Rozdział 12

19 3 0
                                    

- Szefowo robota skończona! – woła z zaplecza Pan Władek, miejscowy murarz, malarz, złota rączka. Po chwili wchodzi na salę baru i opiera się o framugę w drzwiach.

- Dziękuję. Obliczył Pan już wszystkie koszty? – pytam, kierując się do kasy, aby wyliczyć należność. Pan Władek siada na jednym z stołków barowych i zamyśla się chwilę. Czekam cierpliwie na odpowiedź, ale ta przeciągająca się  cisza mnie dezorientuję. Podnoszę wzrok na mojego wybawcę, który z dnia na dzień zrobił mały remont elewacji na zewnątrz budynku.

 
- Szefowa nawet nie poszła nie obejrzała, może będą potrzebne poprawki? – gdyba, po czym dodaję. – Z dokupionym sprzętem i materiałami osiemset złotych.

 
- Panie Władku, byłam dziesięć minut temu i żadnych niedociągnięć nie zauważyłam.

 
- Ja również, fachowa robota! – dodaję entuzjastycznie Alek wchodząc do baru od zalecza. Patrzę na niego i uśmiecham się na jego obecność. 

Ostatnio zaliczamy same wzloty i upadki, ale to nie zmienia naszych uczuć względem siebie. Każda taka sytuacja utwierdza mnie w przekonaniu, że to nie tylko prawdziwa miłość-przyjaźń, w której możemy na siebie liczyć, ale to Ten Jedyny. Rozmarzam się na tyle, że aby przywrócić mnie do rzeczywistości, ktoś pstryka mi palcami przed nosem. Wzdrygam się i spoglądam gniewnie na osobę, do której należy ręka ubrana w granatową bluzę. Alek.

 
- Halo Szefowo, liczysz pieniądze? – pyta i wskazuję na banknoty trzymane przeze mnie w dłoniach. Przełykam ślinę i przytakuję.

 
- Osiemset złotych, prawda? – dopytuję wykonawcę, po cichu przeliczając banknoty.

 
- Tak Szefowo.

 
- Proszę sprawdzić. – Podaję kasę Panu Władkowi i dodaję. – Dodałam pięćdziesiąt złotych za ekspresowy termin.

 
- Nie trzeba – oponuję mężczyzna i wyciąga w moją stronę banknot. Kręcę głową i zakładam ręce na piersi.

 
- Trzeba i proszę przyjąć ten mały dodatek. Uratował Pan nam skórę i nie przeleciał w kulki jak ubezpieczyciel. Poza tym zapraszamy na piwo na koszt firmy.

 
- Dziękuję i życzę wszystkiego dobrego. Do widzenia.

 
- Dziękujemy i wzajemnie. Do widzenia – żegnamy się z Panem Władkiem i zostajemy sami z Alkiem w barze, który był zamknięty od ponad tygodnia. Czas zamknięcia się wydłużył, a to wszystko przez niezbyt szybką wizytę ubezpieczyciela. Na szczęście z remontem uwinęliśmy się w dwa dni. Opieram się o blat za mną i patrzę na mojego chłopaka.

 
- Jak minęła rozmowa z policją? Znaleźli coś?

- Nie i z każdym dniem szanse na odkrycie kto za tym stoi maleją.

 
Wzdycham, bo ktoś, kto postanowił się zabawić naszym kosztem nadal został nieuchwycony. Czasami zastanawiam się czy w przyszłości nie czeka nas powtórka z rozrywki. Nie wiemy jakie motywy miał człowiek, który próbował włamać się tym razem do baru. Może teraz rozeznał się w terenie i lepiej zaplanuję swoją akcję?

 
Znów martwię się na zapas. Zaczynam głęboko oddychać i w myślach wyliczam pięć rzeczy, które widzę. Szklanki, stoliki, wazon z kwiatami na parapecie, pomarańczowa ścierka na blacie i sok malinowy. Cztery rzeczy jakie słyszę. Swój oddech, odgłosy przejeżdżających samochodów obok baru, grające radio. Jeszcze jeden. Rozglądam się po barze, ale nie widzę ani Alka, ani nic co wydaję jakiekolwiek dźwięki. Przechodzę do kolejnego zadania. Trzy rzeczy jakie mogę dotknąć. Kufel, butelka wódki, serwetki. Dwie rzeczy, jakie mogę posmakować – cytryna i piwo. Skupiam się na teraźniejszości. Zamykam kasę i przechodzę na zaplecze po rzeczy. Dzisiaj zmianę mają dziewczyny i Alek, a ja wolne. I mam ochotę na wino, chipsy i odmóżdżający film, który pozwoli mi się zrelaksować. Podchodząc do drzwi, za którymi znajduję się nasz mały pokój socjalny słyszę głos Aleksego.

 
- Dzisiaj ma wolne, więc możesz przyjść na dzień próbny, a później zobaczymy. Jak się sprawdzisz, to przekonam ją. Ale musisz się wykazać. Przyjdź przed osiemnastą. Cześć.
Drzwi się otwierają, a ja zamieram. Cofam się o krok i robię coś, żeby ukryć to że byłam tu wcześniej. Wyskakuję naprzeciw wychodzącemu chłopakowi.

- Bu! – mówię i zaczynam się śmiać, bo moja próba wystraszenia dwudziestosześciolatka kończy się tym, że mężczyzna spogląda na mnie z politowaniem.

 
- Miałem się wystraszyć?

- Tak! Ale masz jeszcze szansę się poprawić. – Patrzę na niego wyczekująco, ale chłopak zdecydowanie myślami jest gdzieś indziej. – Nie to nie, czas minął. Idę do domu, poradzicie sobie sami dzisiaj?

 
- Jasne, to nasz nie pierwszy raz. Leć i odpocznij. Nie czekaj na mnie, wrócę po zamknięciu – zapewnia mnie brunet i całuję w czoło, po czym przytula. A ja w głowie mam myśl, że coś ukrywa przede mną.

 
- A może jednak zostanę, bez sensu, żebym siedziała w domu jak mogę tutaj coś pomóc – proponuję, chcąc sprawdzić reakcję Alka. Tak naprawdę mam ochotę tylko na wygodne łóżko, kocyk, piżamkę i relaks w postaci filmu i procentów. Przez twarz Alka przebiega cień paniki, ale po chwili się poprawia i uśmiecha się do mnie półgębkiem.

 
- Kochanie nie ma takiej potrzeby. Ja widzę, że marzy Ci się łóżeczko i spokój. Biegnij, zanim zmienię zdanie – grozi i popycha mnie w stronę drzwi.

 
- Dobrze, już, już. Tylko wezmę swoje rzeczy. 

Otwieram drzwi i wchodzę do małego pokoiku ubieram ramoneskę i biorę torebkę, a telefon kładę na ziemi za krzesłem, aby wyglądało tak, że się zsunął i spadł, kiedy ubierałam kurtkę i zmieniałam buty. Na odchodne mijając bruneta całuję go w usta, co odwzajemnia i wychodzę z baru. Alek próbuję coś ukryć przede mną, ale ja już mam plan. Wychodząc z baru sprawdzam godzinę na zegarku. Jest za pięć siedemnasta. Wystarczy, że skocze na małe zakupy i przed powrotem do domu wrócę do baru po telefon. Z każdym krokiem coraz mocnej dopadają mnie wyrzuty sumienia, na fakt, że podstępem próbuje sprawdzić Alka, zamiast zapytać go wprost. Nie powinnam go tak traktować. Ale z drugiej strony sam zaczął coś kombinować. Biorę głęboki wdech i mimo ciążących myśli trzymam się jednej.

Nie zostawiasz mi wyboru skarbie. Już niedługo dowiem się co próbowałem ukryć przede mną.

Bar pod zegarem ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz