.

Za chwilę jednak osunął się na podłogę. Chwyciłem go i wziąłem na ręce w stylu „na pannę młodą". Oddychał, więc usiadłem na kanapie stojącej przed małym telewizorem. Spojrzałem na Todorokiego, który zajął się Kurogirim i na Midoriyę dzwoniącego na policję z telefonu barmana.

Po dziesięciu minutach blondyn zaczynał się budzić, a ja ogarnąłem, że nadal nie wypuściłem go z objęć. Posadziłem chłopaka na kanapie obok siebie i wstałem zawstydzony. Wciąż nie wiedziałem, czy on nadal coś do mnie czuje i czy nie przeszkadzało mu to, że go przytulałem.

Policja wpadła do baru i wyprowadziła z niego złoczyńców. My też zaczęliśmy już wychodzić, ale zobaczyłem, że Bakugou położył się na tej małej sofie i zasnął. Nie miałem serca go budzić... Po tym co przeszedł... Znowu w tym miejscu... Wziąłem go więc na ręce jak najdelikatniej. Aizawa już wyszedł z budynku, a Midoriya i Todoroki czekali na nas. Podszedłem do nich i wyszliśmy z baru.

- Biedny Pomeranian – powiedział ze współczuciem Shouto.

- Todoroki-kun! – krzyknął zielonowłosy – jeszcze go obudzisz i będziesz miał przewalone...

- Prędzej ty go obudzisz – odpowiedziałem cicho z lekkim uśmiechem.

~

Zostaliśmy podwiezieni pod akademik radiowozem, a później zaniosłem Bakugou do Recovery Girl. Położyłem go na łóżku, a kobieta powiedziała mi, żebym poszedł do siebie i odpoczął. Z niechęcią wykonałem jej prośbę, ale ciągle byłem niespokojny. Nie wiedziałem kiedy Katsuki wróci do akademika, kiedy będę mógł z nim porozmawiać... Jak wróciłem do swojego pokoju momentalnie rzuciłem się na łóżko. Patrzyłem w jakże cudowny sufit i biłem się z własnymi myślami, aż usłyszałem ciche pukanie do drzwi. Wstałem i podszedłem do drzwi. Moim oczom ukazał się Kaminari. Od razu zarzucił ręce na moją szyję i wrzasnął:

- Idioto! Nawet nie wiesz jak się martwiłem!

Faktycznie nie miałem pojęcia, co mógł czuć mój najlepszy przyjaciel jak dowiedział się, że złoczyńcy nas porwali. To musiało być naprawdę okropne...

- Przepraszaam – odpowiedziałem przeciągle – jak wtedy pobiegłem, to nie zdawałem sobie sprawy w co się pakuję...

- Następnym razem weź się zastanów – puścił mnie – właśnie... Aizawa-sensei powiedział Todorokiemu i Midoriyi, że przyjadą policjanci, żeby was przesłuchać i...

- Podsłuchiwałeś? – przerwałem mu.

- Niee, tylko siedziałem w kuchni i tak jakoś wyszło... - zawiesił głos na chwilę – Ale dobra, przerwałeś mi, więc dokończę. Bakugou jutro wróci do akademika.

- Tak? – uśmiechnąłem się – dobrze, że wszystko z nim już w porządku...

Zaprosiłem Denkiego, żeby wszedł i zaczęliśmy rozmawiać o jakichś pierdołach. Czas zleciał i był już późny wieczór, więc blondyn stwierdził, że wróci już do siebie. Miałem wielką ochotę wziąć prysznic, więc poszedłem do łazienki i spłukałem z siebie wydarzenia tego i poprzedniego dnia. Później założyłem bokserki i luźny, czerwony t-shirt z napisem „Crimson Riot". Umyłem zęby i wyszedłem z łazienki. Zgasiłem światło w pokoju i położyłem się na łóżku. Sięgnąłem po telefon i zobaczyłem wiadomość... Od mojego obiektu westchnień. „To jak? Spotkamy się i pogadamy w końcu?" poczułem jak moje serce przyśpiesza. Odpisałem „przydałoby się" na co on „jutro 18:30, nasza ławka w parku?" – „tak".

Wyłączyłem telefon i odłożyłem go na półkę i właśnie do mnie dotarło, że rozmowa, nad którą myślałem nocami przez ostatni miesiąc w końcu się odbędzie. Nie spodziewałem się zbyt wiele, jednak część mnie marzyła o tym, żeby było jak dawniej.

Pogrążony w myślach zasnąłem po tych nieprzyjemnych wydarzeniach.

~

Od rana byłem niespokojny. Ledwo zjadłem jakieś śniadanie, chociaż mój żołądek był strasznie ściśnięty na myśl o tym co ma się wydarzyć wieczorem.

Koło godziny 12 siedziałem przy biurku i odrabiałem pracę domową z matmy, ale praktycznie wcale nie mogłem się skupić. Z każdym oddechem moje serce przyśpieszało.

W pewnym momencie coś do mnie dotarło. Będziemy rozmawiać o... o tym, że mnie zdradził, o jego pocałunku z Ochako. W jednej chwili mój stres zmienił się w ostre ukłucie bólu. Oczy zaszły mi łzami i położyłem się na łóżku. Wszystkie sceny sprzed miesiąca wróciły. Podkuliłem kolana pod brodę i starałem wziąć się w garść. Nie mogłem od razu pokazać, że ta sprawa wzbudza we mnie tyle emocji, to w końcu mało męskie, prawda?

Przez resztkę wolnego czasu starałem doprowadzić się do porządku i zacząłem ogarniać swój wygląd, żeby nie wyjść na jakiegoś depresanta. Przyczesałem włosy do dołu, umyłem zęby, użyłem perfum i założyłem jasne jeansy i czarny T-shirt. Na nic więcej nie miałem siły, będzie jak będzie.

Your love is gone? //kiribaku//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz