-Ginny! Ginny kochanie, chodź do nas!
I tyle by było z mojej drzemki. Przebrałam się i zbiegłam na dół. Starałam się nie zwracać uwagi na Harrego. Wiedziałam, że zacznę się rumienić, gdy tylko na niego spojrzę.
-Wołałaś mnie mamo?
-Tak kochana. Jesteś już ubrana? Bardzo dobrze! Idziemy na zakupy. Errol właśnie przyleciał z listami z waszej szkoły.
Najbardziej się ucieszyłam z powodu tego, że w końcu będę miała własną różdżkę!
Zebraliśmy się wszyscy przed kominkiem w rogu domu, a mama przyniosła proszek Fiuu.
-Harry, chodź pierwszy! - zawołała go mama.
-On nigdy nie podróżował za pomocą proszku Fiuu mamo! - wyjaśnił jej Ron.
Harry wtrącił zdziwiony - Jakiego proszku?
-No to ty chodź pierwszy, żeby Harry zobaczył, jak to się robi!
Ron nabrał garść szarego proszku, lekko przypominającego popiół i wszedł do kominka.
-Na Pokątną! - krzyknął Ron rzucając go pod siebie.
Zielony płomień pojawił się w kominku i po chwili zniknął razem z Ronem. Nie lubiłam podróżować tą metodą. Harry miał być następny. Nabrał niepewnie proszku w rękę, gubiąc troszkę po drodze do kominka.
-Pamiętaj że musisz mówić bardzo, bardzo wyraźnie! - przypominała mu mama.
-Na Przekątną! - Harry rzucił proszek pod siebie znikając wraz z zielonym płomieniem.
-Co on powiedział?! - mama lekko się zmartwiła.
-Przekątna - powiedział tata.
-No to koniec!
Wybuchła mała panika, lecz tak czy siak musieliśmy dostać się na ulicę Pokątną. Jedyną nadzieją było to, że Harry nie wylądował daleko. Ulica Przekątna mieściła się w Alei Śmiertelnego Nokturnu, najniebezpieczniejszej dzielnicy czarodziejów.
W księgarni "Esy i Floresy" miało się właśnie odbyć spotkanie z Gilderoyem Lockhartem, autorem tegorocznych książek. Spotkaliśmy tam Hermionę Granger, o której opowiadał Ron. Jej rodzice to mugole, więc tata od razu zaczął ich wypytywać o wiele rzeczy. Nagle, Hermiona wybiegła z księgarni i po chwili wróciła do środka z Harrym.
-Och, Harry! - ucieszyła się mama widząc go. - Miałam nadzieję, że poleciałeś tylko jedną uliczkę dalej! - mówiąc to, otrzepywała go z kurzu.
-Panie i panowie, oto Gilderoy Lockhart! - powiedział pewien mężczyzna.
Mama bardzo się ucieszyła, gdy go zobaczyła. Bardzo go lubi!
Zza kotary wyszedł mężczyzna w błękitnej szacie. Nie umiałam stwierdzić co świeci się bardziej. Jego idealnie białe zęby czy blond włosy z toną żelu. Fotograf zrobił mu kilka zdjęć. Gdy Lockhart ujrzał Harrego wśród tłumu, momentalnie zawołał go do siebie. Podarował mu za darmo całą kolekcję książek, które będą mu potrzebne w tym roku. On jednak podszedł do mnie i powiedział z uśmiechem:
-Weź je, ja sobie kupię.
-Dziękuję! - odpowiedziałam z jeszcze większym uśmiechem.
Mama wzięła książki, żeby autor je podpisał. Harry, który wciąż miał 10 galeonów w kieszeni, postanowił zabrać wszystkich do Honeydukes na nowe lody zmieniające smak! Już mieliśmy wyjść z księgarni, lecz stało się najgorsze, co mogło się w tym momencie stać. Przed wyjściem z księgarni pojawił się Draco. Nasze rodziny bardzo się nie lubiły. Malfoyowie od zawsze wywyższali się z powodu ich majątku nad innymi. Nasza rodzina nie była bogata, lecz mieliśmy coś ważniejszego-szczęście.
-Podobało ci się Potter? - zaczął Draco. - Słynny Harry Potter. Wchodzi do księgarni i już trafia na okładkę.
Bardzo się zdenerwowałam. Nie chciałam żeby go tak obrażał. Chyba pierwszy raz przemówiłam w obecności Harrego:
-Odczep się od niego! - powiedziałam zdenerwowana.
-No proszę, Potter! Twoja narzeczona? - drwił Malfoy.
Zrobiło mi się głupio, więc natychmiast schowałam się za Rona.
-Nie, nie Draco. - odpowiedział groźny głos. - Pan Potter... Lucjusz Malfoy... - wyciągnął rękę na powitanie, lecz kiedy Harry podał mu swoją, mężczyzna szybko przyciągnął go do siebie. - Proszę wybaczyć... - odsłonił bliznę na jego czole. - Pańska blizna jest sławna jak czarodziej, który ją zostawił.
-Voldemort zabił mi rodziców. Był zwykłym mordercą - mówił zdenerwowany Harry.
Na twarzy pana Malfoya pojawił się wścibski uśmiech.
-Cóż za odwaga wymówić to imię.
-Strach przed imieniem zwiększa strach przed tym, kto je nosi - wtrąciła się Hermiona.
-Ty to pewnie... - zwrócił się do dziewczyny - panna Granger. Draco opowiadał mi o pani i pani rodzicach... Mugole...
-Dzieciaki, nie mieliście iść do Honeydukes? - spytał tata, który właśnie do nasz podszedł.
-Dużo spraw w ministerstwie Arturze. Zapewne płacą ci godziwie. Choć sądząc po tym... - wyciągnął książkę z mojego kociołka. Miała zniszczoną okładkę, ponieważ należała już wcześniej do moich braci. Nie dokończył swojej wypowiedzi - Widzimy się jutro w ministerstwie - powiedział do taty i włożył książkę z powrotem.
-A my w szkole - powiedział w chamski sposób Draco do Harrego.
Zrobiliśmy resztę zakupów i wróciliśmy do domu.
CZYTASZ
Ginny Weasley - Historia jej oczami
Fiksi PenggemarŻycie w Hogwarcie nie jest takie jakie sobie na początku wyobrażała Ginny. Jako najmłodsza i jedyna córka Weasleyów, nie ma łatwo w życiu. Oto punkt widzenia Ginny z moimi własnymi, dodatkowymi zwrotami akcji i zmianami w fabule.