- Będzie tylko jedno mięsko na obiad? - zapytała wyraźnie zdruzgotana Sasha. - Ehhh. - położyła głowę na stole, z zawiedzionym i smutnym wyrazem twarzy.
Siedzieliście w ceglanym, niewielkim, dwupiętrowym budynku, który tymczasowo był domem dla grupy zwiadowców. Obok budynku znajdowało się miejsce do zaczepienia koni. Wasz dom okalały łąki i lasy. Znajdowaliście się w dużej sali, która była stołówką. Pomieszczenie wypełnione było kilkoma ławami i niczym więcej. W stołówce znajdowali się tylko zwiadowcy, którzy należeli do 104 korpusu treningowego.
Ty, Sasha, Connie i Jean siedzieliście przy jednym z czterech okien. Gadaliście o jakiś głupotach, dopóki nie przyszli Eren, Mikasa i Armin. Wtedy tradycyjnie Jean i brunet zaczęli się kłócić, ale szybko przestali, kiedy zobaczyli groźny wzrok Mikasy.
- Jak chcesz to mogę oddać ci moją porcję. - powiedziałaś z wzrokiem utkwionym w brunetkę, śmiejąc się lekko.
- Naprawdę? - zapytała z niedowierzaniem Sasha, spoglądając na ciebie szeroko otwartymi oczami.
- Tak. - odparłaś. Dziewczyna wciągnęła powietrze i z prędkością światła podniosła głowę ze stołu
- Dziękuje! - Sasha rzuciła się na ciebie, by dać ci wielki i mocny uścisk. - Za ten piękny czyn dam ci połowę moich ziemniaków z obiadu! - powiedziała, kiedy się od ciebie odkleiła.
Tą dziewczynę naprawdę uszczęśliwiało jedzenie. Mogłabyś oddawać jej wszystkie swoje porcję mięsa do końca życia, byleby zobaczyć jej piękny i uroczy uśmiech. Saszka nie wiedziała jeszcze, że potajemnie się w niej podkochujesz, co jest dziwne, bo nawet taki głąb jak Connie zauważył, że zauroczyłaś się w brunetce.
Gadaliście chwilę o tym, że Hange zamierza przeprowadzić badania na tytanie Erena, żeby dowiedzieć się czegoś więcej na jego temat, kiedy do jadalni wbiegła Nanaba.
- Dzieciaki, zwijajcie się! Tytani chyba przedostali się przez mury i zmierzają w naszym kierunku. Nie macie czasu, żeby przebrać się w mundur, więc biegnijcie szybko po konie i spotykamy się za 5 minut przed wejściem. Jak będziemy jechać to wam wszystko wyjaśnimy. Szybko! - poinformowała was krótkowłosa, po czym szybko wybiegła.
- Co? Tytani? Tutaj? - usłyszałaś nerwowe pytania kilku z twoich przyjaciół.
- Szybko! Nie słyszeliście pani Nanaby! - krzyknął Eren.
- Chodź Saszka. - zerwałaś się z ławki, na której siedziałaś i łapiąc dziewczynę za rękę, wybiegłaś za resztą twoich towarzyszy z sali.
Zbiegliście na dół i wspólnymi siłami, szybko osiodłaliście konie. Przed wami pojawiła się Nanaba i reszta waszych tymczasowych dowódców. Wsiedliście na konie i ruszyliście za nimi. Pojechaliście w przeciwną stronę, niż znajdowali się tytani.
- Słuchajcie! Rozdzielimy się na trzy grupy (nie pamiętam dokładnie na ile grup się wtedy podzielili i w jakim kierunku geograficznym jechali). Sasha, Y/n, Connie, Reiner jedziecie na wschód z Nanabą. Armin, Mikasa, Eren jedziecie na północ ze mną. Berthold, Jean, Historia i Ymir, wy jedziecie na zachód. Mamy poinformować i ocalić ludzi żyjących w wioskach. Nie wdawajcie się w walkę z tytanami, dopóki nie zajdzie taka potrzeba. Grupa wschodnia i zachodnia mają zrobić kółko i poszukać dziury w murze. - wasz dowódca wydawał rozkazy. - Rozjechać się! - każda z grup ruszyła w swoją stronę.
(przepraszam, ale nie pamiętam kilku rzeczy, a nie chcę pisać bzdur)
- Tam skąd przyszli tytani... tam... była wioska, w której mieszka moja rodzina. Czy mogę tam pojechać i sprawdzić czy nic im nie jest? - zapytał Connie. Chłopak był bardzo zmartwiony, a w jego głosie słychać było obawę. Żał ci się go zrobiło i miałaś nadzieję, że jego rodzinie nic się nie stało.