rozdział szósty

185 16 6
                                    

*Kyouka*

Trochę czasu zajęło nam dotarcie do kwatery Czarnych Jaszczurek. Mimo wszystko jednak zjawiliśmy się na miejscu w znośnym czasie dzięki mojej niezawodnej znajomości dróg siedziby Portowej Mafii. Z pewnością siebie przemieszczałam się licznymi korytarzami, wiedząc dokładnie, w którą stronę skręcić i gdzie się pokierować. Wobec tego, wraz z Ranpo przestaliśmy się tak strasznie stresować i uspokoiliśmy się trochę. Jednak gdy stanęliśmy w drzwiach do sali zajmowanej przez nasz cel, niemało się zdziwiliśmy. Z trzech oczekiwanych postaci, zastaliśmy tylko jedną. Tachihara spojrzał się na nas z wyraźnym przerażeniem. Wyglądało na to, że nie był gotowy na nasze spotkanie. Rozejrzałam się ponownie po pomieszczeniu, ale nigdzie nie znajdował się ktoś inny. Spotkanie jedynie Tachihary z trzech Czarnych Jaszczurek wybiło nas obu z rytmu. Stojący naprzeciw nas mafiozo wykorzystał to, by zaatakować wroga. Rzucił się w przód, unikając mojego sztyletu. Gdy stanął za nami wyjął dwa pistolety skierowane na nas.

- Śnieżny Demon! – wykrzyczałam w porę. Znana mi postać, tak długo przeze mnie znienawidzona, pojawiła się za moimi plecami, przeleciała tuż obok mnie i wyrzuciła obydwa pistolety z rąk mafiozy. Obróciłam się z powrotem w stronę Tachihary. Jego wzrok utkwił w książce trzymanej przez Ranpo.

- To... To ta książka... To przez nią zaginął ostatnim razem Nakahara Chuuya! – krzyknął ze strachem, próbując sięgnąć z powrotem po pistolety. Demon Śniegu na to nie pozwolił.

Ranpo sięgnął po swoją książkę i już miał ją otwierać, by wykonać sztuczkę przeciw Tachiharze, gdy nagle poczuł zimny dotyk przyłożonego do gardła sztyletu. Zza naszych pleców w mgnieniu oka, kompletnie niezauważona pojawiła się Gin, kolejna z Czarnych Jaszczurek. Mimo że nie posiadała żadnej zdolności, trzeba było przyznać, że jej umiejętności skrytobójcy wykształciła na świetnym poziomie. Ranpo, pod groźbą śmierci z rąk morderczyni Portowej Mafii, rzucił książkę na ziemię, okazując bezradność wobec naszych przeciwników. Tachihara uśmiechnął się triumfalnie, mimo że gdyby nie jego wspólniczka, prawdopodobnie już zostałby przez nas złapany.

- Nie zachowuj się, jakbyś umiał sam sobie poradzić – przypomniała mu Gin.

- Tch. W końcu przecież dałbym im popalić – podchodził do nas powolnym krokiem. Podniósł swoją broń i skierował ją z powrotem ku nas, gdy usłyszeliśmy dźwięk czyjejś komórki. Gin dała mu znak, by chwilę jeszcze poczekał, po czym odebrała telefon od nieznanej nam jeszcze osoby. Mimo że nie włączyła trybu głośnomówiącego, byliśmy w stanie usłyszeć słowa drugiego rozmówcy.

- Dzwonię do was wszystkich w tej chwili, by powiadomić was o zaistniałej sytuacji i zmianie planu. Wiem, że spotkaliście już pewnie członków Zbrojnej Agencji Detektywistycznej. Wytłumaczcie im, co dokładnie stało się w Mafii i każcie współpracować. Jestem w tej chwili w towarzystwie Dazaia, Atsushiego oraz Akutagawy. Nie chcemy być poniewierani przez Fyodora, dlatego musimy coś razem zdziałać. Połączmy siły z Agencją. Tanizaki, który zapewne również zjawił się w naszym budynku, posiada umiejętność pozwalającą na tworzenie iluzji. Przedstawię wam zaraz dokładniej nasz plan, ale najpierw muszę się upewnić, że zgadzacie się na ten plan.

Człowiek po drugiej stronie słuchawki zaczął szybko wyjaśniać, co i jak mieliśmy robić, po  czym Gin zakończyła rozmowę. Dała Tachiharze znak, by opuścił wciążk trzymane w rękach pistolety i zwróciła wzrok w naszą stronę.

- Zakładam, że słyszeliście. Ranpo, zostań tutaj i bądź cicho, tak by nikt cię nie znalazł. W razie czego masz tę swoją dziwną książkę. Nie zawahaj się jej użyć. Kyouka, udaj się do pokoju zajmowanego przez egzekutorów Mafii, podobno wiesz, gdzie się znajduje. Połącz siły z Kuoyou, zaatakujcie człowieka Fyodora, Hawthorna. Potrafi ze swojej krwi tworzyć święte słowa, które z kolei może przekształcać w co zechce. Nie lekceważcie jego umiejętności, jest dość silny. Jednak powinnyście sobie z nim poradzić, w końcu będziecie pracować we dwójkę. Tachihara, my musimy wpierw udać się do głównej sali na parterze, by dołączyć do Hirotsu i znaleźć się w miejscu, w którym zostanie stworzona iluzja. Potem pójdziemy do góry, by zająć się uzbrojonymi Fyodora. Bywają niezdarni, nie powinno być z tym problemu. Dalej, wszyscy, ruszajmy we wskazane strony. Jeśli Dazai i Akutagawa stoją za tym planem, musi się nam powieść.

Tak, jak Gin powiedziała, wszyscy udaliśmy się w odpowiednie miejsca. Musiałam znaleźć Kuoyou. Ona też już na pewno znała nasz plan, trzeba było jedynie połączyć z nią siły i stanąć do walki przeciw wspomnianemu Hawthornowi. Skupiłam się na zleconym zadaniu, wzięłam głęboki oddech i wybiegłam z pomieszczenia w obranym kierunku. Szybko znalazłam się w pokoju wraz z Kuoyou i szykującym się do wyjścia Chuuyą. Przypisana wspólniczka uśmiechnęła się do mnie pogodnie.

- Kyouka. Nawet nie wiesz, jak ucieszyłam się na wieść o naszej współpracy.

*Yosano*

Po tym, jak Kunikida i Kenji prędko wyeliminowali uzbrojonych w karabiny strażników Portowej Mafii, wszyscy w czwórkę weszliśmy do środka. Wraz z Tanizakim od razu zauważyliśmy Kajiiego. Stał na środku ogromnej sali z tym swoim szaleńczym uśmiechem. Na moje nieszczęście wyjątkowo często zdarzało mi się walczyć przeciwko niemu. Po chwili jednak, wbrew temu, co od niego oczekiwaliśmy, wyjął z kieszeni telefon i udał się lekko na bok, słuchając czegoś, co mówił do niego rozmówca. Zdziwieni popatrzeliśmy na siebie nawzajem. Zauważyłam też, że za nami wciąż stali Kunikida i Kenji. Czemu nie szli dalej, przeciwko kolejnym strażnikom? Z powrotem odwróciłam się przodem do Kajiiego. Widząc go, zdecydowałam się zwrócić uwagę na resztę wielkiego pomieszczenia. Po kątach i na tyłach porozstawiani byli strażnicy. Nie przejęłabym się nimi zbytnio, jednak po dłuższym wpatrywaniu się w nich, zauważyłam, że byli zupełnie inaczej ubrani niż ludzie Mafii. Odwróciłam się zdenerwowana do Kunikidy, który wyszeptał jedynie „Nie jesteśmy tu sami z Mafią. Ktoś jeszcze nas odwiedził". Pomyślałam o tym, kto mógł być osobą odpowiedzialną za tych wszystkich strażników. Nie mogłam na to wpaść, wiedziałam jednak, że z pewnością był to ktoś bardziej nam wrogi niż Portowa Mafia. Miałam też już pewność, że ustalając nasz plan, przeoczyliśmy jakiś większy spisek. Spojrzałam jeszcze raz na Kajiiego. Już nie uśmiechał się tak durnowato jak wcześniej. Teraz wydawał się bynajmniej zestresowany. Ruszał ustami, jakby chciał nam coś przekazać, jednak żadne z nas nie rozumiało o co mu chodzi. W tym momencie zaczął zmierzać w naszą stronę. Przygotowaliśmy się na ewentualny atak i możliwe wybuchy. Kunikida trzymał w lewej ręce swój zeszyt w pełnej gotowości, by wyrwać z niego jakąś kartkę. Kenji trzymał ręce przy ciężkiej donicy na kwiaty stojącej tuż obok nas. Zanim Kajii kompletnie do nas podszedł, zwróciłam uwagę na kolejną rzecz dotyczącą otaczających nas z każdej strony strażników. W żaden sposób nie przejęli się naszą obecnością tutaj. Widocznie walka między nami była im na rękę... Coś tu ewidentnie nie grało.

- Ty – Kajii zwrócił się po cichu do Tanizakiego – użyj tej swojej umiejętności. Teraz. Stwórz iluzję, w której walczymy. Zaraz wytłumaczę ci dlaczego.

Tanizaki spojrzał na każdego z nas po kolei bardzo niepewnym i niezdecydowanym wzrokiem, zrobił jednak, co kazał mafiozo. Wokół siebie zauważyliśmy iluzję przedstawiającą walczące ze sobą postaci nas samych.

- Obawiam się, że musimy współpracować – zaczął Kajii. Po chwili wytłumaczył nam, co zaszło i co musieliśmy robić. Każdy przyjął przypisane sobie role i życzyliśmy sobie nawzajem powodzenia. Niechętnie skierowałam się we wskazaną stronę do schronienia, jak mi kazano. Nie chciałam się ukrywać, gdy inni walczyli, jednak rozumiałam, czemu musiałam tak zrobić. Nie oponowałam i udałam się biegiem do pomieszczenia na wyższym piętrze, w którym znalazłam Ranpo.

- Znów zostaliśmy wykluczeni, co nie?

bungou stray dogs: atak na obdarzonychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz