*************
Bo tak.
Bo mam taki mam kaprys....
Bo Majku jest kochana i sprawdzała rozdział sama, kiedy ja robiłam nadgodziny T>T I teraz słucha mojego jojczenia w drodze do domku. A jojczenia jest w chuj dużo, bo ja jest w chuj zmęczona i... I no. Jakby się ktoś kiedyś zastanawiał czemu ja tak późno rozdziały wrzucam... No bo tak wracam do domku i i jeszcze rozdziały daje...! Taka ja kochana o.O
Bo jeszcze w tym ff ogłoszeń nie było!
Bo ja chcę komentarzów wincej, wincej ni ma, a ja chcym wincyj!!!!! I.... I... I nie wiem co jeszcze. Padam z nóg, wybaczcie, to już zmęczenie....
I jeszcze jedno bo. Yyy... Chwila, bo zapomniałam... A WIEM! Ff ma oznaczenie +18. Jeśli wy niepełnoletni to MACIE MI SIĘ ABSOLUTNIE NIE PRZYZNAWAĆ DO WASZEGO WIEKU.
To tyle o.O miłego czytania!!************************
– Chodźmy już wreszcie – burknął do Magnusa i poprowadził go ponownie w stronę wind.
Nacisnął pośpiesznie guzik przywołujący mechaniczną klatkę, lecz ta najwyraźniej wykazywała ten sam poziom niechęci przed spotkaniem z nim, co sam Alec. Lightwood oparł się o drzwi ze zmęczeniem i spojrzał na Magnusa ze słabym uśmiechem.
– Ta robota mnie kiedyś wykończy – przyznał.
Bane zamruczał w odpowiedzi, pochylając się nad Łowcą.
– Wiem co by ci mogło pomóc – wyszeptał mu cicho do ucha i delikatnie przygryzł jego płatek. Alec westchnął w odpowiedzi i pozwolił, by czarownik zniżył się jeszcze bardziej i zaczął ponownie składać mokre pocałunki na jego szyi. To było niebezpiecznie przyjemne, jak na jedynie intrygę...
Drzwi do windy otworzyły się z cichym syknięciem i gdyby nie to, że Bane w ostatniej chwili złapał go w pasie, Alec wpadłby do środka..
– Uważaj, kruszyno... – zaśmiał się dźwięcznie Magnus.
Alec prychnął i wyrwał się z jego objęcia. Wszedł wraz z czarownikiem do windy, lecz zanim zdążył nacisnąć guzik zamykający drzwi, za nimi zdążyło wejść jeszcze kilkoro Nocnych Łowców. Magnus przysunął się bliżej Aleca. Tym razem Łowca nie pozwolił sobie na kuszący dotyk Podziemnego.
– Możesz poczekać jeszcze chwilę... – oznajmił Alec, kiedy dłonie czarownika zaczęły niebezpiecznie sunąc wzdłuż jego boków. – Nie tutaj, Bane! – syknął nieco głośniej niż zamierzał Lightwood.
W windzie rozległo się ciche parsknięcie jednego z Nephillim jadących z nimi. Mężczyzna zmieszał się natychmiast i wysiadł, gdy tylko winda się zatrzymała.
Lightwood z wyraźną ulgą opuścił windę, kiedy już znaleźli się na poziomie z sypialniami. Szarpnął Magnusa za rękaw i poprowadził wzdłuż korytarza. Przez moment odprowadzani byli jeszcze przez zaciekawione spojrzenia mijanych Łowców nim nie skręcili do wschodniego skrzydła, gdzie mieściła się sypialnia Aleca. Magnus rozglądał się dookoła, nie ukrywając zaciekawienia. Jak dotąd nie miał jeszcze okazji wejść aż tak głęboko w Instytut. Właściwie to nigdy nie czuł ku temu najmniejszej potrzeby. Zwykle chciał uciec z budynku czym prędzej. A teraz miał powód i to dość spory i co najmniej uciążliwy...
– To twoje? – spytał Bane, zatrzymując się nagle przed jednymi drzwiami. Łowca stanął razem z nim i obrzucił drewno pogardliwym spojrzeniem.
– Uchowaj Borze Dębowy! – zawołał, prychając nad tęczą, pokrywającą całą powierzchnię drzwi. – To tej różowej wścibskiej, bezczelnej... – zaczął wymieniać, cedząc wściekle każde słowo.
– Musisz je bardzo lubić – zauważył Magnus, uśmiechając się do niego czule. Pod całą warstwą irytacji naprawdę dało się dosłyszeć sympatię Aleca.
CZYTASZ
Zemsta
FanfictionMagnus Bane w gruncie rzeczy nie przepadał za swoimi oficjalnymi obowiązkami jako Wysoki Czarownik Brooklynu. Głównym winowajcą tego stanu rzeczy był Robert Lightwood, przywódca Nowojorskiego Instytutu. Ku zgrozie Magnusa miał on nieprzyjemną tenden...