Rozdział 6

35 8 5
                                    

              Alek zamyka bar i sprawdza wszystkie zabezpieczenia. Wdycham rześkie powietrze i utulona ciemnością nocy podnoszę głowę by spojrzeć w niebo. Jest czyste i takie ciemne, że w kontraście gwiazdy połyskują na nim wyjątkowo jasno. Lubię patrzeć w niebo nocą. Jest w tym coś niezwykle uspokajającego. Z rozmyślań wyrywają mnie męskie dłonie i oddech, który łaskocze moje ucho.

- O czym tak myślisz? – szepczę do ucha mi Alek, a ja czuję się jak w domu mimo, że stoimy na chodniku przed barem.

- Sama nie wiem – wzdycham i obracam się twarzą w jego stronę. Zarzucam ręce na szyję Alka i odruchowo zatapiam dłonie w jego ciemnych włosach. – Chodźmy na spacer – szepczę i przechylam głowę do boku. Uśmiecha się i przyciąga mnie bliżej.

- Skarbie jesteś zmęczona i myślisz, że nie wiem, że zakrywasz te sińce pod oczami korektorem od kilku dni? W nocy nie możesz spać, a teraz po całym dniu w barze chcesz iść na spacer? – odezwał się w nim rozsądek i zmartwienie. I ma rację. Mimo, że utula mnie do snu i koi moje nerwy, to niestety, ale jego obecność i miarowy oddech gdy już zaśnie, nie jest w stanie zatrzymać moich myśli. A kiedy myśli dopadają najsilniej człowieka? Właśnie w nocy. Ale naprawdę chcę iść na ten spacer i nie mam zamiaru odpuścić.

- Alek chociaż na chwilkę – proszę i widzę w jego oczach rozbawienie.

- Nadia nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać. Odstawimy samochód i pokrążymy po okolicy jak kiedyś, odpowiada? – uśmiecha się krzywo i ciągnie mnie do samochodu.

Tak. Chcę spacerować z nim w środku nocy po okolicy, jak przy naszych pierwszych spotkaniach. To zabawne, że od tego czasu tak wiele się zmieniło. Już nie jestem świeżo upieczoną dziewiętnastolatką, która zaraz ma zacząć studia, które okazały się kompletną pomyłką. Co mnie podkusiło, żeby pójść na rachunkowość? Fakt lubiłam matmę i z matury miałam naprawdę dobry wynik, ale to nie dla mnie. Nie wyobrażam sonie siedzieć po całych dniach w pokoju uśmiechając się do cyferek. Wariactwo. Dlatego po pierwszym semestrze rzuciłam studia i zapisałam się na kurs rachunkowości, który w pełni wystarczył mi do zdobycia umiejętności w prowadzeniu księgowości w interesie.

- Halo Nadia, proszę o wrócenie myślami do mojej skromnej osoby. – Czuję ciepłą dłoń na moim policzku i spoglądam na Alka. – Przyjechaliśmy już dobre pięć minut temu i zdążyłem nawet schłodzić samochód, a Ty wydajesz się być w innej galaktyce. Co się dzieję?
Poruszam się niespokojnie i kręcę głową.

- Po prostu się zamyśliłam, ale tym razem o czymś przyjemnym – uśmiecham się ciepło do mojego chłopaka i klepie go w nogę. –To co idziemy na spacer?

- Idziemy.

Wysiadamy z samochodu i już po chwili trzymając się za ręce kierujemy się w stronę małej sadzawki, która jest w okolicy domu odkąd pamiętam. Ściskam dłoń bruneta i czekam aż spojrzy na mnie. Po chwili jego oczy patrzą na mnie i posyła mi zachęcający uśmiech. Chłopcze jak Ty dobrze mnie znasz, jęczę w duchu.

- Wiem, że ostatnio się o mnie martwisz, ale wiedz, że robisz dla mnie więcej niż myślisz. Tak, masz rację, że ostatnio kiepsko śpię, ale bez ciebie pewnie nie przespałabym ani jednej nocy, albo były by to pojedyncze godziny. Znamy się tyle lat i jesteś moją opoką. Wystarczy, że jesteś i od razu zalewa mnie fala spokoju. Jestem cholernie wdzięczna, za te wszystkie momenty, w których zdajesz się czytać mi w myślach. Te małe gesty kiedy ściskasz mnie za rękę, gdy zdaje się rozsypać. Kiedy jedno spojrzenie wystarczy, żebyś zaraz pojawił się obok i schował mnie w swoich ramionach przed tym wszystkim co się dzieję. Owszem, przerasta to mnie, ale oboje dobrze wiemy, że cholernie ciężko jest mi się do tego przyznać kiedy nie dotknę ściany. Po prostu dziękuję, że jesteś i kiedy pomyślisz, że mógłbyś zrobić więcej to wiedz, że nie mógłbyś.- Zatrzymuję się i staję przed nim ciągle trzymając jego dłoń. Biorę wdech i mówię ostatnie zdanie.- Bo jesteś tu ze mną w tym wszystkim i teraz pomimo własnego zmęczenia drepczesz ze mną nad tą głupią sadzawkę, za co jestem Ci cholernie wdzięczna – kończę i sięgam do jego twarzy, dotykam policzka i całuję. Powoli, czule chcąc przekazać w nim całą swoją wdzięczność.

- Cała Ty. Kocham Cię, Nadia. – mówi i zakłada mi włosy za ucho. – Ty też się o mnie troszczysz, cały czas. Widzę to w tym gestach, gdy rano robisz mi kawę, kiedy wstaniesz pierwsza bo wiesz, że nie lubię gorącej. Kiedy otulasz mnie kocem, gdy zasnę przy wspólnym oglądaniu filmu. W momentach gdy czuję się źle nie potrzebuję lekarzy, ani szpitala czy wyspecjalizowanej opieki, bo mam Ciebie, moją prywatną panią doktor, która dokładnie wie jak mi pomóc. I tylko ty potrafisz wyciągnąć ze mnie najgorsze zgnilizny, które zatruwają mnie od środka. I robisz to ciągle, bez względu w jakim jesteś stanie. Dziękuję każdego dnia, że ktoś na górze tam się nade mną zlitował i postawił na mojej drodze.

Moje oczy się zeszkliły, a serce rozpłynęło. Przytuliłam się mocno do niego i trwaliśmy tak przez moment rozkoszując się tą chwilą. Naszą chwilą.

- Może wrócimy już do domu? Zrobiło się zimno.

Przeszedł mnie dreszcz. Rzeczywiście ochłodziło się. Rozejrzałam się po okolicy, zdawała się być pogrążona w głębokim śnie. Zero życia. Spoglądam na Alka i przytakuję na jego propozycje. Oby i dla nas ta noc była równie spokojna i przespana. 


Hejka! ❤️

Trochę ckliwie. 🙈 Ale mam nadzieję, że nie dostaliście od tego rozdziału cukrzycy..
Kochani będę wdzięczna, za polecanie mojego opowiadania lub profilu waszym znajomym.

Bądźcie zdrowi! 💚

Loretta-Mirel

Bar pod zegarem ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz