Obudziło cię pukanie, dochodzące zza frontowych drzwi. Po chwili usłyszałaś znajomy głos:
- Dzień dobry. Ja przyszłam po y/n, bo miałyśmy iść dzisiaj na festiwal.
- Ooo dzień dobry. Dobrze, dobrze, zapraszam do środka. Możesz pójść do niej do pokoju, bo pewnie jeszcze się z tamtąd nie wygrzebała. - usłyszałaś również głos swojej babci, która otworzyła kobiecie drzwi.
Obróciłaś się na drugi bok i spojrzałaś na zegarek. Była dopiero 8 rano. Nie zamierzałaś o takiej godzinie wstawać z łóżka. Zawinęłaś się w kołdrę i zamknęłaś oczy, jednak nie było ci dane zasnąć.
Po chwili usłyszałaś delikatne pukanie do drzwi twojego pokoju.
- Proszę. - powiedziałaś zaspanym głosem.
Do pomieszczenia weszła dobrze znajoma ci postać. Pieck była ubrana, tak jak zwykle, w koszulę, bordową spódniczkę i beżową marynarkę. Oczywiście na jednej z jej rąk znajdowała się czerwona przepaska, świadcząca o tym, że była erdianką. Jej czarne, lekko falowane włosy luźno opadały na jej ramiona.
- Dzień dobry y/n. Wstawaj. Idziemy na festiwal. - powiedziała miękkim głosem dziewczyna.
- Cześć, cześć. - wymamrotałaś. - A czy musimy iść na niego o 8 rano?- zapytałaś, otwierając oczy.
- Tak. Dzieciaki chcą mieć dużo czasu, by obejść wszystkie stoiska. - odparła Pieck, podchodząc do twojego łóżka. - No już. Wstajemy. - powiedziała, zrywając z ciebie kołdrę. - Nie zmuszaj mnie do użycia surowszych sposobów na wyciągnięcie cię z łóżka. - spojrzałaś na dziewczynę. Wglądała dość zabawnie z rękoma podpartymi na biodrach i przebiegłym uśmiechem na ustach.
- Dobra, dobra. Już wstaję. Wolę nie wiedzieć, na co możesz wpaść. - powiedziałaś, podnosząc się do pozycji siedzącej. - Daj mi 10 minut i będę gotowa.
- A nie zjesz śniadania? - zapytała czarnowłosa.
- Przecież idziemy na festiwal. Tam będzie mnóstwo straganów z jedzeniem. - powiedziałaś, podchodząc do szafy i uśmiechając się do niej.
- Okej, to poczekam na ciebie na zewnątrz. - oznajmiła Pieck, po czym wyszła z twojego pokoju.
Sięgnęłaś po swój mundur i poszłaś do łazienki. Umyłaś zęby i twarz, po czym związałaś włosy w wysokiego kitka. Ubrałaś mundur złożony z koszuli, beżowej marynarki i ciemnych spodni. Na ramię założyłaś opaskę.
Poszłaś do swojego pokoju, by wziąć z niego torbę, po czym ruszyłaś do wyjścia.
- Idę! Wrócę wieczorem! - krzyknęłaś, wkładając czarne kozaki.
- Dobrze. Miłej zabawy. - odpowiedziała ci twoja babcia, wychylająca się z kuchni.
- Dzięki. Narazie. - powiedziałaś, uśmiechając się, po czym wyszłaś z domu.
- Nie, najpierw idziemy zobaczyć paradę strojów. - usłyszałaś Gabi.
- Nie, chodźmy najpierw na stragan ze starymi książkami. - odpowiedział jej Udo. Wyglądało na to, że dzieciaki zdążyły się już pokłócić.
- Hej, hej, nie idziemy na żadną paradę, czy na jakiś stragan. Najpierw idziemy coś wszamać. - wtrąciłaś się do kłótni, skutecznie uciszając Gabi i Udo. - Cześć Reiner. Cześć Porco. Cześć Pieck. - przywitałaś się ze swoimi przyjaciółmi, ściskając każdego po kolei. - Dzięki, że na mnie poczekaliście. - podziękowałaś reszcie.
- Nie ma sprawy. - odparła Pieck, uśmiechając się lekko do ciebie. - Chodźmy najpierw na pizzę. - zaproponowała.
- Tak z samego rana? - zapytał Porco, nie do końca przekonany, czy to dobry pomysł.