Nie ma to jak w domu... Pomimo, że w Hogwarcie było cudownie, to i tak nigdzie nie jest lepiej niż na swoich terenach. Nie było jeszcze późno, więc postanowiłam przejść się w moje ulubione miejsce, czyli nad jezioro, które znajdywało się tuż za lasem. Zawsze wspominałam tam różne wydarzenia, lub myślałam o tym co będzie dalej, opierając głowę o drzewo, które tam rosło. Tym razem padło na zeszłe lato, kiedy był u nas Harry. Pomimo, że nie minęła nawet doba od kiedy widziałam go po raz ostatni, to i tak już mi go brakowało.
Gdy przypomniałam sobie jak krzyczał zdesperowany, żebym się obudziła, wtedy w komnacie, zaczęłam płakać. Patrzyłam tak szklanymi oczami w taflę wody, gdy nagle usłyszałam czyjeś kroki.
-Ginny? Tak myślałem że cię tu znajdę.
-Cześć George. Ale skąd wiedziałeś że tu będę?
-Cóż... - zaczął i usiadł obok mnie. - Pewnie tego nie pamiętasz, ale jak tylko nauczyłaś się chodzić zabieraliśmy cię tu z Fredem. Nigdy nie zapomnę jak chciałaś obiec całe to jezioro. Może i nie jest zbyt duże, ale to nie mogło się udać patrząc na to że miałaś półtora roku - uśmiechnął się lekko. - Mama prosiła, żebyś przyszła na kolację. Idziemy?
-Dobrze, ale... jedna prośba.
-Jaka?
-Może zrobimy sobie malutki... wyścig, wokół jeziora? Może tym razem dam radę? - uśmiechnęłam się szeroko.
-Hmm... no wiesz... musielibyśmy wracać... - nie powiedział już nic więcej. Szybko zerwał się i zaczął biec. Nie zmienia to jednak faktu, że to ja jestem szybsza i nie minęło nawet 10 sekund, a ja już byłam z przodu.
Wróciliśmy zdyszani do domu.
-No jesteście wreszcie! Siadajcie - odparła mama.
Zaczęliśmy jeść. Ron jak zwykle jadł ile tylko się dało, a tata czytał proroka codziennego.
-Tato, zobacz! - krzyknęłam. - Na ostatniej stronie! Jest loteria, w której można wygrać aż 700 galeonów!
-Tak skarbie, wiem o tym. To niestety też ma swoje koszty, bo 5 galeonów za kupon. Pamiętajcie, że za niedługo znów czekają nas ogromne wydatki związane z waszą szkołą.
-W zasadzie... - wtrąciła mama - spróbować nie zaszkodzi.
-No niech będzie, jutro jak będę wracał z pracy kupię kupon. I tak wiem że to bez sensu, ale dla was zrobię wszystko - uśmiechnął się.
***
Kolejne dni nie zapowiadały, że te wakacje mogą czymkolwiek różnić się od pozostałych. Jak zawsze, często wymykałam się z bliźniakami z domu, żeby pograć w quidditcha na polanie. Nic nie zapowiadało najbliższych wydarzeń.
Siedziałam sobie w salonie, w fotelu, czytając książkę "Młoda czarownica w świecie mugoli", mama zajmowała się ogrodem, a reszta siedziała w swoich pokojach, tylko tata był jeszcze w pracy, ale zaraz miał wrócić.
-TO NIEMOŻLIWE! - wykrzyczał u progu. - TO NA PRAWDĘ NIEMOŻLIWE!
-Co się stało Arturze? - spytała mama, a bracia szybko zbiegli na dół żeby zobaczyć co się stało.
-SPÓJRZ! - podał mamie gazetę.
-JAK TO MOŻLIWE?! - krzyknęła, a łzy napłynęły jej do oczu.
-Mamo, tato, co się stało? - wtrącił się Ron.
-Artur Weasley, - zaczęła czytać na głos - pracownik Biura Niewłaściwego Użycia Produktów Mugoli, zwycięża główną nagrodę w naszej loterii równej 700 galeonów!
CZYTASZ
Ginny Weasley - Historia jej oczami
FanfictionŻycie w Hogwarcie nie jest takie jakie sobie na początku wyobrażała Ginny. Jako najmłodsza i jedyna córka Weasleyów, nie ma łatwo w życiu. Oto punkt widzenia Ginny z moimi własnymi, dodatkowymi zwrotami akcji i zmianami w fabule.