Kiedy tylko za Snape'em zatrzasnęły się drzwi, Harry spojrzał na Notta, który wziął do ręki kanapkę i zaczął jeść.
— A jemu o co znowu chodzi? Dokąd poszedł? — zapytał Gryfon, lekko zdziwiony zachowaniem mężczyzny. Chociaż z drugiej strony, wcale nie powinien być zaskoczony. Wiedział, że prędzej czy później Snape'owi zacznie wracać nadwrażliwość na obecność Harry'ego w najbliższym otoczeniu.
— Myślę, że przejść się — odpowiedział Nott, po tym, jak spokojnie przełknął jedzenie. Nie wyglądał, jakby zachowanie Mistrza Eliksirów jakkolwiek na niego wpłynęło.
— Przejść się? — Zdziwił się jeszcze bardziej. Snape nie chodził na przechadzki. Mężczyzna mógł co najwyżej podążać szybkim, rozgniewanym krokiem w jakimś konkretnym celu, na przykład, żeby rozerwać kogoś na strzępy. Ale z pewnością nie urządzał sobie przechadzek jak normalny człowiek. — Po co?
— Żeby ochłonąć. On... Czasami tak średnio udaje mu się panować nad złością i stresem. Dlatego też najgorsze, co może się przydarzyć uczniom wałęsającym się w nocy po Hogwarcie, to napotkanie spacerującego Snape'a. — Theo uśmiechnął się delikatnie.
— Ciężko mi uwierzyć, że Snape zwierza ci się z problemów emocjonalnych — powiedział Harry lekko kpiącym głosem.
— Oczywiście, że nie. Ale od czterech lat jest moim opiekunem, a teraz z nim mieszkam. Poza tym, jestem całkiem dobrym obserwatorem. — Powiedziawszy to, Nott pochylił się, żeby wziąć kolejną kanapkę i skinął do Harry'ego, żeby ten również zaczął się częstować.
— To o co tym razem mu chodzi? Stało się coś?
— Szczerze? Myślę, że chodzi o ciebie, waszego ojca i ogólnie o to całe przesłuchanie w Ministerstwie — odpowiedział powoli, jakby zastanawiając się, czy w ogóle powinien mówić to Gryfonowi.
— O mnie? — Harry jęknął. — Nawet nic nie zrobiłem. — Był zły na siebie, że poczuł lekkie ukłucie żalu, kiedy uświadomił sobie, że Snape powoli będzie wracał do normalności. Zdusił je w sobie czym prędzej. Nie zamierzał być głupcem, który po raz kolejny popełnia ten sam błąd angażując się emocjonalnie. Zresztą to był Snape – paskudny Mistrz Eliksirów – gorszego kandydata na kogoś, komu mogłoby na nim zależeć, Harry nie mógłby wybrać.
— Nie, Potter. To znaczy, jasne, zdenerwowało go, że znowu przychodzisz tu poobijany. — Odłożył talerz i siadając wygodniej na fotelu, dodał: — Ale żeby było jasne. Woli, żebyś przyszedł z tym do niego, by mógł cię posklejać, niż żebyś to ukrywał. W każdym razie, chyba czuł się trochę winny, że tym razem miał swój udział w tym, że oberwałeś. Jestem też pewny, że bardzo go drażni, że nie chcesz się do tego przyznać.
— Odbiło mu. Naprawdę grałem w piłkę.
— Kostka, tak, a oko? Wiesz, takie siniaki nie tworzą się w godzinę. On nie jest idiotą. Swoją drogą, ja też nie. — Theo spojrzał na niego wymownie. — A to on rozmawiał z waszym ojcem i chyba trochę obwinia się, że przekalkulował.
— Jak to on?
— Zobaczysz.
Harry wzruszył ramionami i powiedział:
— To nie tak, że jest w stanie coś poradzić na to, że Tobiasz chodzi ostatnio cały czas wściekły.
Nott zawahał się chwilę.
— Snape uważa, że nie powinieneś mieszkać u ojca i irytuje go to, że nic nie może z tym zrobić.
— Snape niech się nie wtrąca, obaj na tym lepiej wyjdziemy. Albo przynajmniej ja. Tobiasz za nim nie przepada. — Jeszcze tego brakowało, żeby Snape zaczął mieszać się w jego relacje z ojcem. I bez dodatkowych komplikacji Harry'emu ledwo udawało się radzić sobie ze zmiennością nastrojów mężczyzny. Jeśli Mistrz Eliksirów zacznie nagabywać Tobiasza, to właśnie Harry będzie pod ręką, i to na nim skupi się wściekłość mężczyzny.
CZYTASZ
Wygrać Wojnę: Pokrewieństwo
FanfictionVernon odbierając Harry'ego z dworca ma dla niego niespodziankę. Zapowiadają się długie wakacje, zupełnie inne od tych co zwykle - AU po czwartym roku. Harry trafia z jednej patologii do drugiej. Czy mimo to będą to jedne z lepszych wakacji? Czy Har...