- Hej Marta! – witamy się z blondynką wchodząc do baru.
- Hejka, jak minął Wam wyjazd? – pyta i obejmuję mnie i Alka.
- Chyba tego potrzebowałam, takiego krótkiego odcięcia się od wszystkiego. Było fajnie, prawda Alek? – Spoglądam na mężczyznę, który podchodzi do jednego ze stolików i zdejmuję założone krzesła.
- Prawda, ale Nadia nie chciała wejść do jeziora! – żali się brunet i zakłada ręce na piersi. Zaczynam się śmiać, bo patrząc na jego minę, brakuję żeby jeszcze tylko tupną nóżką.
- Do jeziora? – Brwi Marty podjeżdżają do góry, tak wysoko, że znikają za grzywką. – Mamy kwiecień – dodaje, jakby to było wystarczające wyjaśnienie dlaczego ktoś nie kąpię się w jeziorze.
- Też mu to mówiłam.
- Wiem, dlatego tym razem Ci odpuściłem. Coś się działo, gdy nas nie było? – Alek sprytnie zmienia temat, a ja uśmiecham się pod nosem i wracam wzrokiem do Marty.
- Cisza, spokój tak jak zawsze.
- Świetnie. Może chcesz dzisiaj wolne? I tak z Alkiem będziemy dzisiaj razem w barze, a jest środek tygodnia, więc powinniśmy dać radę – proponuję kobiecie, a ona się chwilę zastanawia.
- W sumie czemu nie. Dzięki i powodzenia!
- Dzięki! – odkrzykujemy razem z brunetem dla blondynki, która wchodzi już za bar na zaplecze.
Po godzinie wszystko jest gotowe i razem z Alkiem czekamy na pierwszych klientów. Czuję dreszcz ekscytacji, tylko kilka dni mnie nie było w barze, a po powrocie zdałam sobie sprawę, jak bardzo lubię tu być.
- Ciekawi mnie czy dzisiaj przyjdzie Pan Staszek, dawno już go nie widziałam – głośno myślę i kręcę się na stołku barowym obserwując Alka wycierającego ostatnie kufle. Brunet unosi szkło do góry i ogląda z każdej strony, po czym odstawia na półkę za jego plecami.
- Możemy się założyć na przykład o pizze.
Zastanawiam się chwilę nad propozycją Alka. Jest wtorek, a we wtorki sporadycznie stoję za barem, więc jeśli Pan Staszek przyjdzie mnie odwiedzić i na szybką pogawędkę, to wybierze czwartek. A pizza to dobra waluta. Już moje ślinianki szaleją na myśl o faworycie. Ser i gyros, sos meksykański..
- Zgoda, obstawiam, że nie przyjdzie – mówię pewna swojej wygranej i wyciągam dłoń w kierunku bruneta, który zarzucił ścierkę na ramię i patrzy na mnie rozbawiony. Ściska moją dłoń i nachyla się nad barem, a w jego oczach zauważam wesołe iskierki. O nie, w co ja się wpakowałam?!
- Pizza będzie moja – szepcze kilka centymetrów przed moją twarzą, a ja patrzę na niego jak zahipnotyzowana. Alek puszcza moją dłoń i odwraca się w stronę wejścia. Po chwili, dosłownie z nikąd na schodkach pojawia się nikt inny jak Pan Staszek, a ja zeskakuję z stołka i biegnę go uściskać.
- Dzieńdoberek młodzieży! – Obejmuję mnie jedną ręką, a drugą macha do Alka. – No, no takiego przywitania się nie spodziewałem Perełko, ale widocznie po wczasach wróciłaś z nową energią. - Śmieję się na jego słowa i ruszam w stronę baru.
- Właśnie przegrałam pizze. – Udaję obrażoną i zabieram nalany kufel piwa od Alka i stawiam go przed Panem Staszkiem.- Ja za to wygrałem! – woła zadowolony chłopak, a siwiejący mężczyzna śmieję się z naszego zachowania, które jest dziecinne. – Ale nie miałem tego w planach. Na szczęście nasza kochana Perełka sama zaproponowała zakład dosłownie minutę przed Pana przyjściem. – Staję za mną i obejmuję mnie w pasie, po czym składa delikatny pocałunek na skroni. Ciesz się, ciesz jak zwykle się podłożyłam - jęczę w duchu i pfzwracam oczami.
- Wy się ze sobą chyba nigdy nie nudzicie, co?
- Nigdy – mruczę pod nosem. Jeszcze przez godzinę rozmawiamy z Panem Staszkiem o naszym wyjeździe i jego ostatnich wynikach badań, które się na szczęście poprawiły. Po tym czasie żegnamy się z naszym przyszywanym dziadkiem i skupiamy się już tylko i wyłącznie na przybywających klientach. Roznosimy zamówienia, wirując między stolikami i łapiąc krótkie spojrzenia podczas mijania się na sali. Kiedy zostaję godzina do zamknięcia, a w lokalu zostaję tylko pięć osób Alek wychodzi na zewnątrz na krótką przerwę, a ja porządkuję stanowisko za barem. Gdy już kończę do baru wpada młody chłopak, na moje oko około dziewiętnaście lat. Ubrany jest w czarną bluzę z kapturem, jeansy i czarne vansy. Na schodach ściąga kaptur z głowy i przeczesuję ręką włosy. Rozgląda się po barze i łapiąc ze mną kontakt wzrokowy uśmiecha się krzywo, podchodzi i siada na stołku naprzeciwko mnie.
- Hejka, poproszę piwo albo nie, dwa szoty. Jest Alek?
- Cześć, jest, zaraz powinien przyjść. Jakie szoty? Poza tym pokaż dowód młodziaku – spoglądam na niego z chytrym uśmieszkiem, chcę sprawdzić czy rzeczywiście ma ukończone osiemnaście lat, ale dodatkowo dowiem się kim jest, bo widzę go po raz pierwszy. Czekając, aż blondyn wyjmie dowód, piszę krótką wiadomość do Alkiego, żeby przyszedł, bo ma gościa.- Proszę – podaje mi dowód, a ja czytam datę urodzenia. Drugi lipca dwutysięcznego drugiego roku. Miałam oko co do wieku. Szybko spoglądam jeszcze na dane i oddaję chłopakowi dowód. Fabian Łyski. Niestety, to nie jest dla mnie żadna wskazówka. Odwracam się, aby przygotować zamówienie, ale orientuję się, że chłopak nie powiedział co właściwie chce.
- Więc jakie mają być te szoty? – pytam jeszcze raz i kątem oka widzę jak mój chłopak wchodzi za bar i jest zaskoczony widząc blondyna. Szybko jednak przybiera serdeczny uśmiech i podchodzi do Fabiana witając się z nim po bratersku.
- Co Cię do mnie sprowadza? – pyta Alek i spoglądając na mnie dodaję. – Ja nam coś przygotuję.
Przytakuję, zabieram tacę i ścierkę po czym ruszam na salę porządkować puste stoliki, zostawiając chłopaków samych. Fabian Łyski, kim jesteś?
![](https://img.wattpad.com/cover/118634357-288-k99923.jpg)
CZYTASZ
Bar pod zegarem ✔️
Storie brevi"Bar pod zegarem skradł nie jedno serce. A dziadek szybko pozyskał stałych klientów jak i wciąż nowych. W czym tkwił sekret?" Przekonaj się o tym sam. Opowiadanie zakończone.