Nie spałam całą noc, kłębiące się myśli nie dawały mi spokoju. Czuje się jakby wewnątrz mnie szalał huragan, nad którym nie mogę zapanować. Wpatruje się w swoje odbicie w lustrze i czuję się jak opakowanie sprzecznych emocji, które nie pozwalają się uzewnętrznić. Podkrążone, mętne i zaczerwienione oczy są najlepszym odzwierciedleniem mojego stanu. Przemywam bladą twarz i idę do kuchni po szklankę wody. Upijam łyk, kiedy ktoś puka do drzwi. Otwieram je, a moim oczom ukazuje się Alek. Pozbawiony jakikolwiek emocji i życia jak ja. Jesteśmy manekinami dramatu. Bez słowa odsuwam się od drzwi i idę z powrotem do kuchni. Siadam na krześle. Po chwili dołącza do mnie Alek. Z jednej strony mam ochotę utulić jego i swój ból, a z drugiej przypominam sobie, że to on jest źródłem tego bólu. Zagryzam policzki od środka, czując narastającą gule w gardle. Nie teraz.
- Myślałem całą noc. Gdybym od początku zawsze mówił Ci całą prawdę uniknęlibyśmy tego wszystkiego. – Zatacza dłonią okręg między nami i bierze głęboki wdech, co chwilę próbując złapać moje spojrzenie. Nie mogę patrzeć na niego, bo go kocham. I z każdą milisekundą patrzenia na jego skatowane ciało i twarz, która nie jest taka pozbawiona emocji jak przed wejściem do domu, sprawia że mój mur topnieje. A ja nie chcę zrezygnować z poznania całej prawdy. – To ja jestem źródłem wszystkich naszych problemów, więc postanowiłem, że odejdę. Dzisiaj zabiorę swoje rzeczy i wyjadę jak najdalej. Fabian obiecał, że dopóki nie znajdziesz kogoś do pomocy, będzie brał moje zmiany. Kocham Cię i dziękuję za wszystko.
- Wstaje i całuje mnie w skroń, po czym kieruje się do wyjścia, jakby nigdy nic. Wstaję, wywracając krzesło. Łapię szklankę z wodą i rzucam w jego stronę. Kiedy słyszę odgłos rozbijanego szkła, dochodzi do mnie co tak naprawdę zrobiłam. To był impuls, a ja jak dziecko uległam jemu bez myślenia o konsekwencjach. Podnoszę wzrok na sylwetkę Alka, która stoi w bezruchu. Wpatruje się w mokre miejsce na ścianie, zaledwie kilkanaście centymetrów od jego barku. Zjeżdża wzrokiem na podłogę i widzi szklankę, a raczej to co z niej zostało. Odwraca się powoli w moją stronę i patrzy nieodgadnionym wzrokiem. Zdumienie, zdenerwowanie i odrobina nadziei? Ta mieszanka wywołuje u mnie buntowniczy zew.
- Tchórz! Cholerny tchórz! Miałeś dziś opowiedzieć mi całą prawdę, a nie zwiać! – krzyczę i zaciskam pięści tak mocno, że wbijam paznokcie we wnętrze dłoni, powodując ból. Zaczynam się trząść z emocji i przypominam sobie, aby oddychać, więc głośno wciągam powietrze. – Kochasz mnie? To dlaczego uciekasz?
- Żeby Ciebie ratować! – Spogląda jeszcze raz na rozbitą szklankę i pociera czoło. – Ale zapomniałem, że masz większe jaja ode mnie – dodaje szepcząc. Nie wiem czy miałam to usłyszeć, czy mówił to sam do siebie. Ale jego słowa mnie zbijają z tropu. Nie jestem silna. Jestem zdesperowana. Widząc jak odchodzi do drzwi z moim sercem uruchomił się mój jeden z pierwotnych instynktów uciekaj albo walcz. Walczę, bo jest mi bliższy niż kiedykolwiek myślałam.
- Opowiedz mi wszystko. Tylko tak, będziemy mogli wyjść z tego razem.
- Nie wiem, czy nadal będziesz tak sądzić, kiedy ją poznasz.
- Skoro tak, to tym bardziej mi o niej do cholery powiedz.
- Usiądźmy. – Jego milczenie mnie dodatkowo denerwuje, ale próbuje się powstrzymać od jakichkolwiek reakcji. – Próbowałem wszystko rozwiązać za Twoimi plecami, ale kiedy skończyły się opcje dla Piotra, postanowił sięgnąć po najboleśniejszą z metod.
- Nie mów zagadkami.
- Próba włamania, podkupowanie klientów, rozpowiadanie nieprawdziwych plotek o naszym barze i zdjęcia to wszystko są zagrywki Piotra. Próbował też kupić lokal, ale udało mi się nie dopuścić do tej transakcji.
- Dlaczego...
- Dlaczego nic nie mówiłem? Bo jak idiota myślałem, że wszystko załatwię i rozprawię za Twoimi plecami. I doprze mi szło, tylko nie przewidziałem, że ten chuj będzie próbował do skutki na milion sposobów, bez jakikolwiek granic.
- Do sedna.
- Piotr zna najszczerzej pilnowaną tajemnicę o Twoich rodzicach.
- Oni nie żyją. Co mogłoby być tak tragiczną tajemnicą, o której nie mogłabym się dowiedzieć.
- Ja.
- Jak to Ty? Chyba nie jesteś moim... - przykładam dłoń do ust i wytrzeszczam oczy.
- Nie! Kurwa, nie jestem twoim bratem. Daj mi wytłumaczyć. – Wzdycha i przełyka głośno ślinę. – Twoi rodzice po tym jak dowiedzieli się, że po twoim urodzeniu nie będą mogli mieć więcej dzieci, postanowili adoptować jeszcze jedno dziecko i zacząć prowadzić sielskie, rodzinne życie. I wszystko było już dopięte, kiedy jechali odebrać dziecko do adopcji i zdarzył się wypadek, w którym zginęli.
- Tym dzieckiem byłeś Ty – szepcze, a po chwili z moich ust uchodzi szloch. Łzy zaczynają toczyć się po moich policzkach. – Dlaczego dowiaduje się o tym dopiero teraz?
- Eugeniusz stwierdził, że łatwiej będzie Ci żyć z wersją rodziców pracoholików, którymi byli do czasu diagnozy i decyzji o zmianie priorytetów niż z niespełnioną wizją domu z rodzicami i bratem.
- Ty wiedziałeś od początku?
- Tak. Tylko, że nie sądziłem, że się w Tobie zakocham.
- To popierdolone – przeklinam, bo ta cała zagrywka mojej rodziny to prawdziwy bezsens. Przełykam ślinę i kręcę głową. – Fakty są takie, że mieli siedem lat na zmianę. Nie zrobili tego. Nie będę gdybać co by było gdyby. Co miałby ugrać na tym Piotr?
- Kasę.
- Szantażował Cię?
- Dałem się. Już zacząłem ogarniać kasę, żeby tylko dał Ci spokój.
- Bohater! – rzucam z ironią, co wywołuje grymas na twarzy Alka. – Ile?
- Sto tysięcy. Stwierdził, że taka kwota uśpi jego pamięć na kilka lat.
- A za kilka lat, co?
- Stąd pomysł ucieczki. Jeśli nie byłoby mnie, ta tajemnica nie byłaby już jego asem. – Wzdycham i wycieram mokre policzki. Nonsens. Daliśmy się wrobić w grę Piotra jak dzieci. A ja byłam na tyle ślepa, żeby tego nie zauważyć.
- Kochasz mnie?
- Kocham, nawet nie wiesz jak ciężko było mi powiedzieć, że odchodzę. Patrzyłem na Ciebie jakbym miał Cię widzieć ostatni raz w życiu. Chciałem zapamiętać najmniejszy szczegół.
- Skoro mnie tak kochasz, to do cholery obiecaj, że nigdy więcej nie będziesz chciał mnie zostawić w imię ratowania mnie! Bo ja też Cię kocham i żadna tajemnica tego nie zmieni – szepcze pozbawiona już sił.Alek wstaje i bierze mnie w ramiona, podnosi i sadza sobie mnie na kolanach. Zaczynam płakać. Jego klatką zaczyna wstrząsać szloch. I mam wrażenie, że te wspólne wylewanie emocji powoli zaczyna nas sklejać. Kawałek po kawałku. Łza po łzie.

CZYTASZ
Bar pod zegarem ✔️
Short Story"Bar pod zegarem skradł nie jedno serce. A dziadek szybko pozyskał stałych klientów jak i wciąż nowych. W czym tkwił sekret?" Przekonaj się o tym sam. Opowiadanie zakończone.