0.9

1.3K 110 35
                                    

W jego życiu był to jeden z kolejnych, najbardziej stresujących momentów. Ciągły strach i obawa, przymus samoobrony i obnażania się przed innymi wbrew własnej woli. To straszne, jak świat potrafi być okropny. Właściwie nie świat lecz ludzie, bo to oni stoją za tym wszystkim. Todoroki od zawsze fascynował się stylem życia i obyczajami, które panowały za starych, nienowoczesnych czasów. Gdyby miał możliwość, chciałby urodzić się sto, czy dwieście lat wcześniej. W przeciwieństwie do wielu nastolatków i rówieśników, nie był uzależniony od technologii. Z chęcią za to chodziłby w lecie po łąkach, okolicznych lasach i polach uprawnych. Jako mężczyzna zapewne zostałby wysłany do brudnej roboty, jednak jako omega jego zajęciem prawdopodobnie byłoby dojenie krów, wyprowadzanie owiec czy gotowanie. Shoto zachwycał się wsią i wszystkim co tam było, czuł z tamtym miejscem pewne powiązanie, ale nie potrafił dokładnie stwierdzić dlaczego. Niestety to tylko marzenia, które mają nikłe szanse na realizację.

Chłopak był aktualnie prowadzony wraz z innymi "więźniami" do sali, którą alfy nazywały wybiegiem. Parę razy przewinęło mu się to przez uszy, ale nie wiedział dokładnie o co z tym chodzi. Zdążył zamienić parę słów z nieco młodszą dziewczyną od niego, która była bardziej obeznana w tych sprawach. Wraz z innymi został wysłany na walki. Jest to rodzaj sportu, który od zamierzchłych czasów uwielbia populacja bezdusznych mężczyzn. Kiedyś przeprowadzano walki między zwierzętami i obstawiano wysokimi kwotami na tego, który wygra. Teraz jest podobnie, jednak pionkami są porwane omegi.

– Walka na śmierć i życie, huh? – mruknął pod nosem i spuścił głowę. Nie chciał nikogo zabijać, jednak zabitym też być nie zamierzał.

– Zgadza się.. Nasi właściciele są dziś gospodarzami. Bitwy odbywają się raz na tydzień – wyjaśniła nastolatka, idąca obok niego. – Inni... Hm hodowcy przychodzą ze swoim towarem. Losowane są numery dla przeciwników, a p-potem trzeba się lać na arenie. To okropne...

– Nie ma mowy. Nie zrobię nikomu krzywdy – zaprzeczył i westchnął cicho. Z walką u niego nie było raczej problemu, więc wygraną miał w kieszeni. Kłopot stanowiło co innego.

Całą gromadą weszli do jakiegoś pomieszczenia, które okazało się naprawdę duże. Po środku stał wybieg ogrodzony siatką, a dookoła trybuny. Zupełnie jak na prawdziwych zawodach bokserskich. Na krzesłach siedziało już dość sporo osób, jednak z powodu braku oświetlenia, nie mogli ich dostrzec. Heterochromik zmarszczył nos i rozejrzał się niespokojnie, czując zdecydowanie dużą kumulację różnych, nieprzyjemnych zapachów. Przez to był jeszcze bardziej przestraszony i rozkojarzony, mimo iż starał się zachować zimną krew. Najważniejsze to nie dać się zgwałcić i nie stracić dziewictwa.

Wysoki mężczyzna poprowadził ich na zaplecze, gdzie powoli zbierały się wszystkie grupy zawodników. Jak można było zauważyć, dość sporo osób padło ich ofiarami. W tych czasach było to dość częste, a policja niestety nie radziła sobie z problemem. Nawet bohaterowie nie byli w stanie uratować wszystkich.

Tłum stawał się coraz większy aż w końcu całe zaplecze było pełne ludzi. Z trybun dochodziły podekscytowane rozmowy, a na środku przemawiał jakiś dziwny typ, który losował przy okazji numery. Shoto popatrzył na swoje pobrudzone ubranie, gdzie na koszulce markerem permanentnym wypisany był numer 434. Ciekawe z kim będzie miał okazję się zmierzyć.. I czy w ogóle? Ponoć nie wszyscy walczą, a tylko parę wylosowanych osób. Z tego miejsca ciężko było cokolwiek usłyszeć, więc słuchał jedynie tego, co mówiły między sobą inne osoby dookoła niego, aby dowiedzieć się czegoś. Było tu tyle kandydatów..

– Używanie darów nie jest dozwolone. Kurwa... – szepnął jakiś chłopak do dziewczyny obok siebie. Chyba obydwoje byli betami.

Shoto słysząc to, również przeklął pod nosem. To zdecydowanie utrudniało sprawę, ale sądził, że wciąż ma przewagę nad innymi. W końcu całe życie trenował.
Na zapleczu zapanował chaos, gwar się wzniósł. Dużo osób zaczęło przepychać się między sobą, a heterochromik dostrzegł, że zjawiły się tutaj te alfy. Nie sposób było ich nie zauważyć. Każdy podchodził i brał po parę osób ze swoich podopiecznych. Tak przynajmniej mu się wydawało, bo nawet i do niego podszedł wysoki, dobrze znany mu z wyglądu mężczyzna. Zmierzył go surowym wzrokiem i pociągnął w kierunku areny. Czyżby było mu dane walczyć..?

Pułapka║bakutodo omegaverseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz