Dla Alexandra Lightwooda nie był to najlepszy poranek w życiu. Całe ciało miał obolałe, a w głowie ziała pustka, hucząc i napierając na wewnętrzną stronę czaszki. Alec próbował otworzyć oczy, lecz okazało się być to większym wyzwaniem, niż przypuszczał. Poruszył się, czując, że leży na czymś miękkim i... ciepłym...? Zmusił swoje oczy do otwarcia i spojrzał przed siebie.
Nate przyglądał mu się z troską wyrytą w jego ciepłych, orzechowych oczach. Ubrany był w oliwkowy podkoszulek, ale nawet pod nim Alec wyczuwał zarys umięśnionej klatki piersiowej wilkołaka. Naraz jego umysł zalała fala obrazów, których nijak nie potrafił zrozumieć.
Pandemonium. Alkohol. Sporo mocnego alkoholu. Przeprawa do loftu czarownika, a tam... och... Policzki Aleca pokryły się czerwienią. Rozejrzał się wokoło, lecz jego obawy nijak się nie rozwiały. Był tam! W sypialni, a konkretnie w łóżku Magnusa. I był tu też Nate, a więc wspomnienie jego nagich barków też musiało być prawdziwe. Jego i Magnusa. Naprawdę to zrobili...!
Alec usiadł spanikowany i zaczerpnął ciężko powietrza. Magnusa nigdzie nie było, był tylko Ruelle. On i jego ciepły zapach skórzanej tapicerki motoru... tak? I... I co jeszcze...? Lightwood jeszcze głębiej nabrał powietrza, a kolejne zapachy uderzały do jego nozdrzy. Woń taniej whisky mieszał się z drewnem sandałowym oraz kwiatami... Kawą i...
– Alec, spokojnie... – wyszeptał Nate, chwytając go za ramię. Lightwood wzdrygnął się, lecz nie wyrwał się z jego uchwytu. – Spokojnie – powtórzył wilkołak. – Do niczego nie doszło...
Lightwood uniósł oczy wyżej, zmuszając się do spojrzenia na wilkołaka. Kiedy jednak już to zrobił, nie dostrzegł w nich ani grama fałszu.
Drzwi do sypialni otworzyły się szerzej, a zapach kawy stał się tym intensywniejszy. W progu stanął Bane z tacą, na której stały kubki z parującym napojem. Spojrzał na Aleca z zaskoczeniem, a wtedy on zerwał się z łóżka. Łowca zachwiał się lekko, lecz szybko odzyskał równowagę. Spostrzegł z niemałym zawstydzeniem, że prócz własnych bokserek ma na sobie jeszcze tylko jedną z większych koszul należących do Magnusa. Ruszył chwiejnym krokiem w stronę czarownika, a kiedy Podziemny wyszedł mu naprzeciw, Alec przyśpieszył i wybiegł z sypialni.
Magnus nawet się za nim nie oglądał. Zwiesił głowę, a po chwili spojrzał na wilkołaka pytająco. Nate wciąż siedział na jego łóżku, lecz teraz zajmował ledwo jego skraj.
– Stało się coś? – spytał z obawą Bane.
– Nic ponad to co przewidywałem – odpowiedział smutno Ruelle.
Magnus przymknął powieki, wspominając niedawną rozmowę z wilkołakiem. Jakoś udało im się wspólnymi siłami zmusić Nephillim do pozostania w łóżku i nie wychodzenia z niego. Nate w akcie irytacji przytulił go do siebie, karząc mu szeptem czym prędzej zasnąć. Wtedy jeszcze Magnus czuł ukłucie zazdrości, że to nie on to robi. Ale kiedy sposób wilkołaka zadziałał, a Lightwood zasnął, Bane uspokoił się nieco. Wtedy też rozpoczęła się ich długa rozmowa, podczas której Bane dowiedział się o Łowcy więcej, niż przypuszczał, że chłopak może przed nim ukrywać.
– Kiedyś nie był taki – szeptał Ruelle, odgarniając z czułością grzywkę z czoła Nephillim. – Nawet nie tak dawno... Zmienił się ledwo kilka miesięcy temu... – Nate nie potrafił ukryć irytacji w głosie – Alec był bardziej... Niewinny? Wycofany, to lepsze słowo. Wciąż uparty jak teraz – przyznał, uśmiechając się lekko pod nosem. Trudno mu było zdecydować się na odpowiednie słowa, którymi określiłby Lightwooda – Ale zdecydowanie bardziej rozważny. Nie taki lekkomyślny...
CZYTASZ
Zemsta
FanfictionMagnus Bane w gruncie rzeczy nie przepadał za swoimi oficjalnymi obowiązkami jako Wysoki Czarownik Brooklynu. Głównym winowajcą tego stanu rzeczy był Robert Lightwood, przywódca Nowojorskiego Instytutu. Ku zgrozie Magnusa miał on nieprzyjemną tenden...