Rozdział 18

7 2 0
                                    

- Pamiętasz jak kiedyś nie chciało nam iść się naokoło, poszliśmy na skróty i wskoczyliśmy do oczka wodnego? – wspomina Alek, zaśmiewając się w głos z wydarzenia.

- Daj spokój, miałem sześć lat jak mnie przerzuciłeś stałem w tej wodzie po szyję – burczy Fabian i podmuchuję kosmyk włosów, który uporczywie opada na prawą stronę czoła.

- Wrzuciłeś go do oczka wodnego? – dopytuję, nie rozumując co tam się wydarzyło.

- Sam miałem wtedy dwanaście lat – broni się Alek. - Mieliśmy skrót przez opuszczoną posesję. Jak zawsze wracaliśmy ze szkoły, tylko że tym razem się pomyliłem. Pomogłem Młodemu przejść przez płot kilka metrów wcześniej niż zwykle. Wrzuciłem go na szczyt drewnianego ogrodzenia i kazałem skakać. Skoczył. A ja tylko usłyszałem chlust wody i krzyk. Niewiele myśląc, szybko przeskoczyłem przez płot i sam wylądowałem obok mokrego, skrzywionego Fabiana.

- Później, żeby uratować nam tyłki powiedział, że zaczęły nas gonić bezpańskie psy, które często krążyły po okolicy. Dlatego przerzucił mnie przez płot, nie orientując się wcześniej, co jest za nim.

- Więc zrobiłeś z siebie bohatera – podsumowuję i biorę łyk soku.

- Yhm, ale dość tych wspominek z przeszłości. Ktoś chce lody czekoladowe? – Alek wstaję od stołu i otwiera zamrażalnik.

- Lody?

- Pytasz dzika czy sra w lesie? – rzuca nonszalancko Fabian, zachowując pokerową twarz. Chłopak ma dwadzieścia lat i jest jak na swój wiek bardzo poważny i poukładany, więc słysząc tą dziecinną odzywkę w jego wykonaniu, prawie prycham śmiechem. Jednak w każdym mężczyźnie drzemie dziecko.

- Nadia?

- Nie chcę, dzięki. – podciągam jedną nogę na krzesło i układam zaplecione dłonie na kolanie.

Alek nakłada po trzy gałki do miseczek i polewa sosem czekoladowym, po czym podaję miseczkę Fabianowi i siada na krześle obok mnie, zajadając się swoją porcją deseru.

- Dlaczego na początku
bałeś się mnie? – pytam Fabiana, bo kompletnie dręczy mnie ten wątek od kilku tygodni. Nasze pierwsze dni w barze były niezbyt przyjemne. Chłopak mając mnie w zasięgu wzroku automatycznie tak się pilnował i stresował, że nawet nie zdawał sobie sprawy, że widać jak przygryza policzki od środka. Fabian znów spiął się na moje pytanie i zaczął uciekać wzrokiem na miskę z lodami. Chwilę mu zajmuję odnalezienie wymijającej odpowiedzi.

- A kto nie boi się przyszłej szefowej?

- No tak – przytakuję.

- To jego pierwsza poważna praca, chłopak się stresował – próbuję tłumaczyć Alek.

- Poważna?

- Wcześniej, tylko pracowałem dorywczo, zbieranie owoców, pomoc gospodarcza, kelnerowanie w weekendy, sprzątanie i takie tam nudne zajęcia.

- Uczyłeś się i pracowałeś?

- Tak, chodziłem do technikum.

- Jaki kierunek?

- Gastronomia.

- Dobrze, że do nas trafiłeś. Jesteś naprawdę dobrym kelnerem, klienci Cię uwielbiają. – Czuję jak Alek ściska moje udo, a Fabian wytrzeszcza oczy w reakcji na moje słowa i milczy. Odstawia miseczkę po lodach na stół. – Coś powiedziałam nie tak?

- Niee, po prostu... nie ważne. Gdzie jest łazienka?

- Na korytarzu pierwsze drzwi po prawej – instruuję go brunet, a chłopak przytakuję i zaraz znika za ścianą.

- Co zrobiłam nie tak? – pytam szeptem Alka z wyrzutami sumienia, że niechcący spłoszyłam blondyna. Byłam po prostu szczera w rozmowie i nie sądziłam, że sprawie dyskomfort Młodemu.

- Nic kochanie, po prostu nie każdy codziennie słyszy, że dobrze, że gdzieś jest. – Alek zakłada mi kosmyk włosów za ucho i podnosi kciukiem podbródek, patrząc w oczy.

- Mogłam ugryźć się w język – mruczę niezadowolona.

- A ja uważam, że wprost przeciwnie. Po prostu jeśli coś jest nowe, to człowiek musi się z tym oswoić. Daj czas Fabianowi.

- Mam go nie doceniać, żeby czuł się komfortowo? – dopytuję nadal szeptem, bojąc się, że Młody mógłby coś usłyszeć.

- Czasami nasze czucie się komfortowo nie służy nam.

- Mówisz dzisiaj zagadkami.

- Może. Fabian obejrzymy krwisty horror? - woła Alek, słysząc zamykane drzwi na korytarzu.

- Spierdalaj. – Po chwili do kuchni wchodzi Fabian, który ma kwaśna mine i wystawia język w kierunku Alka.

- To może coś z Marvela? – proponuję, próbując załagodzić braterskie potyczki między chłopakami.

- Avengersów?

- Może być. Zrobię popcorn. – Deklaruję się brunet, a ja z Fabianem idziemy naszykować seans filmowy w salonie. 

Bar pod zegarem ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz