Piątek, trzydziesty czerwca 1995
— Fred... George... poczekajcie chwilę.
Bliźniacy zawrócili. Harry otworzył swój kufer i wyciągnął sakiewkę z nagrodą.
— Weźcie to — rzekł, wpychając sakiewkę w ręce George'a.
— Co? — zapytał Fred, kompletnie oszołomiony.
— Weźcie to — powtórzył stanowczo Harry. — Ja tego nie chcę.
— Odbiło ci? — George próbował odepchnąć sakiewkę.
— Nie — odrzekł Harry. — Weźcie to i zainwestujcie. To na wasz sklep z dowcipnymi gadżetami magicznymi.
— Jemu jednak odbiło — powiedział Fred prawie przerażonym głosem.
— Posłuchajcie. Jeśli tego nie weźmiecie, wrzucę to do kanału ściekowego. Nie chcę tego złota i wcale nie jest mi potrzebne. Wystarczy mi trochę dowcipów. Nam wszystkim przyda się trochę śmiechu. Coś mi się wydaje, że wkrótce bardzo będzie nam to potrzebne.
— Harry — wybąkał George, ważąc sakiewkę w dłoniach — tutaj musi być z tysiąc galeonów.
— No jasne — odpowiedział Harry, szczerząc zęby. — Sam pomyśl, ile to kanarkowych kremówek.
Bliźniacy wybałuszyli na niego oczy.
— Tylko nie mówcie waszej mamie, skąd macie to złoto... chociaż teraz chyba już nie będzie jej tak zależało, żebyście dostali pracę w Ministerstwie...
— Harry... – zaczął Fred, ale Harry wyciągnął różdżkę.
— Słuchaj — powiedział twardo — albo to weźmiesz, albo miotnę w ciebie zaklęcie. A wiesz, że znam kilka całkiem niezłych. Tylko zróbcie mi przysługę, dobra? Kupcie Ronowi nową szatę wyjściową i powiedzcie, że to od was.
Po chwili namysłu wyjął z kufra drugi, dużo lżejszy woreczek.
— Bylibyście w stanie wymienić mi to na mugolskie funty i wysłać sową? – zapytał.
Gdy Fred, nadal będąc w szoku, skinął głową, Harry podał mu pieniądze i pospiesznie opuścił przedział. Przeszedł nad Malfoyem, Crabbe'm i Goyle'm, którzy wciąż leżeli na korytarzu, z najróżniejszymi śladami po jadowitych zaklęciach.
Wuj Vernon czekał na niego przy barierce. Przy nim stała pani Weasley. Przytuliła mocno Harry'ego i szepnęła mu do ucha:
— Myślę, że Dumbledore pozwoli ci przyjechać do nas pod koniec lata. Pisz do nas, Harry.
— No to do zobaczenia, Harry — powiedział Ron, klepiąc go po plecach.
— Cześć, Harry! — zawołała Hermiona i zrobiła coś, czego jeszcze nigdy nie zrobiła: pocałowała go w policzek.*
— Dzięki, Harry. Postaramy się wysłać ci jak najszybciej — mruknął George, a Fred pokiwał gorliwie głową.
— Co wysłać? — zapytała zaciekawiona pani Weasley.
— Smakołyki dla Hedwigi — odpowiedział szybko Harry, mrugając do bliźniaków, po czym odwrócił się do wuja Vernona i w milczeniu wyszedł za nim z dworca.
HPHPHPHPHP
Chudy chłopak z trudem włożył ciężki kufer do bagażnika samochodu zaparkowanego przed dworcem King's Cross.
— Co się tak guzdrzesz? Wsiadaj! Nie mamy czasu! — poganiał go wuj Vernon, siedzący już za kierownicą.
— Przepraszam – odpowiedział automatycznie, przewracając oczami.
CZYTASZ
Wygrać Wojnę: Pokrewieństwo
FanfictionVernon odbierając Harry'ego z dworca ma dla niego niespodziankę. Zapowiadają się długie wakacje, zupełnie inne od tych co zwykle - AU po czwartym roku. Harry trafia z jednej patologii do drugiej. Czy mimo to będą to jedne z lepszych wakacji? Czy Har...