~8~

71 13 7
                                    

Coraz bardziej wydawało mi się, że oszalałam. Razem z braćmi, zostaliśmy w Hogwarcie na Boże Narodzenie. Przez ten wolny czas, przemyślałam sobie ostatnie wydarzenia i doszłam do wniosku, że może to być spowodowane rozmową z nieistniejącą osobą - Tomem z dziennika, więc pomyślałam że pozbędę się go raz, na zawsze. Poszłam do łazienki Jęczącej Marty i chciałam go spuścić w ubikacji, bo nikt by go stamtąd nie wydostał. Nigdzie nie widziałam dziewczyny i bez zastanowienia wyrzuciłam dziennik. Harry, Ron i Hermiona zaczęli częściej wymykać się z pokoju wspólnego. Coś knuli... ale ja też miałam swoje za uszami, więc nie zwracałam na to uwagi.

Wreszcie! Walentynki! Cały rok czekałam na to święto. Długo myślałam, czy odważę się napisać walentynkę dla Harrego. Dostarczały je karły przebrane za kupidyny, więc mogłam zrobić to anonimowo. Wymyśliłam krótką rymowankę:

"Ma oczy zielone, jak pikle z ropuchy,

jego włosy czarne, jak tablica. 

Ach, gdyby został bohaterem mych snów, 

służyłabym mu jak diablica."

Najlepsze, to to nie jest, ale nie miałam już czasu na wymyślenie czegoś innego. Zaniosłam ją do specjalnego pudła w wielkiej sali. Celowo wyszłam szybciej, żeby nikt mnie nie zauważył. Wszyscy inni przyszli chwilę później. Profesor Lockhart, który był organizatorem tegorocznego dnia zakochanych wygłosił przemowę, aby następnie wyczarować na naszych stołach kanapki, rogale oraz precle w kształcie serc. Do picia był koktajl ze specjalnych malin pobudzających uczucie miłości, więc większość osób odpuściła sobie picie podczas śniadania.

Szłam razem z innymi pierwszorocznymi na zaklęcia. Po drodze, zobaczyłam że przez ten korytarz idzie też Harry, a za nim biegnie karzeł z moją walentynką. Z jednej strony, cieszyłam się że zobaczę jego reakcję, ale z drugiej strony bałam się, że mu się nie spodoba. Na szczęście nie wie, od kogo ona jest. 

Najwidoczniej Harry nie chciał dostać życzeń, przy tłumach pierwszoroczniaków, bo zaczął uciekać. Wtedy stwór złapał go za torbę, która rozdarła się, a wszystkie książki spadły na ziemię. -"No nie! On znalazł dziennik!  Jak?! Gdzie?! Kiedy?! Przecież się go pozbyłam!" - w mojej głowie pojawiło się milion pytań. - "O nie! A jeśli Tom powiedział mu już co do niego czuję?! To byłaby katastrofa! Na pewno domyśli się wtedy, że walentynka jest ode mnie!". - Wtedy wiedziałam, co trzeba z tym zrobić - "Muszę wkraść się do dormitorium Harrego i ukraść mu dziennik!".

Gdy tak rozmyślałam, nie usłyszałam, że karzeł zaczął recytować mój wierszyk. 

Gdy skończył, cały korytarz zaczął się śmiać i wszyscy wskazywali na niego palcami. Niestety okazało się, że był tam też Malfoy, który zainteresował się dziennikiem i podniósł go z podłogi.

-Oddaj to! - krzyknął Harry.

-No co? Nie mogę przeczytać sobie twojego pamiętnika? - zażartował Draco.

-Powiedziałem, oddaj to! 

Rozpoczęła się bójka. Za ten czas przyszli też Ron i Hermiona, a tuż za nimi profesor Snape.

-Co się tu dzieje? - podszedł do chłopców.

-Panie profesorze, Draco zabrał mi książkę!

-Malfoy, oddaj Potterowi jego... książkę.

-Masz, gamoniu! - rzucił dziennikiem, który złapał Ron, a następnie udał się w stronę sali lekcyjnej.

-Chyba Potterowi nie podoba się twoja walentynka! - wykrzyknął do mnie, śmiejąc się.

Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Wszyscy zaczęli się śmiać. W ułamku sekundy łzy napłynęły mi do oczu. Otarłam je, po czym pobiegłam do dormitorium. Już była szansa że się nie dowie! Malfoy jak zwykle musiał wszystko zepsuć. Wskoczyłam do łóżka, płacząc w poduszkę i nie przejmowałam się tym, że nie ma mnie na zajęciach. Mimo, że nie chciałam, to zasnęłam.

Gdy się obudziłam, a raczej obudziły mnie krzyki zza okna, była godzina 19:00. Była wyjątkowo ładna pogoda, więc większość szkoły udała się na błonia. 

Zeszłam do pokoju wspólnego. Było cicho jak w grobie. To był ten moment! Ta chwila, żeby wkraść się do pokoju Harrego i ukraść dziennik Toma! Pobiegłam schodami na górę. Drzwi na szczęście były otwarte. Zaczęłam wyrzucać wszystkie rzeczy z jego szafy, biurka, komody. Nigdzie nie umiałam go znaleźć! Już zaczęłam panikować, ale na szczęście był schowany w jego kufrze, pod łóżkiem. Narobiłam trochę bałaganu, ale ważne że znalazłam to, czego szukałam. Wróciłam do siebie i musiałam porozmawiać ze wspomnieniem, żeby dowiedzieć się co powiedział Harremu.

-"Witaj Tom" - napisałam.

-"Cześć Harry"

-"Nie jestem Harry, jestem Ginny. Chyba mnie pamiętasz, prawda?"

-"Jak mógłbym zapomnieć?"

-"Słuchaj... czy powiedziałeś Harremu że to wszystko moja wina?"

-"To nie jest twoja wina, ale nie, nic nie mówiłem. Cieszę się że wróciłaś..."

I... ciemność. Prawdopodobnie zemdlałam. 

Gdy się "obudziłam" znajdywałam się w moim łóżku. Na kalendarzu zobaczyłam, że minęły 2 dni!  Znowu Tom! Mam już dosyć! Zbiegłam na śniadanie do Wielkiej Sali. Przy stoliku siedzieli smutni Harry i Ron. Nigdzie nie było Hermiony. Percy też wydawał się czymś przygnębiony. Bałam się, że Tom znów mógł zrobić coś złego, jako ja, więc pytanie ich o to, co się stało byłoby ryzykowne. Idąc w ich stronę, usłyszałam rozmowę Nevilla Longbottoma i Seamusa Finnigana (Ron przedstawił mi ich przed Bożym Narodzeniem). 

-Myślicie że Hermiona z tego wyjdzie?

-No jasne! Nie pamiętasz co mówiła pani Sprout na lekcji zielarstwa? Dojrzałe mandragory odpetryfikują wszystkich spetryfikowanych! I Hermiona, i ta krukonka Penelopa, czy jak jej tam, będą w pełni sił już za niedługo.

Oho! Penelopa! Już wtedy skapnęłam się że chodzi o dziewczynę Percyego, Penelopę Clearwater. Tak... to jego dziewczyna, ale nie mówcie mu, że wam powiedziałam! 

Wtedy wiedziałam że muszę im powiedzieć o tym, co robi Tom. Usiadłam na moim stałym miejscu na przeciw Harrego. Wciąż go unikałam po tamtej sytuacji, chociaż nie wydawał się bardzo tym przejęty. Tak, jakby nic się nie stało. Ale to nie zmieniło faktu, że nie umiałam na niego spojrzeć, więc jak mówiłam to patrzyłam na Rona.

-Cześć Ginny - powiedzieli chórem. 

-Cześć. Byliście może u Hermiony?

-Tak, wczoraj wieczorem. 

-Mogę wam o czymś powiedzieć...? - zapytałam niepewnie.

-Jasne, przecież wiesz że możesz nam ufać!

-Bo... chodzi o to... że... - zaczęłam z łzami w oczach.

-RON! CO ZNÓW JEJ ZROBIŁEŚ?! - rozległ się krzyk Percyego.

-Ja nic nie zrobiłem! Ona sama chciała... 

-Nie będę tego słuchać! Wieczorem napiszę list do mamy!

-Percy, ale ja naprawdę... - wtrąciłam się.

- Spokojnie Ginny, nie musisz go kryć. 

Zmierzył Rona groźnym spojrzeniem, po czym wyszedł.

-Ron ja nie chciałam... - zapewniałam brata.

-E tam, Percy to palant! Nie przejmuj się mną. To... co nam chciałaś powiedzieć?

Spojrzałam na zegarek. Była godzina 7:50.

-Przykro mi, ale teraz muszę iść na zajęcia. Powiem wam później. 

-To do zobaczenia! - krzyknęli chłopcy, a ja pomachałam im ręką na pożegnanie.

W drodze do sali, uświadomiłam sobie, że skoro Percy pisze listy do mamy o każdą pierdołę, to może lepiej nie będę nikomu o tym mówić. Nawet nie chcę myśleć jaka byłaby jej reakcja!



Ginny Weasley - Historia jej oczamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz